- Oh, zobaczcie kto tak wcześnie wstał! - krzykneła Mary, siadając naprzeciwko Cassiopei odrywającej wzrok od książki. - Co porabiasz?- Oh nic. A ty? - zapytała cicho Cassiopeia, ale zanim którakolwiek zdąrzyła coś odpowiedzieć, cztery osoby przysiadły się obok nich po jednej stronie, a kolejne trzy po drugiej.
- Dzień dobry, piękni. Mówiąc "piękni" mam na myśli Lily. - powiedział James, na co Lily się zarumieniła, a Dorcas potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
- Możemy czuć się wyjątkowo, Potter. - powiedziała Meadowes wywołując u chłopaka owczy śmiech. Cassiopeia czuła się zdezorientowana, nigdy nie siedziała w tak dużym gronie, zazwyczaj jadła śniadanie ze wszystkimi dziewczynami, albo z jedną lub dwiema, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby siedziała w takim dużym gronie.
- Dzień dobry kochanie. Jak się masz? - zapytał Syriusz pochylając się nieco bliżej do dziewczyny, tak się złożyło że czarnowłosy zajoł miejsce właśnie obok niej. Po raz kolejny na policzki Cassiopei wpłynoł rumieniec. Czuła się w obecności chłopaka bardzo speszona.
- Jest w porządku. A ty, jak się masz? - zapytała cicho odwracając się twarzą do chłopaka, Syriusz wyprostował się cicho chichocząc.
- A dobrze. Dzięki. - powiedział i posłał jej uśmiech, który Cassiopeia delikatnie odwzajemniła.
- Czy ktoś odrobił pracę domową z eliksirów? - zapytał Peter, sprawiając że Syriusz i Cassiopeia odrywają od siebie wzrok. Dziewczyna spojrzała w dół na książkę którą czytała, był to podręcznik od eliksirów, zwinnie wysunęła z pośród kartek dwa pergaminy, po czym wręczyła je Peterowi.
- Niezbyt to wygląda, przepraszam. - odparła nerwowo sprawiając że chłopak posłał jej radosny uśmiech.
- Nie, nie. Jesteś najlepsza, bardzo Ci dziękuję! - powiedział z radością biorąc pergamin i wyciągając swój, czysty żeby przepisać tekst.
- Ty zawsze masz wszystko odrobione. - powiedziała Marlena z uśmiechem, lekko szturchając przyjaciółkę. Cassiopeia wzruszyła ramionami i spojrzała w dół.
- To takie urocze. - powiedział Syriusz, sprawiając że zarumieniła się po raz kolejny, James spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela z rozbawieniem.
- Teraz to nawet jej oddychanie jest dla ciebie urocze. - powiedział kpiąco James, na co Syriusz wzruszył ramionami, a Cassiopeia zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Przynajmniej nie jest tak zły jak Marlena, jeśli chodzi o Dorcas. - powiedział swobodnie Remus, na co Cassiopeia przygryzła wargę powstrzymując się od śmiechu, podczas gdy Marlena spojrzała na Remusa, a Dorcas lekko się zarumieniła.
- Powiedz tak jeszcze raz Remus. Ostrzegam cię. - powiedziała kpiąco Marlena, sprawiając że chłopak podniósł ręce do góry w geście obronnym, w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
Wszyscy wiedzieli że Dorcas i Marlene do siebie ciągnie, nikt nie wiedział dlaczego jeszcze nie są razem.- W każdym razie, kto się cieszy na jutrzejszy mecz Quidditcha? - zapytał James z szerokim uśmiechem, wszyscy oprócz Cassiopei podnieśli ręce, chłopak natychmiast to zauważył, i z pretensją w głosie zapytał. - Cassiopeia? Nie cieszysz się?
- Oh, ja nie idę. - powiedziała nieśmiało, i poczuła jak cała uwaga skupiła się na niej, czuła się bardzo nieswojo z tą świadomością.
- Co? Jak to nie idziesz? Nie możesz tego przegapić! - krzyknoł James, sprawiając że dziewczyna wbiła wzrok w podłogę w zakłopotaniu. Nie była na meczu Quidditcha od prawie czterech lat, zwykle w czasie meczów korzystała z pustych sal, żeby się przejść w spokoju po zamku.
- Po prostu nie byłam na żadnym od dłuższego czasu. - przyznała cicho, sprawiając że James spojrzał na nią z przerażeniem.
- Cholera jasna, chyba zaraz zemdleje. - powiedział przerażony, a dziewczyna przesunęła się nerwowo, czuła się źle z tym że sprawiła że James poczuł się zraniony jej nie chodzeniem na mecze.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Ale powinnaś przyjść jeśli możesz. - zasugerowała Lily, sprawiając że wzrok dziewczyny był teraz zwrócony na nią.
- Nie wiem. To chyba nie dla mnie. - powiedziała Cassiopeia kręcąc delikatnie głową.
- Kochanie nie możesz tego przegapić. Musisz przyjść. - powiedział Syriusz, Cassiopeia odwróciła się by na niego spojrzeć, żeby zobaczyć jak na nią patrzy.
Marlena potrząsnęła głową z łagodnym uśmiechem, być może myliła się zakładając że Cassiopeia trafi do Remusa, skoro najwyraźniej Syriusz wydawał się zainteresowany nieśmiałą dziewczyną.- Naprawdę nie wiem. - powiedziała cicho, wprawiając Syriusza w irytacje.
- No dalej, proszee. - przeciągnoł chłopak, tracąc nadzieję na twierdzącą odpowiedź.
Cassiopeia nie mogła się powstrzymać od delikatnego uśmiechu, podniosła wzrok i kiwneła głową wywołując wiwat chłopaka. - Świetnie! Będzie niesamowicie, tylko postaraj się nie dostać zawału za każdym razem, gdy James prawie spadnie z miotły.- Co? - zapytała zszokowana, sprawiając że Remus potrząsa głową.
- Nie martw się. To tak nie wygląda. James spadł tylko kilka razy. - powiedział Remus, starając się uspokoić dziewczyne, ale jego słowa za bardzo nie pomogły Cassiopei.
- Przestańcie, bo ona zaraz naprawdę dostanie zawału. Będzie fajnie. Nie mogę tylko uwierzyć, że Syriuszowi zajęło tylko kilka sekund coś co ja starałam się zrobić prawie cztery lata. - skrzywiła się Marlena, na co Cassiopeia uśmiechnęła się nieśmiało a Syriusz wyszczerzył się zwycięsko do Marleny.
YOU ARE READING
shooting star [s. black] TŁUMACZENIE
Fanfictionjeśli zażyczysz sobie spadającej gwiazdy, wszystkie twoje marzenia się spełnią Opowiadanie należy do -MALFOYREID- ja je tylko tłumaczę! Zgoda na tłumaczenie: jest