1 - Powrót do szkoły

2.1K 42 3
                                    

Hermiona udała się do swojego przedziału, ręka w rękę ze swoim ukochanym, swoim chłopakiem, Ronem. Była bardziej niż podekscytowana tym nowym rokiem, podczas którego mogła się zrelaksować. Patrzyła na Rona, gdy szli.

Nie wydawał się bardzo podekscytowany. Jego matka zmusiła go do przyjścia, a Harry nie chciał już wracać, zaczynając pracę w Ministerstwie.

- Nie jesteś podekscytowany, Ron? - Hermiona spojrzała na niego z miłością, a on otrząsnął się z tego.

- Uh tak, jestem podekscytowany, tylko rozczarowany, że Harry'ego tu nie ma. - Doszedł do wniosku, gdy dotarli do swojego przedziału.

- Ale ja tutaj jestem, to dobrze, prawda? - Uśmiechnęła się, ale puścił jej rękę i otworzył drzwi przedziału, ukazując Ginny Weasley, Pansy Parkinson, Neville'a Longbottoma i Lunę Lovegood.

- Och, cześć! - Hermiona powiedziała nerwowo, gdy zobaczyła tam Pansy i usiadła.

- Jak myślisz, Hermiono, co robisz? Nie widziałaś Ślizgona po drodze? - Powiedział krzyżując ramiona. - Chodźmy. - Powiedział, ale została na swoim miejscu.

- Nie przesadzaj Ron, rozchmurz się, to nowy rok, nowe początki, nowi przyjaciele! – powiedziała Ginny i poklepała siedzenie obok niej. Prychnął, zamknął przedział i ze złością usiadł naprzeciwko Pansy.

- Mogę wyjść... - spróbowała Pansy.

-Bzdura! Zostań! Jesteś bardzo urocza. - powiedziała Luna, a Pansy wzięła drżący oddech i uśmiechnęła się do wszystkich, którzy odwzajemnili uśmiech, z wyjątkiem Rona, który prychnął i wyjrzał przez okno.

- Więc Pansy? Co robiłaś w święta? – zapytała Hermiona. Nie zamierzała sprawić, by było niezręcznie i zobaczyła uśmiech na twarzy Ginny, kiedy zaczęła rozmowę z ślizgonką. Pansy odwzajemniła uśmiech i zaczęła radośnie mówić, bojąc się ich zanudzić.

~OO~

Draco wszedł do przedziału i zobaczył Blaise'a i Theo grających w karty.

- Cześć. – powiedział Draco i odłożył swoje torby.

- Hej...

- Co tam Drake. - Powiedzieli w tym samym czasie, próbując skoncentrować się na grze, podczas gdy Draco chichotał.

- Mam wszystkich królów! Wygrałem! - Theo powiedział, rzucając karty w powietrze i sprawiając, że latały wszędzie.

- Oj! Może wygrałeś, ale to nie daje ci prawa do rzucania mojej talii kart, były drogie! - Blaise powiedział zirytowany i pochylił się, by zebrać swoje karty. Theo spojrzał na Draco i obaj zaczęli się śmiać z jego zachowania.

Były to karty, których królowie i królowe poruszały się jak fotografie, ale nie były to duże ruchy, tylko małe, podczas gdy joker po prostu skakał za róg swojej karty, powodując psoty, zmieniając jej kolor.

Blaise usiadł i spakował swoje karty.

- W każdym razie, jak się masz, Draco? Dbasz o siebie ostatnio? - spytał Blaise, patrząc na swoje lewe ramię. Draco zachichotał i potrząsnął głową patrząc przez okno.

Theo przechylił głowę i spojrzał na Blaise'a.

- Słuchaj, jesteśmy tutaj, jeśli chcesz porozmawiać. - Theo zaoferował uśmiechając się

- Nie martw się, całkowicie przestałem się przejmować, po prostu pozwoliłem tej ranie zagoić. Jestem... ponadto. - Westchnął i uśmiechnął się do siebie przez okno.

