Cel, #1

197 26 3
                                    

Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego stojącego, przed moją bramą, machającego mi z wielkim uśmiechem. Boże, co on tutaj robi o 6 rano?

-Idź spać człowieku- mruknęłam, mijając go i zakładając kaptur kórtki. Cholerna Anglia i jej pogoda.

-Nie widzisz tej wspaniałej pogody?- dogonił mnie. On jest chory, prawda? Na przykład na niedojebanie mózgowe.

-Tak rzeczywiście, nigdy nie wiedziałam tak pięknej pogody w Londynie- czemu on nadal ze mną idzie. A kysz!

-Oj, no weź. Deszcz nie jest taki zły- spojrzałam na niego i wtedy zdałam sobie sprawe, że ten nierozumny człowiek, nie ma żadnego nakrycia- Tak w ogóle to gdzie idziesz?

-Nie twoja sprawa.

-O, bawimy się w zagadki!? Uwielbiam je!- krzyknął entuzjastycznie. Ile on ma lat? 6?- Idziesz na pidżama party?

-O 6 rano?

-Uczelnia?

-Nie.

-Praca?

-W niedziele?

-Idziesz do przyjaciółki.

-Nie masz czego inngo do roboty?

-Nie. To może- przeciągnął „e” do momentu kiedy krzyknął- IDZIESZ DO SKLEPU?

-Nie. Idź do przyjaciół. Do dziewczyny czy do kogoś.

-Moi przyjaciele śpią, a dziewczyny nie mam, ale jeśli jesteś chętna to, to miejsce będzie czekać na ciebie- prychnęłam. Co do kurwy?

-Ciebie pogrzało?- okej ten cały Harry działa mi na nerwy. Mam ochotę go walnąć. Sądziłam, że będę mogła w ciszy prześć się dookoła parku, ale ten natręt postanowił mi pokrzyżować plany.

-Nie, nie sądzę. Ej, nie znam twojego imienia! Podasz mi swoje imię?

-Nie.

-Oj, no weź.

-Jesteśmy sąsiadami od czterech lat!

-No przepraszam! Czekaj już wiem Miranda?

-Nie!

-Chwila- szepnął- MADISON! MASZ NA IMIĘ MADISON!- krzyczał, a ludzie przechodzący koło nas i nie tylko, patrzeli na nas z gniewem.

-Jesteś geniuszem.

-Możemy już wracać? Jest mi mokro.

-Pada deszcz, trudno żeby ci nie było mokro. I tak możesz już wracać.

-Ale ja chce z tobą.

-Jesteś ja wrzud na dupie- warknęłam na niego i zawróciłam na naszą ulicę. Jedymy rozwiązaniem pozbycia się go, jest schowanie się w domu.

Podeszliśmy pod moją furtkę, a Harry był wyjątkowo cicho, co mnie ucieszyło. Nie żegnając się, bo po co, ruszyłam pod drzwi. Otworzyłam je kluczami i kiedy chciałam wejść, ktoś, a dokładniej Harry, szturchnął mnie i wszedł pierwszy. Ten człowiek jest niemożliwy. Czemu musiał sobie ubzdurać, że jestem jakaś nowa. Cholerne przefarbowanie włosów z brązu na blond.

Spojrzałam do salonu, gdzie ten lokowaty łeb okupował mi kanape i przeskakiwał po programach. No świetnie i jak ja mam się teraz go pozbyć?

Cel |h.s|Where stories live. Discover now