6. Finał

266 16 17
                                    

⋇⋆✦⋆⋇ 

Miesiąc ósmy i dwa tygodnie (38 tygodni)

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Kylo Ren zacisnął dłonie na rękojeści swojego miecza świetlnego, trzymając go w mocnym, zdecydowanym uścisku. W oczach mężczyzny płonęła determinacja, gdy uważnie obserwował swojego przeciwnika. Krążył wokół swojego kontrpartnera, niczym drapieżnik otaczający ofiarę, wypatrując właściwej chwili na atak. Ren nigdy się nie wahał. To zdecydowanie i pewność swoich działań nie raz uratowało mu skórę oraz budowało jego reputację, która może i była trochę podkoloryzowana, gdy przechodziła z ust do ust, ale z całą pewnością była zasłużona.

     Podczas swojej dość błyskawicznej kariery w Najwyższym Porządku Kylo Ren nauczył się trzech rzeczy.

     Pierwsza, by nigdy się nie wahać. Jeśli coś ma być zrobione, to wcześniej czy później się stanie. Od przeznaczenia się nie ucieknie, bez względu na to, jak zawiłymi ścieżkami próbuje się od niego uciec. Wahanie jest oznaką słabości, tak samo jak próba ucieczki od przeszłości. Ona jest jak przeznaczenie, zawsze dogania swoją ofiarę.

     Druga zasada, której się trzymał to, nigdy nie pokazać słabości. Każdy, kto mu nie sprzyja, wykorzystałby jego najmniejsze potknięcie przeciwko niemu. Kylo był świadomy, otaczających go sępów, które z chęcią rzuciłby się na niego, gdyby tylko upadł. Poza tym, jeśli wszyscy widzą w nim jedynie mordercę i potwora, to nie ma sensu starać się zmienić ich sposób myślenia o nim. Ludzie bywają ślepi na prawdę, oceniając książkę po okładce. Wyłapują jedynie słabości, które mogą wykorzystać ma swoją korzyść.

     I wreszcie trzecia rzecz, której się trzymał, było zaufanie do mocy, która, jak kompas, wskazywała mu kierunek. Ufał mocy, gdy jej podszepty ostrzegały go o niebezpieczeństwie i pozwalał jej wskazówkom się prowadzić. Nigdy nie zwątpił, chociaż czasem drogi, jakimi go wiodła, bywały pokrętne i dziwne. Posługiwał się mocą w walce, tańcząc z nią jak z partnerką podczas morderczego tańca z szablą, powalając wrogów u swoich stóp. Nawet na treningach nie rezygnował z jej użycia.

     Kylo szybko ocenił wzrokiem swojego przeciwnika, obserwując każdy ruch jego broni, mimo że znał styl walki każdego swojego rycerza. Vicrul lubił się popisywać, zresztą jak on sam czasami, do czego oczywiście się nigdy się nie przyznał. W końcu jako Wielki Mistrz Zakonu Ren musiał świecić przykładem a nie udawać próżnego snoba, któremu zależy na uwadze. Ap'lek skupiał się na szybkim ataku i powaleniu przeciwnika, niezależnie a jaki sposób. Prefererował szybkie style walki, ale często używał zamiast miecza swojego mandaloriańskiego topora. Natomiast Kylo miał swój własny styl, używając miecza i korzystając jednojednocześnie z mocy. Przez lata praktyki wypracował swój własny charakter ataku, jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny przez nikogo, z czego był dumny. Za każdym razem, czy to naprawdę, czy był to trening, dawał z siebie wszystko i nawet więcej, walcząc z pasją i ambicją. Nie zadowalał się remisem, a porażek nienawidził. Tak jak go uczono, musiał być zwycięzcą.

     Vicrul obrócił swój oręż dłoniach, trzymając go zdecydowanie i pewnie. Wolał walkę swoim wyżarzonym ostrzem kosy niż mieczem świetlnym, jak jego Mistrz. Szabla ciążyła mu w dłoni, wydając się ciężka i nieporęczna. Kosa dawała mu więcej pola do popisu oraz łatwiej się nią posługiwał, przez co Kylo zawsze się dziwił, jak on może takim czymś walczyć. Vicrul wielokrotnie pytał o to samo Kylo, wskazując na jego broń. Dla niego miecz o potrójnym ostrzu był głupotą. Prędzej sam sobie ręce poobcinałby, niż zranił swojego wroga. Ale jak to mówią: "O gustach się nie dyskutuje.". Tyczy się to także rodzaju preferowanej broni.

𝕊𝕜𝕒𝕣𝕓  ✧𝐊𝐲𝐥𝐨 𝐑𝐞𝐧✧Where stories live. Discover now