Pomoc z Zewnątrz

71 6 2
                                    


- Niestety, chyba jednak remont jest konieczny. - Alice była pogrążona w rozmowie przez telefon. - to miejsce się dosłownie sypie. Ani się obejrzysz, a zwierzęciu coś się stanie. A to na pewno nie byłaby dobra reklama dla zoo. No wiesz, dzieci tę wydrę uwielbiają, chociaż ja nie wiem, co w niej takiego fajnego.
- Im ludzie starsze, tym głupsze. - skwitował krótko obiekt rozmowy, czyli wydra Marlenka.
- Co? Przesiedlić? Do kogo? - z tych słów, wypowiedzanych przez Alice, Marlenka nie wnioskowała nic dobrego. - No coż, to chyba jedyne wyjście. OK, zajmę się tym.
- Hę? Jak to przesiedlić? Nie! Protestuję! Zresztą nic poważnego się nie dzieje! - w tym momencie tuż za wydrą spadł kawał tynku. - No, wystarczy może szpachlowanie... Ale ja się stąd nie wyniosę ani na chwilę!!!
Niestety, gniewne fuknięcia wydry były dla ludzi niezrozumiałe.
- No... No... Tak... Nie! Aha... Dobra! - rozmowa Alice wyraźnie zeszła na lepszy tor. - Do basenu pingwinów, tak? A nie pogryzą się? Ja tam się nie znam.
Wydra skrzywiła się na myśl o ugryzieniu pingwina. Zaraz jednak się rozpromieniła, gdy dotarło do niej, że pomieszka z pingwinami. Szybko poleciała spakować swoją piłkę (bez piłki to jak bez łapki), gitarę i parę innych drobiazgów.
- No dobra futrzaku, gdzie jesteś? Przenosimy cię do tych nie-do-końca-ptaków. I nie próbuj się... Hę?
Zdziwienie Alice było zrozumiałe - zwykle wydra unikała łapania w ręce, a teraz dosłownie wskoczyła strażniczce w ramiona, z workiem bagaży w zębach.
***
- Kowalski, i co? Jakie wyniki inwigilacji? Czy to, o czym gadała Alice miało coś wspólnego z nami?
- Tak, szefie - potwierdził Kowalski, który właśnie wrócił z przeszpiegów - Wszystko wskazuje na to, że Marlenka pomieszka z nami na czas remontu jej wybiegu... Który, technicznie rzecz biorąc, nadaje się tylko do tego.
- Co? Marlenka? U nas? O kurczę! Chłopaki, zbiórkaaaa!!!
Pingwiny zebrały się w szeregu.
- Dobra, koledzy, rozpoczynamy operację "Przywitać gościa". Skupcie się! Pierwszy raz przyjmujemy pod nasz dach kogoś z zewnątrz, w dodatku SSAKA! A one mają specyficzne potrzeby. No i wiecie - wszędzie gubią kłaki. Kowalski, priorytety.
- Musimy zapewnić miejsce do spania...
- Świetnie. Brać kilofy, łupiemy nową pryczę... Gość musi mieć jak najwygodniej.
- Ale, szefie, nową pryczę? Pamięta pan, co się stało, kiedy łupaliśmy nasze? - wtrącił się Szeregowy.
Skipper chwilę postał, milcząc...
- Marlenka prześpi się na karimacie! - postanowił w końcu.
***
- Proszsz... Leć do pingwinów - powiedziała Alice, wypuszczając Marlenkę do ich basenu. - Teraz będę musiała tu dźwigać jeszcze więcej ryb... Ech, co za praca...
Alice odeszła, by nakarmić inne zwierzęta ("głupie, żarłoczne zwierzęta"), a w tym czasie wydra już wygramoliła się na wysepkę pingwinów. Przywitała ją głucha cisza.
- Pewnie są w środku. Dziwne, o tej porze zwykle mają te swoje "wojskowe ćwiczenia". No nic, wchodzę... - wydra popchnęła miskę, służącą za właz i wgramoliła się do środka, znów ściskając w zębach worek z bagażem podłapnym. Planowała zaskoczyć pingwiny (nie wiedziała o przeszpiegach Kowalskiego), dlatego nie weszła drzwiami dla gości, lecz włazem pod miską. Chciała przywitać pingwiny słynnym "Cześć, chłopaki!!!", jednak gdy zeszła po drabince do bazy i chciała wydać swój powitalny okrzyk, zamurowało ją...
***
- CZEŚĆ, MARLENKO! - krzyknęły chórem pingwiny, ustawione w szeregu i czekające tak najwyraźniej od dłuższego czasu. Na suficie wisiał wielki transparent z napisem "WITAMY U PINGWINÓW!"
- Ym... Cześć. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, skąd wiecie o moich przenosinach, ale mniejsza. Cześć, chłopaki!!!
- Jednak postawiła na swoim - warknął pod nosem Kowalski.
- Witaj, brązowooka - rzekł uroczyście Skipper - miło nam cię powitać w naszych skromnych progach. Ile tu będziesz?
- Na cały czas remontu wybiegu. Alice mówiła, że potrwa to nie krócej niż 2 tygodnie.
- Świetnie! Posłuchaj, będziesz spać tutaj - wskazał skrzydłem na matę - Szeregowy wyrzekł się swojego kocyka, by było ci ciepło.
- Kowalski powiedział, że przed wychłodzeniem będzie mnie chronić warstwa tłuszczu - Szeregowy znacząco poklepał się po brzuszku.
- Dziękuję, Szeregowy, to takie miłe z twojej strony - powiedziała wydra, przytulając pingwinka.
