Rozdział 7

296 15 17
                                    

Jak już kiedyś mówiłam - życie bywa nieprzewidywalne. Gra z nami w kłamstwa i prawdy, mieszając ze sobą słodycz i gorycz. Tak jak do wielu rzeczy jest w stanie przyzwyczaić się jeden z nas, drugi będzie z tego czy innego powodu koszmarnie cierpiał.

Gdy Bella rozdawała zaproszenia na ślub nie było mnie w Forks. Wyjechałam zaraz po tym jak tylko zrosły mi się kości a Jacob nie chciał rozmawiać o pocałunku. Zdawałam sobie sprawę, że cierpi z powodu jej szczęścia bo to on miał być na jego miejscu. Mimo mojego wpojenia musiałam to sobie uzmysłowić. Od naszego ostatniego spotkania minęło kilka tygodni, które w jego świecie były horrorem, w świecie Belli przygotowywaniem do najważniejszego dnia w jej życiu. Nawet nie wiem jak wyglądały moje dni, które odliczałam zrywając kartkę z kalendarza.

Tamtego dnia wróciłam z zakupów z miasteczka nieopodal, Mysteryvell, właściwie nie mając jakichkolwiek planów na to co będę robiła. Pewnie skończyłoby się tak jak zawsze - netflix oraz wino. Nie spodziewałam się jakichkolwiek gości, w końcu z nikim nie miałam kontaktu z watahy. Nawet z Leah czy Sethem, chociaż ci bardzo zabiegali o kontakt.

Miałam dziwne przeczucie, że ktoś jest w środku - nie wiedzieć właściwie skąd. Kiedy uchyliłam drzwi moim oczom ukazał się...

- Jacob? Co Ty tu robisz? - zamknęłam szybko drzwi po czym odstawiłam siatki z zakupami na bok - Nie powinieneś być teraz... - w tym momencie przycisnął mnie do siebie, nie pozwalając na jakiekolwiek dalsze gadanie i wpił mi się w wargi bez pytania. Zaskakujące, jak łatwo przyzwyczaić się do bycia drugą opcją.

Chciałam go odepchnąć, coś powiedzieć ale przecież wpojenie działało na mnie tak silnie, że nie prosiłam nawet o ten moment a gdy już się wydarzył to nie byłam w stanie się zachować tak jak w pierwszym odruchu bym chciała. Oczywiście, że na krótkiej rozmowie się nie skończyło. Nim się obejrzałam już błądził dłońmi po całym moim ciele a ja, jak zakochana nastolatka, pozwalałam mu na wszystko. Łącznie z pocałunkami - niekoniecznie tylko kradzionych z ust.

Pozwoliłam sobie na wyduszanie w rozkosznym uniesieniu jego imienia z moich rozchylonych warg, pocałunki gdzie tylko chciał, smakowanie mnie i branie całej - mimo iż znałam cenę i wiedziałam, że nigdy nie zastąpię mu Belli. A mimo to chciałam się poczuć jakbym to ja, nie ona, była dla niego najważniejsza.

A przecież to praktycznie niemożliwe.

- Wybrała jego... - na te słowa odwróciłam się do niego, pozwalając by ciemne włosy spłynęły w dół nagich łopatek

- Spodziewałeś się czegoś innego? - bez oporu opadłam na poduszkę tuż obok niego i wbiłam wzrok w sufit

- Pójdziesz tam ze mną? - jego usta przylgnęły do mojej nagiej skóry

- Gdzie?

- Na wesele...

- Nie dostałam zaproszenia - przerzuciłam włosy przez lewe ramię i odwróciłam wzrok w kierunku małego okna

- Idziemy całą watahą, w sensie ja, Seth i Leah. A poza tym dostałem z możliwością przyjścia z kimś, tak więc..

- Nawet w tej sytuacji mam być twoją drugą opcją? - zaśmiałam się gorzko po czym odsunęłam kołdrę, wysuwając się z niej i pozwalając jednocześnie by letnie powietrze delikatnie przesunęło się po mojej nagiej skórze

- Nie jesteś moją drugą opcją - poczułam jak jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku - Wybrałem Ciebie.

- Jakoś nie jestem w stanie tego wyczuć.. - na te słowa pociągnął mnie mocniej i znów wpił się w moje wargi a ja pozwalałam mu na to wszystko, wierząc, że dzięki temu zostanie przy mnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 22, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

PosibilityWhere stories live. Discover now