Oropher. Władca Zielonego Lasu. Ojciec Thranduila. Elf, który zginął w trakcie pamiętnej bitwy na Dagorlad.
Każdy zna koniec jego historii. Jej początek dla wielu jest jeszcze tajemnicą.
Wspomnieniem, do którego sam Oropher nie wraca zbyt często.
...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
•••
Eryn Galen. Zielony Las. Ukochane miejsce króla Orophera. To właśnie w nim zostawił on dużą część serca. To tutaj odnalazł ukochaną. To tutaj na świat przyszło jego jedyne dziecko – Thranduil. Ten las był dla niego czymś więcej niż dużym nagromadzeniem drzew. Był on bowiem jego domem. Miejscem, gdzie zaczął naprawdę żyć.
- O czym myślisz? – Głos Miriam przywrócił Orophera do rzeczywistości. Właśnie dlatego gwałtownie odwrócił się w swoją prawą stronę. Jego oczy napotkały jasnowłosą elfkę, która usiadła na trawie tuż koło niego. Jej twarz oświetlana była przez światło gwiazd oraz księżyca, który wisiał wysoko na niebie.
- O niczym konkretnym – odparł, na co ta uniosła jedną brew, a następnie wygodnie położyła głowę na jego ramieniu.
- Nie potrafisz przy mnie kłamać – odparła cicho. Oropher uśmiechnął się pod nosem. Miriam miała rację. – Myślisz o siostrze, prawda? – zapytała, mając w pamięci ich rozmowę z Morii. Rozmowę o Lúthien, która Oropherowi nieodłącznie kojarzyła się z gwiazdami. To z nią miał on bowiem w zwyczaju je oglądać.
- Czasami zapominam jak dobrze mnie znasz – westchnął, na co ta lekko się uśmiechnęła. – Thranduil już śpi? – Miriam pokiwała twierdząco głową.
- Trochę marudził, ale Silvia już się nim zajęła – wyjaśniła. – Dlatego mamy teraz trochę wolnego czasu – powiedziawszy to, podniosła się z jego ramienia. Ich spojrzenia skrzyżowały się. – A jak jesteśmy już w temacie twojej siostry...
Oropher spiął się nieznacznie.
- Opowiedz mi swoją historię – zaczęła, chwytając go za chłodną dłoń. – Znam jedynie jej urywki. Chcę poznać całość... Z najmniejszymi szczegółami. – Srebrnowłosy przełknął ślinę. – O nic tak bardzo cię nie proszę – dodała kojąco. – Mam wrażenie, że pomimo tych wszystkich lat wiem o tobie stosunkowo mało... Poza tym. Taka rozmowa dobrze ci zrobi.
Król Zielonego Lasu nie odrywał spojrzenia od swojej żony. Na jej twarzy widniał szczery oraz mały uśmiech. W oczach świeciły się iskierki ciekawości. Oropher wziął głęboki oddech oraz przeniósł wzrok na rozgwieżdżone niebo. Miriam zasługiwała na poznanie jego przeszłości jak nikt inny. W końcu nadszedł czas, aby dowiedziała się o wszystkim. O tym od czego podświadomie uciekał przez tyle lat.
- Ostrzegam – zaczął elf. – Zapowiada się długa rozmowa. – Miriam pokiwała twierdząco głową, jeszcze mocniej chwytając jego dłoń.
- Jestem na nią gotowa. – Oropher zerknął na nią z ukosa. W przeciwieństwie do jasnowłosej on raczej nie był na nią gotowy. Właśnie dlatego wziął jeszcze jeden głęboki oddech.
- Wszystko zaczęło się na długo przed Wojną Gniewu. W miejscu, które niegdyś nazywałem domem...
•••
Wiem, jestem szalona. Wcześniej przy Oropherze było trudno bo musiałam opisywać drugą erę. Teraz jest jeszcze trudniej bo muszę opisywać pierwszą erę. Także życzcie mi powodzenia 😅
Ważne! W tym ff uznaje Orophera za syna Thingola tak jak zrobiłam to w ff o nim i Miriam. Ta teoria jest cudowna i nikt mi nie wmówi, że Oropher nie jest synem Thingola!
Mam nadzieję, że ff się spodoba i zostaniecie ze mną do końca. Jak na razie przewiduje niecałe 10 rozdziałów (ale znając mnie to może się jeszcze zmienić😂)