Rozdział 6, gdzie Bakugou zamyka niedokończoną sprawę

339 30 28
                                    

-Spieprzaj- powiedział Bakugou, gdy Kaminari, mimo wcześniejszych uprzedzeń, ponownie przełożył rękę przez jego głowę.

Podniósł się z łóżka Miny, u której siedział wraz z całą feralną siódemką w pokoju, pomagając w matematyce, i wyszedł z pomieszczenia przez ścianę. Todoroki jako jedyny nie obejrzał się za odchodzącym Bakugou, odłożył jedynie długopis, przerywając rozwiązywanie zadania.

Mimo, że od spotkania Katsukiego z jego matką minął miesiąc, duch ciągle tkwił w pewnym stanie melancholii. I chyba tylko Shoto zdawał się to zauważać, ponieważ cała reszta uważała to za zwykłe napady złości, takie jak w gimnazjum.

Przerwali korepetycje, kiedy ich przedostatnia deska ratunku wyszła z pokoju. Iida nie dawał sobie rady z nauczeniem trygonometrii piątki kolegów, a Midoriya nie miał smykałki do tłumaczenia zagadnień.

Shoto wyszedł z dziewczęcej części akademika i skierował się na trzecie piętro, na sam koniec korytarza. Chociaż akademia UA była bogata i w czteropiętrowym budynku zamontowała windę, wybrał schody, by mieć więcej czasu na przemyślenie.

Zastanawiał się ile tak naprawdę w jego życiu zmienił Bakugou. W ciągu tych dwóch miesięcy uratował mu życie, gdy Mineta wysadził w powietrze salę chemiczną zapatrzony w biust pani Kayamy, a rozchisteryzowany tłum wepchnął go do schowka na miotły, często rozmawiali wieczorami, dzięki czemu w pewien sposób zaakceptował siebie i swoje nazwisko. Dzięki niemu, chociaż ciężko było mu to przyznać, częściej się uśmiechał.

Todoroki stanął na jednym ze schodków. Zamknięcie niedokończonej sprawy było dla Bakugou ważne, ponieważ na ziemi bez ciała czuł się jak niekompletna układanka. Ale właśnie chyba tego w tamtym momencie zaczął się najbardziej obawiać Shoto. Utraty go.

Wziął głęboki wdech i ruszył biegiem w stronę swojego pokoju. Gwałtownie złapał za klamkę, zapominając, że zamknął drzwi na klucz, ponieważ ostatnimi czasy jeden z jego znajomych z klasy miał dziwny zwyczaj wbijania do pokoi innych.

Wyciągnął klucz i otworzył drzwi. Już w progu od razu ujrzał leżącego na łóżku Bakugou, wtulającego twarz w stary sweter. Duch nawet nie podniósł się by sprawdzić kto wszedł.

Shoto włożył klucz w zamek od wewnętrznej strony pokoju i zamknął drzwi. Podszedł do łóżka i położył się na nim, owijając swoimi ramionami biodra Katsukiego. Musiał trzymać rękę w powietrzu, gdyż nie był w stanie go dotknąć, lecz nie przeszkadzało im to w żaden sposób. Chodziło tylko o symbol tego gestu.

-Bakugou...

-Czego?- spytał.

-Porozmawiaj ze mną.

-O czym?

Todoroki podniósł się i usiadł, krzyżując nogi. Nie odezwał się.

-Czego chcesz?

Shoto dalej milczał. Bakugou zaczęło to denerwować. Zacisnął palce na swetrze, a te przeszły przez niego na wylot.

-Mówisz czy nie?

W Katsukim coś pękło. Podniósł się do siadu i krzyknął:

-No mów!

-Cieszę się, że wreszcie zdecydowałeś się spojrzeć mi w oczy.

Gniew zszedł z Bakugou jak powietrze z balonu, gdy zobaczył wymalowaną powagę, troskę i strach na twarzy chłopaka. Zgarbił się, odwracając głowę w bok i wbił spojrzenie w drewnianą szafę na ubrania, która od poprzedniego wieczora ciągle była otwarta.

-Nie chce żebyś czuł się przygnębiony. Co mogę zrobić by poprawić ci humor?- spytał bezpośrednio, jak zwykle nie owijając w bawełnę.

-Skad mam to niby wiedzieć? Dwa lata czekałem aż będę mieć wreszcie spokój. Ale teraz już nie wiem kiedy to nadejdzie. Czuję się nie na miejscu, pusty, jakbym w ogóle nie miał sensu bycia tutaj.

-Więc pozwól mi być twoim sensem.

-O czym ty do cholery...

-Bakugou...

Todoroki zbliżył swoją twarz do twarzy Katsukiego i położył dłoń na jego policzku. Chociaż wydawało się to dziwne, miał wrażenie, że czuł bijące od niego ciepło, a do jego nozdrzy docierał lekko karmelowy zapach jego skóry.

Oszalałem już do reszty, przemknęło mu przez myśl.

Powoli zetknął swoje usta z tymi należącymi do Katsukiego i zdawało mu się, że naprawdę poczuł słodki smak na dolnej wardze. Bakugou zetknął ich czoła. Wszystko wydawało się takie realne, gdy przez zebraną energię, duch stał się odrobinę materialny.

Shoto obrócił lekko głowę w bok, pogłębiając pocałunek. Duch nie sprzeciwiał się, oddając się całkowicie ruchom chłopaka.

Jednak pocałunek nie był długi, gdy przez brak sił, Katsuki znów stał się niematerialny i osunął się, przechodząc na wylot Shoto. Odsunął się gwałtownie i wybuchł śmiechem.

-Ale zabawne- rzekł sarkastycznie.

-Bardz... Um... Icy-hot...

-Co się stało?

Bakugou patrzył na coś, co znajdowało się za plecami chłopaka, lecz gdy ten się odwrócił, ujrzał tylko pokrytą brązową tapetą ścianę. Duch widział coś innego. Między płatami tapety przebijało się małe, jasne światło. Czuł jego ciepło jakby wyszedł w południe w środku lata na dwór i stał twarzą zwróconą w stronę słońca.

-Pocałunek...

-Co?

-Moja niezamknięta sprawa. Chciałem pocałunku...

Światło rozszerzyło się, zajmując prawie całą ścianę. Przyciągało Katsukiego, który poczuł niewyobrażalny lęk, do siebie jak magnes. Serce Shoto zamarło, gdy domyślił się co widział Bakugou.

-Bakugou...

-Ja nie...

Dłoń Katsukiego uniosła się, by chwycić ramię chłopaka, lecz zanim zdążył to zrobić, jego sylwetka rozmyła się.

Przez chwilę w pokoju panowało ciepło, które natychmiast zastąpił morderczy chłód.

-Baku-gou... Bakugou, błagam.- Todoroki podniósł się z łóżka i odwrócił się kilka razy wokół własnej osi.- Błagam, powiedz, że się wygłupiasz. Bakugou.

Ale nikt mu nie odpowiedział. W pokoju po raz pierwszy od dwóch miesięcy zapanowała głucha cisza. Chłopak stał na środku jeszcze chwilę, mając nadzieję, że usłyszy śmiech ducha, naśmiewającego się z niego i swojego głupiego żartu.

Kiedy nic nie usłyszał, sięgnął ręką po paskudny, rozmemłany sweter, z którego wychodziły nitki, przycisnął go do piersi i pozwolił łzom płynąć po policzkach.

THE END

Mam nadzieję, że z Bakugou duchem nikt nie liczył na happy end

Z duchem na "ty" / todobakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz