Rozdział 1

27.7K 2.1K 2.8K
                                    

Był to pierwszy raz, kiedy ktoś złamał serce Eleanor Cullen.

Nic więc dziwnego, że nie potrafiła zapanować nad emocjami i zachować się bardziej rozsądnie. Złamane serce było bowiem gorsze niż jakikolwiek inny ból. Odbierało zdolność racjonalnego myślenia, a rozlewająca się po umyśle rozpacz, skutecznie uciszała głos zdrowego rozsądku.

To rozdzierające, tak bardzo przyjemne uczucie, że cały jej świat nagle się zawalił, sprawiło, że wpadła przez szklane drzwi Milton Company i ruszyła ogromnymi schodami w kierunku sali konferencyjnej, ignorując przy tym spojrzenia, które posyłali w jej stronie mijający ją ludzie.

Niektórzy z nich znali ją osobiście. Pracowała w tej firmie od blisko pięciu lat, a w przyszłości (Cóż, przynajmniej do tego poranka) miała zostać jej współwłaścicielką.

Zignorowała nawet młodą recepcjonistkę, która poprosiła ją o okazanie plakietki i popchnęła ciężkie, dwuskrzydłowe drzwi, aby następnie powiedzieć głośno i dostanie:

– Ty cholerny kutasie!

W jasnym pomieszczeniu zapanowała nagła cisza. W jednej chwili odwróciło się ku niej niemal dwadzieścia głów ludzi uczestniczących w tym (najprawdopodobniej ważnym) spotkaniu.

Kevin Milton, jak zwykle ubrany w idealnie skrojony, ciemny garnitur, z burzą jasnych loków opadających na opalone czoło, powoli podniósł się z miejsca u szczytu stołu.

Eleanor poczuła kolejne nieprzyjemne ukłucie w sercu, z którego najprawdopodobniej nie zostało już nic prócz marnych kawałków.

– Dlaczego? – szepnęła, nagle tracąc siłę w głosie.

Kevin przesunął spojrzeniem po zgromadzonych, następnie poprawił poły marynarki i wymijając stół, chwycił dziewczynę za ramię. Uścisk był mocny i stanowczy.

– Porozmawiamy na zewnątrz – polecił, siłą wyciągając ją na szeroki korytarz. Gdy tylko drzwi w końcu się za nimi zamknęły, odparł z wyrzutem: – To przedstawienie nie było konieczne, El.

Prychnęła, energicznym ruchem odgarniając kosmyki ciemnych włosów za policzków.

– Zdradziłeś mnie. Na dodatek na moim przyjęciu urodzinowym.

Mężczyzna zacisnął wargi.

– Sądziłem, że się nie dowiesz... To był wypadek, El. Przecież wiesz, że gdy więcej wypiję...

– To twoje jedyne wytłumaczenie? – wtrąciła.

Kevin spojrzał na nią i westchnął, zupełnie jakby był zmęczony.

– Ty dupku – szepnęła.

Nagle zapanowanie nad emocjami znowu stało się zbyt trudne. Eleanor rzuciła się w przód i gdyby nie ochroniarz, który w ostatnim momencie zamknął jej talię w żelaznym uścisku, pieprzony Kevin Milton skończyłby tego dnia z co najmniej dwoma wybitymi zębami i podrapaną twarzą.

– Wyprowadźcie ją stąd – polecił, cofając się o krok.

Eleanor zerwała ze swojego palca pierścionek, który przed rokiem ze łzami w oczach przyjęła, mówiąc cholerne: ''tak'' w jakiejś romantycznej restauracji w centrum Paryża. Rzuciła wartą fortunę biżuterią, która odbiła się od klatki piersiowej Kevina i z stukotem wylądowała na marmurowej posadzce.

Rzuciła mu ostatnie, pełne nienawiści spojrzenie i pozwoliła, aby ochroniarz wyprowadził ją w budynku.

– Panno Cullen – upomniał ją pełnym współczucia głosem. Wypuścił ją z silnych objęć dopiero na szerokim holu, tuż przed recepcją i szklanym wyjściem na jedną z ulic Nowego Orleanu.

V I N C E N T [W SPRZEDAŻY]Where stories live. Discover now