- To było warte i wychłodzenia... - mruknął cichutko Szeregowy.
***
- Panowie, spisaliśmy się na medal! - rzekł Skipper, kiedy wracali z dzisiejszej misji (kot Maks nie mógł zejść z drzewa - nic nie pomogły uwagi Kowalskiego, że koty są do tego przystosowane). Było późno, około 21. Pingwiny były strasznie wyczerpane i chciały już tylko spać.
- Cześć! - przywitała je Marlenka, chowając gitarę za plecami. Zapamiętać: większa ostrożność przy graniu.
- Czeeeeeeeeeeeeeść. - ziewnął Skipper. - Dzisiaj sekwencję "Światła gasną" rozpoczniemy godzinę wcześniej. - nacisnął na przycisk. Lampy się wyłączyły, a pingwiny, życząc sobie dobrej nocy, wyłożyły się na pryczach.
- No dobrze. Ja też już się położę... Dobranoc - szepnęła, gładząc pieszczotliwie łapką swoją gitarę.
***
Pingwiny wstały wcześniej, aby zdążyć na poranny trening, a przedtem zjeść śniadanie.
- Uwaga. Cichutko, panowie. Nie budźmy wydry - szepnął Skipper, po czym na palcach przekradli się do kuchni. Ale...
- Cześć, chłopaki!!! - wydra już dawno była na łapkach i najwyraźniej nie próżnowała. - Kto chce sushi?
- Panowie - rzekł Skipper - Czuję, że będzie fajnie mieszkać z Marleną.
- A tak w ogóle, to nieco posprzątałam twój gabinet, Kowalski. Naprawdę, to był podręcznikowy przykład ptasiego niechlujstwa.
- Sam jakoś nie mogłem się na to zdobyć... Jednak ssaki mają zalety - skomentował naukowiec. Wszedł do gabinetu i jego oczom ukazał się ład i porządek: coś, czego dawno nie widział. - Marlenko, mam u ciebie dług wdzięczności.
Kowalski postanowił, że jednak nie powie chłopakom o tym, że w nocy musiał wstawać i przewracać wydrę na drugi bok, bo tak mu przeszkadzało jej chrapanie.
Dzień minął świetnie - Marlenka pomogła pingwinom zrobić obiad, odkurzyć i wyrzucić śmieci (głównie to były rachunki za telefon Rico). Zgodziła się też popilnować bazy, kiedy pingwiny będą na patrolu ("I pamiętaj - podkreślał Skipper - jeśli przyjdzie Ogoniasty, zamknij mu drzwi przed nosem").
Pingwiny wróciły z patrolu bardzo późno. Kiedy weszły do środka, wydra już dawno spała, zwinięta w kłębek. Widać było, ze dopełniła obowiązku - drzwi dla gości były zablokowane rakietą tenisową.
- Słodziuchna jest, jak śpi. - przyznał Skipper, kiedy pingwiny położyły się na swoich pryczach.
- Co racja, to racja. - mruknął Kowalski, zakładając nauszniki.
***
- Maurice! Przynieś mój królewski kamień do ostrzenia paznokietków! Mort, zrób mi koktajl bananowy! No proszę was, ja nie mogę wszystkiego robić sam!!! - umęczony Król Julian XIII wyłożył się na swoim tronie.
- Najgorsze jest to, że pingwiny wstają wcześniej i zakłócają mój spokój swoimi bardzo porannymi ćwiczeniami. To jest spisek wymierzony we mnie, a zamieszane jest w niego całe zoo!
- Czemu tak myślisz? - spytał się Maurice.
- Niemądry palczaku - rozpoczął król - przecie widzisz chyba, że pingwiny mają więcej czasu dzięki Marlenie, tak?
- Skąd wiesz?
- Wczoraj własnołapnie złamała mi nos drzwiami. Ale mniejsza o to. Marlena mieszka u nich, bo się jej dom sypie. Się jej dom sypie, bo go partacko zbudowali. Go partacko zbudowali, żebym ja teraz miał mniej świętego spokoju!!!
- Taaa... Na pewno... - Maurice miał pewne wątpliwości co do tej tezy.
***
Minęło 15 dni. Wybieg wydry został wyremontowany (król Julian wysłał nawet Morta, by się przekonał, czy nie ponawiają spisku - Mort wócił cały i zdrowy, bez oznak przygniecenia spadającym tynkiem czy czymś takim. To uspokoiło Ogoniastego).
- To chyba pora, żebyś wróciła do domu, Marlenko. - zauważył Skipper, kiedy stali na wysepce w blasku porannego słońca.
- Chyba tak - przyznała wydra - fajnie się z wami mieszkało, chłopaki.
- I nawzajem - zapewnił Kowalski, chowając nauszniki za plecami.
- To ja już będę lecieć. A, i jeszcze raz dzięki za pożyczenie koca, Szeregowy - powiedziała wydra, powtórnie ściskając pingwina. Reszta załogi patrzyła na to z frustracją.
- Pa, chłopaki! - zawołała wydra, wskakując do wody. Popatrzyli jeszcze, jak wyszła na brzeg i puściła się biegiem w kierunku swojego domu.
***
- Może pójdziemy na spacer? - zaproponował Szeregowy.
- Nie mam czasu. Phi - prychnął Kowalski, patrząc na Szeregowego z ukosa.
- Ani ja. Phi - wyrzęził Rico.
- Szefie, co im się stało?
- Nie wiem, Szeregowy - odpowiedział Skipper. A kiedy Szeregowy się oddalił, dodał jeszcze cicho "Phi...".

KONIEC

nowa era XD [PoM]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt