1

629 26 19
                                    

       

Był niezwykle ciepły i słoneczny jak na tę porę roku, dzień i w dodatku w tak deszczowym miejscu, jak Londyn. Szłyśmy właśnie z Ginny i jej niespełna dwuletnim synem Jamesem w kierunku stadionu, na którym treningi odbywały ministerialne drużyny Quidditcha. Wprawdzie koniec marca to jeszcze nie czas rozgrywek, ale dzisiaj miał się odbyć sparing pomiędzy departamentem Przestrzegania Prawa Czarodziejów, pod wodzą nowego trenera, mojego najlepszego przyjaciela, a prywatnie męża Ginny — Harry'ego Pottera, a departamentem Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

— Cześć, dziewczyny — przywitał się z nami czarnowłosy, kiedy przechodziłyśmy obok barierki odgradzającej boisko od trybun.

— Cześć, Harry. — Uśmiechnęłam się do niego. — Stresik jest?

— Nie — odpowiedział stanowczo.— Żałuję tylko, że dzisiaj nie mogę skorzystać ze wszystkich zawodników. Malfoy narzeka na ból pleców, a chciałem sprawdzić, czy nie wyszedł z wprawy przez te dwa lata.

— To Malfoy wrócił? — zapytałam niby od niechcenia, próbując ukryć swoje zdziwienie.

— Nie wiedziałaś? — zapytał, patrząc wymownie na swoją żonę.

— Miałam ci powiedzieć, ale... — odpowiedziała skruszona rudowłosa. — Nie chciałam cię denerwować.

— Wybaczcie dziewczyny, ale muszę wracać do swoich obowiązków, zobaczymy się po meczu — pożegnał się i ruszył w kierunku ławki rezerwowych.

— Myślałam, że sam cię poinformuje, że wrócił — zaczęła Ginny, przerywając niezręczną ciszę, która powstała między nami.

— Nie pisał do mnie, odkąd związał się z tą całą Miriam — odpowiedziałam, próbując nie dać po sobie poznać, że jest mi z tego powodu w pewien sposób przykro. — Zresztą myślę, że to już i tak nie ma znaczenia.

— O wilku mowa... — rzuciła i czym prędzej zaczęła się oddalać.

— A ty dokąd?!

— Zaraz wrócę.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam go. Nic się nie zmienił przez te niespełna dwa lata. Wysoki, dobrze zbudowany, z tym samym czarującym uśmiechem na ustach, w którym zakochałam się kilka lat temu, kiedy skończyła się wojna, a my poznaliśmy się na nowo bez wcześniejszych uprzedzeń i wzajemnej nienawiści.

Muszę przyznać, że to był piękny czas. Wspólne wypady za miasto, godziny rozmów na przeróżne tematy, dziesiątki wymienianych dziennie wiadomości i ten niewyobrażalnie dobry seks, zdecydowanie lepszy od tego, który uprawiałam z Ronem. W tamtym momencie mojego życia czułam się niczym bohaterka ckliwej komedii romantycznej, ale wszak nie wszystko może trwać wiecznie.

On też mnie zauważył, nasze spojrzenia spotkały się tylko na ułamek sekundy, ale i tak poczułam, jak moje nogi miękną, a serce zaczyna bić nieco szybciej. Opuściłam na chwilę wzrok, żeby się uspokoić, a gdy ponownie go podniosłam, Draco szedł już równym krokiem w moją stronę. Spanikowałam. Wzięłam na ręce małego Jamesa, który do tej pory siedział grzecznie w wózku i już chciałam odejść, kiedy za swoimi plecami usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

— Witaj, Hermiono — powiedział. — Cześć, mały — dodał, wyciągając dłoń ku młodemu Potterowi.

— Cześć. — Uśmiechnęłam się, udając, że jego obecność nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.

— Co słychać? — zapytał, jakby nigdy nic, opierając się o barierkę i wlepiając we mnie swoje piękne stalowe spojrzenie.

— U mnie po staremu — odpowiedziałam bez zastanowienia, modląc się, by odszedł, zostawiając mnie w spokoju.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 20, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Gra pozorówWhere stories live. Discover now