Rozdział VI

58 9 21
                                    


Zeszli nieco na bok, nie chcąc, aby ktokolwiek ich usłyszał. Stanęli wszyscy w piątkę w ciasnej wnęce, co pewnie wyglądało dosyć podejrzanie, ale było to lepsze wyjście, niż gdyby ktoś ich usłyszał. To o czym rozmawiali, mogło stanowić dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Elin razem z Nitrą oparły się o ścianę na końcu komórki. Miały stąd ciekawy widok na migające na korytarzu sylwetki nieletnich, którzy wracali ze śniadania. Nikt zdawał się ich nie dostrzegać, wszak stali w półmroku. Centralnie między nogami Elin stał spory kosz na śmieci, a wzdłuż obu stron wnęki ciągnął się regał z różnymi ustrojstwami i prowizorycznymi narzędziami, pędzlami, farbami i różnymi pojemnikami. 

— Spotkamy się dziś, kiedy zgasną wszystkie światła — oznajmiła po krótkim czasie Elin, gdy jej oczy przywykły do półmroku i mogła bez trudu dojrzeć twarze pozostałych. Lucian stał nieco przygarbiony i naburmuszony, przed nim widziała podenerwowanych bliźniaków Alojzego i Aleksa, którzy pocierali dłońmi ze zdenerwowaniem. Nitra natomiast założyła nogę na nogę i oparła się o ścianę, wyprężając swoją pierś i patrząc na wszystkich tym swoim ponętnym wzrokiem. — Myślę, że łazienka numer sześć będzie odpowiednia, to niemal naprzeciwko mojego pokoju.

Wszyscy kiwnęli głowami.

— Co potem? — zapytała Nitra i przygryzła z zaangażowaniem dolną wargę.

— Udamy się do Luciana, a stamtąd przejdziemy do zewnętrznego świata.

— Żartujesz sobie? — oburzyła się rudowłosa. — Że niby u niego w pokoju jest jakiś portal?

— Coś na ten kształt, Lucian sam go zrobił.

Nitra spojrzała teraz z podziwem na chłopaka, którego niedawno wyśmiewała z powodu kucyka.

— Chcesz powiedzieć, że dzięki niemu wyjdę na wolność? Do świata, o którym uczymy się w szkole?

— Dzięki niemu i wiedz, że ten świat, o którym tutaj słyszysz, to tylko namiastka tego, co czeka po drugiej stronie — przytaknęła Elin i uśmiechnęła się z dumą. To dziwne uczucie wypełniało ją całą. Była przeszczęśliwa.

Nitra odepchnęła się od ściany i wyprostowała. Podeszła do Luciana, popychając zastawiających przejście bliźniaków.

— Jeśli rzeczywiście wyjdę stąd dzięki tobie, to będę mieć u ciebie wielki dług.

Lucian popatrzył na nią zaskoczony.

— No widzisz, da się. Twoja miła wersja jest zdecydowanie lepsza.

— Nie tobie oceniać — fuknęła i wróciła na swoje miejsce, łokciem szturchając Elin. — W takim razie do wieczora, mam nadzieje, że to nie jest jakiś głupi żart. Już się zdążyłam zaangażować. Chyba zaczęła się wam próba, przynajmniej z tego co słyszę.

Elin dopiero teraz usłyszała echo nauczycielki, która ponaglała wszystkich nieletnich, którzy już za dwa dni mieli dostąpić zaszczytu przeniesienia. Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała na Luciana, który ruszył szybkim marszem, wychodząc z wnęki.

— Widzimy się w nocy — rzuciła jeszcze Elin na odchodne i w biegu uścisnęła Nitrę, co wyglądało jak coś pomiędzy przytuleniem, a klepnięciem w ramię. Bliźniakom natomiast skinęła jedynie głową.

U boku Luciana potruchtała korytarzem, wbiegając po chwili na salę jadalną. Przed podwyższeniem ustawił się rząd wszystkich osób z rocznika, który w tym roku kończył osiemnaście lat. Na oko mogło ich być nieco ponad stu. I nawet z nimi, cała ta sala wyglądała teraz na niezwykle opustoszałą. Po wszystkich podłużnych stołach poniewierały się brudne naczynia i reszki jedzenia. Pięciu nieletnich ładowało je do sporych, dwukołowych wózków. Współczuła im. Wiedziała, że będą to robić od teraz, przez cały ten dzień, a potem noc. Zdarzało jej się wykonywać te zadania może cztery razy w życiu. Przeważnie byli za to odpowiedzialni nieletni, którzy coś przeskrobali poprzedniego dnia. Jeśli zdarzył się dzień bez winnych, wtedy po prostu losowano. Elin dwa razy sprzątała resztki za karę, a dwa razy miała pecha i losowanie jej nie sprzyjało.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now