1. Changes

1.2K 63 47
                                    

Miasto Flagstaff w północnej części stanu Arizona było sennym, niczym nie wyróżniającym się miejscem jakie można minąć na trasie L40, która ciągnęła się aż do stanu Kalifornia. Jedyne czym Flagstaff mogło się poszczycić, było Obserwatorium Lowella, jedno z najstarszych obserwatoriów astronomicznych w Stanach Zjednoczonych. Po za tym nie miało nic szczególnego do zaoferowania. Stanowiło zazwyczaj jedynie przystanek w drodze do Phoenix, stolicy i jednocześnie największego miasta Arizony. Większość młodych ludzi uciekała z prowincji do wielkiego kotła pełnego hałasu i zgiełku, które wabiło swoimi neonami i obietnicami dostatniego życia. Tam, gdzie inni kierowali się ku południu, zostawiając za sobą największe cuda przyrody, on zapakowawszy zakupy na tylne siedzenie swojego białego wozu, ruszył w przeciwnym kierunku. 

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, sprawiając iż półpustynny krajobraz Arizony pokrył się fioletem i czerwienią. Miał przed sobą niewiele ponad półtorej godziny drogi. Jego celem był Rezerwat Hopi, który od niemal siedmiu lat stanowił coś na wzór domu. O tym, który opuścił, starał się nie myśleć. 

Sunąc po szerokiej dwupasmówce, jego wzrok co jakiś czas przyciągały skaliste wzgórza, które mimo wszystko nie mogły się równać z Monument Valley. Czerwone, wysokie formy skalne, będące pozostałością po morzu sprzed ponad dwustu milionów lat, skutecznie przyciągały turystów, oraz filmowców. Jemu jednak do szczęścia wystarczał krajobraz, który dla wielu wydałby się nudny i monotonny. Kamieniste, półpiaszczyste równiny zdobiły wysokie kaktusy, oraz ubogie kępy suchych traw. Mimowolnie pomyślał o tym, jak bardzo różnił się ów widok od miejsca w którym się urodził i wychował. Czasami, w chwilach tak rzadkich jak ta, pozwalał sobie na wspomnienia. Przed jego oczami nagle pojawiał się deszczowy las, osnuty niemal nieznikającą, mlecznobiałą mgłą. Wciąż potrafił przypomnieć sobie zapach ogrodu po deszczu, w myślach słyszał szelest mokrych liści poruszanych chłodnym, orzeźwiającym wiatrem. W Arizonie deszcz był rzadkością, a jeśli już się pojawiał, był silny, gwałtowny i pełen trzaskających na oślep piorunów. Nie miał nic wspólnego z delikatnym, trwającym czasami całe dnie, deszczem północnej Anglii. 

Jednak tamten świat, pełen zieleni, rzek i rzeczułek, wilgotnych mgieł, deszczu oraz wiatru, był już tylko wspomnieniem. Tak samo jak ludzie, którzy byli jego częścią. Półpustynne równiny kazały mu wierzyć, że jest w innym świecie. Palące słońce i suche powietrze powoli wypalały bolesne wspomnienia. Kurczowo trzymał się tej myśli i równie mocno zaciskał dłonie na kierownicy wiedząc, że pustynia nie pozbędzie się jednego. Czarnego, rzucającego się w oczy jak neon tatuażu, który wciąż nie pozwalał mu do końca zapomnieć. Był piętnem, oraz przypomnieniem wszystkich rzeczy jakich się przed laty dopuścił. Był brzemieniem, które spaliło wszystkie mosty jakie prowadziły do domu. 

*

Zapadł już zmierzch, gdy zaparkował przed sporych rozmiarów przyczepą kempingową. Keystone Cougar służyła mu za pełnoprawny dom i chociaż w przeszłości nie wyobrażał sobie mieszkać w czymś mniejszym niż dwór, teraz czuł się usatysfakcjonowany mając dla siebie niemal luksusowe, klimatyzowane kilkadziesiąt metrów. Przedsionek zbudował za kupione w mieście drewno, które własnoręcznie pomalował. Wciąż na jego widok czuł lekką dumę.

- Spokojnie, Nero - powiedział do psa, który podbiegł do niego i zaczął podskakiwać na widok swojego pana niosącego torby z zakupami. Zapach świeżego mięsa drażnił nozdrza głodnego zwierzęcia. 

Pies w tych okolicach był rzadkością. Półpustynne stepy ubogie w cień i wodę, nie sprzyjały rozmnażaniu się dziko żyjących watah. Pies był wilczurem z domieszką obcej krwi. Nie ujmowało to jednak jego wyglądowi, a dodawało siły. W tym przypadku skundlenie miało pozytywne skutki uboczne. Draco wciąż pamiętał małego szczeniaka, błąkającego się przy autostradzie. Nie wiedział dlaczego, ale postanowił zabrać ze sobą ledwo żywe stworzenie i poświęcił kolejne miesiące na pielęgnowanie i szkolenie psa tak, by ten pilnował przyczepy i nigdzie nie odchodził, gdy jego nie ma w domu. 

HERO - DRAMIONE - OPOWIADANIE KRÓTKIE - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now