Jego przyjaciele kiwali głowami z uśmiechami na twarzy, cieszyli się jego szczęściem. Theo westchnął i położył się na krześle. Jak piękny będzie ten rok, miał dobre przeczucia. Theo nagle przytulił Blaise'a ze szczęścia, a Blaise dziwnie spojrzał na Draco, niezręcznie poklepując Theo po plecach. Theo uśmiechnął się jak głupek. Blaise uśmiechnął się i potrząsnął głową, spoglądając na swoją talię kart. Na górze była królowa serc i była piękna jej włosy lekko się kołysały. Uśmiechnęła się do niego lekko, a on uśmiechnął się na ten widok.

W tym roku tak, ten rok to miał być TEN, Merlin jeden wiedział. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Udało mu się, rzeczywiście udało mu się, faktycznie przeżył wojnę tylko z blizną, którą mógłby zignorować do końca życia, gdyby próbował. Mógłby to zrobić i być szczęśliwym i byłby tym podekscytowany! Może... może nawet spotkać dziewczynę, jakąkolwiek dziewczynę! Nie obchodziło go to.

Przeniósł wzrok na Draco, który wyglądał przez okno, potem przeniósł wzrok na okno i zobaczył urocze drzewa kołyszące się na wietrze, a głęboka, cudowna zieleń natury sprawiła, że ​​się uśmiechnął.

~OO~

- Słuchajcie wszyscy, zamierzam się przebrać, zaraz wrócę! - Pocałowała Rona w policzek i wyszła machając do przyjaciół. Nuciła radośnie do siebie, idąc małym korytarzem na tyły pociągu. Ktoś wyszedł z przedziału i zaczął iść przed Hermioną, do szatni.

Oczywiście rozpoznałaby go wszędzie, ale kto by nie rozpoznał? Zawsze ją dręczył gdy byli młodsi. Ale teraz jest inaczej, byli starsi, nie musiał być dla niej złośliwy, mógł ją przynajmniej zignorować. Westchnęła, cieszyła się, że są dwie przebieralnie dla różnych płci, więc nie musiała czekać, aż się przebierze.

Wszedł i odwrócił się, aby zamknąć drzwi, kiedy nawiązał z nią kontakt wzrokowy. Spojrzała za siebie bez emocji, podobnie jak on.

To było niezręczne, bardzo niezręczne.

Przez ostatnie sześć lat dręczył ją, sprawiając, że czuła się źle z powodu bycia tym, kim była, kiedy nawet nie mogła tego kontrolować. Poniżał ją, powiększył zęby, naśmiewał się z jej włosów i musiał ją nienawidzić, ponieważ tak powiedział jego ojciec, a na dodatek patrzył, jak torturuje ją jego własna ciotka, stojąc z boku i obserwując, jak to wszystko się dzieje, krzyki Granger wciąż go prześladowały, dlaczego by nie? To było niesamowicie bolesne. A co najgorsze, zdał sobie sprawę, że to w co wierzył przez całe swoje życie, było kłamstwem! Nie miała błotnistej krwi! Jej krew wyglądała jak jego, dokładnie jak jego!

Poczuł wstyd.

Wołała jego imię wiele razy i powtarzało się to w jego głowie w kółko. Płakała, wołając go, by jej pomógł. Powinien potajemnie wypuścić Rona i Harry'ego, aby poszli jej pomóc, ale tego nie zrobił. Powinien jej pomóc, kiedy wołała jego imię, ale tego nie zrobił. Powinien posłuchać Dumbledore'a, dołączyć do lepszej, dobrej strony i uciec od swojej szalonej rodziny, ale tego nie zrobił.

Pospiesznie zamknął drzwi i zaczął się przebierać.

Serce Hermiony opadło, kiedy nawiązała z nim kontakt wzrokowy. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Był tam, chłopak, do którego zwróciła się o pomoc, ale czego się spodziewała? Żeby jej pomógł?

Wyśmiała tę myśl. Dlaczego miałby?

Jego twarz wyglądała na winną, jakby rzeczywiście zamierzał jej pomóc, było to wyryte w jej oczach za każdym razem, gdy mrugnęła, widziała jego winną twarz, ale stał z boku i milczał.

RedamancyWhere stories live. Discover now