Prolog.

56 2 2
                                    

Rok 2020 , Italia

Wybrzeże Amalfi & wyspa Capri

-Mr consigliere , come posso aiutarla?

- Si Alberto 15 minuti davanti all'hotel. - męski barytonowy głos zagłuszył stupot eleganckich butów o bursztynowe posadzki, rozbrzmiewajace ehem po całych kosztownych hotelu.

Męskie dłonie pokryte jedynie dwoma sygnetami, przyciskały urządzenie do ucha, zaciskając lekko obudowę telefonu odczuwając wyraźne zirytowanie chwilową sytuacją.

- Si, Consigliere. - rozłączając się , schował przedmiot do kieszeni czarnego wyszytego na miarę garnituru, podchodząc do łoża, zabierając walizkę.

Zamykając i wychodząc z pokoju eleganckim ruchem dłoni przejechał po swoich włosów, które zdecydowanie zajeły mu większość ranka na ułożenie ich, zniszczył je w sekundę, czując jak jeden kosmyk czarnych zawijanców opada mu na czoło, czując wyraźnie zirytowanie, które zaćmiło przypływ lekkiej obawy.

Przeklął pod nosem niezbyt miły epitet skierowany do jednej bardzo zachodzącej mu za skórę osoby, która spowodowała jego nagły tryb działań, dostając w zamian obdarzony pełen niezadowolenia grymas siedemdziesioletniej emerytki, która odchodząc w inną stronę zdążyła się z nim minąć.

Zaciskając delikatnie zęby zszedł po schodach, od razu znajdując wzrokiem Alberto, który z firmowym wyrazem twarzy podszedł do niego i kiwnął głową, zabierając dużą walizkę z jego dłoni.

- Grazie Alberto. - uniósł jeden kącik ust spoglądając na niego z zauważalnym szacunkiem jakim darzył swoją Mano Destra. Prawą rękę.

- Nessun problema Sir Emiliano.

Wsiadając do czarnego wozu, poprawił prasowany garnitur, gdy w tym samym momencie Alberto zamknął za nim drzwi i w nanosekundzie znalazł się na miejscu kierowcy.

-Signore, dove stai andando?

Intensywnym wzrokiem spojrzał na znajdująca się obok niego drewnianą pokrywę i uniósł jeden, niemal niewidoczny kącik ust.

- Alle ville di Edoardo, Alberto...- odparł nie ukrywając lekkiego kpiącego tonu głosu, wyciągając z drewnianego kufra czarny Model BERETTA z 1975 roku, czując zimny ciężar metalowego przedmiotu. Na jego ustach za błąkał się delikatny, mrożący krew żyłach, uśmiech. - ...è il momento di provare e mettere un po' di cervello nella testa di qualcuno.

***

Nie ukrywając nawet obrzydzenia na twarzy, patrzał na mężczyznę, a raczej na jego pozostałości.

Czuł w środku lekkie zadowolenie, ten widok nie był raczej dla niego przykrym zjawiskiem. A raczej tak zwanym trofeum, który idealnie napolerowany niczym Puchar, wisiał czekając na podziw i uznanie przybywających niedługo gości.

Tym pucharem było ciało dwudziestoletniego mężczyzny powieszony na żyrandolu. Dłonie uformowanie w znaku modlitwy opierały się o dwa końce metalu , a długi pręt oświetlający został wepchnięty do wewnątrz gardła,niszcząc zewnętrzne jak i wewnątrzną skóre i kości, ozdobione jednocześnie czerwoną gorącą mazią spływającą po ciele , kolejnego zdradzieckiego członka rodziny mafijnej Ogorio ( skrót od orgoglio- pycha) . Został dodatkowo rozcięty od góry do dołu z widocznymi organami, które po zapaleniu światła będą idealnie się eksponować.

"Piętno Judasza''

Była to jedna z wielu jego rodzinnych tortur. Nazwał je jednak Purificazione dai peccati, czyli oczyszczenie z grzechów.

" Piętno Judasza". Nazwa pochodziła od Judasza Iskariota z Pisma Świętego. Dla chrześcijan stanowi personifikację zdrady w najczystsze. Jego imię stało się synonimem zdrajcy.

A on nie mógł dopuścić by osoba, która dopuściła się zdrady i splugania nieczystą krwią chonor jego rodziny , nie odpokutowała za swoje czyny.

Syknął przez zęby i lekko gwizdnął widząc przed sobą zmasakrowane ciało syna Constantino -człowieka wysoko postawionego w świecie finansów i z lekkim obrzydzeniem spojrzał na kroplę nieswojej krwi, na białym rękawie koszuli.

Z zdezgustowaniem spojrzał na siebie w zbite, od lekkiej bijatyki lustro.

Wyglądał prawie nienagannie. No poza jedną plamą, która nie dawała mu spokoju na sumieniu. Najwyraźniej rodzina Ogorio ma jeszcze wobec niego jeden dług do spłacenia.

Przeszedł przez salon otwierając drzwi, prowadzące do łazienki nieżyjącego mężczyzny.
Nie wysilając się nawet o zachowanie porządku, wyrzucał niepotrzebne mu rzeczy higieniczne z szafki, szukając jedną rzecz niezbędną mu w tej chwili. Sam nawet stwierdził, że zapewne już nie będzie mu to potrzebne do funkcjonowania. A przynajmniej nie na ziemi.

Z zadowoleniem sięgnął po lakier do włosów, leżący na górnej półce w szafce. Zamknął ją i obszedł porozwalane przedmioty na ziemi, znajdując się naprzeciw nienagannie powieszonego i zadbanego lustra. Z koncentracją ułożył włosy do tyłu zostawiając kilka fal z przodu, by nie wyglądać na ulizanego chłopczyka z lat akademickich.

Zadowolony z efektów wyrzucił resztę lakieru na podłogę nie siląc się z zachowaniem porządku wokół siebie. Poprawił jeszcze koszulę, w której rozpiął cztery górne guziki i wygładził czarny garnitur. Spojrzał się po raz ostatni w lustrze i uniósł z satysfakcji lekko kącik ust.

Już go tu nic nie trzymało. Przeszedł ponownie do salonu, gdzie czekał już na niego Alberto, który z lekkim skrzywieniem spojrzał na resztki zwisajacego mężczyzny, lecz nie był tym widokiem zdziwiony. Bez słowa podał mu jego czarną małą walizkę, którą położył na ziemi od razu po wejściu do willi. Z kiwnieciem głowy Emiliano podziękował mu i odebrał ją, chwytając ją do rąk.

Spojrzał ostatni raz na zmasakrowanego mężczyznę i bez słowa wyszedł z pustej posiadłości z uczuciem zadowolenia. Po piątej minucie obeszli całą działalność człowieka, którego nie darzył ani grama sympatią.

Alberto otworzył mu drzwi , gdy wsiadł i po zamknięciu drzwi auta w minucie znalazł się już na miejscu kierowcy.
Emiliano z lekkim westchnięciem, jakby cała ta sytuacja sprawiła mu ogrom cierpliwości i trudu, opadł na skórzane, białe oparcie fotela i z błyskiem w oku spojrzał ponownie przez szybę na ogromną posiadłość.

- Ora all'aeroporto il mio amico. - odparł po włosku i spojrzał w niebieskie tęczówki Alberta.- Ho un'altra faccenda da fare.

***

PIERWSZY TOM TRYLOGII ,, INTRYGI"
Pierwszy rodział pojawi się zapewne za tydzień
Miłego dnia moje psotniki :)

EMILLIANOWhere stories live. Discover now