Wzruszyła ramionami i przeczesała wzrokiem okolicę. Szybko dostrzegła to, czego szukała. Dużych rozmiarów kamień leżał jakieś dwadzieścia metrów dalej. Nieśpiesznie podeszła do niego i szarpnęła. Jęknęła. Był za ciężki, aby go podnieść. Postanowiła go turlać i nie szło jej wcale najgorzej, choć mięśnie i dłonie bolały. Jakoś nie czuła tego bólu, jedynie ten wewnętrzny, który pulsował i piekł coraz mocniej.

Zdołała wepchnąć kamień na pniak, na którym niedawno siedziała. Położyła go na skraju pnia, aby mogła go potem łatwo przewrócić. Weszła na niego i złapała za zwisający z gałęzi kawałek materiału. Obwiązała go wokół szyi. Przełknęła ślinę. Zawiązała mocniej, tak że nawet teraz ledwie oddychała. Nogi trzęsły się jej, a z oczu płynęły łzy. Odchyliła głowę do góry, spoglądając na gałąź i napięty materiał. Kamień poruszył się pod jej nogami, powodując, że serce podeszło jej do gardła. Zdołała jednak jeszcze go utrzymać. Odwlekała ten moment, a materiał coraz bardziej wżynał się w jej szyję. To już bolało. Jak będzie musiało boleć, gdy przewróci kamień i zawiśnie?

Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła? Mogła się pośpieszyć, teraz już byłoby po wszystkim, a ona przestałaby istnieć. Na co czekała? Na co jeszcze liczyła? Zwlekała, aby ktoś ją uratował? Tutaj przecież nie było nikogo, a od obozu dzieliło ją wiele kilometrów. Dlaczego musiała akurat teraz tyle myśleć, gdy wcześniej szła otępiała, jakby była unoszącą się w powietrzu, nieistniejącą mgiełką? Czy każdy przed śmiercią tyle myślał?

Potrząsnęła głową. Nie. Niektórzy nie mieli okazji, aby myśleć. Niektórzy umierali nagle, nawet się nie spodziewając. Ona się spodziewała, zresztą była tego pewna. Tak pewna jak tego, że stoi teraz na kamieniu, że do jej szyi jest przywiązany kawał materiału. Że słońce pada przez liście na jej twarz, że Lucian nie żyje. Tak samo pewna była tych rzeczy, jak tego, że zaraz umrze. Ile jeszcze? Postanowiła odliczać w myślach. 

Dziesięć

Zatrzymała się i przełknęła ślinę. Więc koło ruszyło. Teraz już nie było odwrotu. Gdy doliczy do zera, to przewróci ten cholerny głaz.

Dziewięć

Dlaczego tak wolno liczyła? Musiała przyśpieszyć. Im dłużej będzie liczyć, tym dłużej będzie cierpieć. Czy nie chciała umrzeć i już nie cierpieć? Dlaczego więc tak powoli liczyła, dlaczego przedłużała to cierpienie?

Osiem

Ile czasu odlicza? Kilka sekund, czy kilka dni? Wydawało jej się, że zatrzymała czas. Liście poruszały się, jakby drzewa znajdowały się w wodzie. Jakiś ptak próbował wylądować nieopodal, ale na moment jakby zawisł w powietrzu. Jak trzmiel nad kwiatkiem. Dlaczego wszystko zwolniło?

Siedem

Pisk w uszach spowodował, że na chwilę przymknęła oczy. A gdy je otworzyła, świat nagle przyśpieszył.

Sześć

Ptak wylądował, zakrakał i popatrzył na nią. Czemu zakrakał? Przecież nie był wroną, był kolorową papugą. Czemu zakrakał?

Pięć

Dlaczego wszystko nagle tak bardzo przyśpieszyło?

Cztery

Dlaczego to już tak blisko?

Trzy

Czemu nie mogę znowu zwolnić? 

Dwa

Dlaczego czas leci tak szybko!?

Jeden

Ja nie chcę umierać!

Zero

Zrób to!

Odchyliła się i kamień zatoczył się, spadając z pniaka.

Materiał zacisnął się na jej szyi.

Dlaczego tak bardzo boli?

Ja nie chcę umierać!

Nie chcę!

Wzrok zamazał się. Czuła tylko jak się szamocze. Czuła, że pniak jest tylko kilka centymetrów pod nią. Za daleko. Zdecydowanie za daleko. 

Żałuję, żałuję tego. 

Coś złapało ją biodra i podniosło do góry.

Powietrze. Dlaczego znowu cię czuję?

Chłodne ostrze dotknęło jej szyi i delikatnie nacięło skórę, ale zdołało dostać się pod materiał. Przecięło go. Spadła na ziemię. Nie, nie spadła. Została położona. Delikatnie. Wzrok nagle wrócił.

— Znalazłem cię, na wszystkie światy, znalazłem cię na czas — jęknął mężczyzna.

Dlaczego wyglądał jak Lucian?

— Lucian? — wyszeptała niemal bezgłośnie.

Kiwnął głową.

To bez wątpienia był Lucian. Przełknął ślinę.

— Wszystko ci wytłumaczę.








Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now