❄️4❄️

176 7 3
                                    

Od kilku dni pogoda była taka sama, codziennie miewałam różne sny i koszmary oraz księżyc wydawał mi się dziwny. Wydawało mi się jakby coś do mnie mówił.
Sny też były dla mnie inne niż zwykle. Widziałam różne postaci, którzy byli w jakimś miejscu. Wydawali mi się mega realni, tak jakby gdzieś to miejsce i ci ludzie naprawdę istnieli.

To wszystko zaczęło mnie trochę przerażać, więc zaczęłam spisywać wszystko do jednego zeszytu, żeby pozbyć się ich z głowy, ale też żeby ich całkowicie nie zapomnieć. Nawet udawało mi się lekko naszkicować niektóre szczególne rzeczy.

Spojrzałam na telefon, który wskazywał godzinę 12:28. Była sobota, więc mogłam sobie pozwolić na odpoczynek, z tego względu, że nie mogłam odespać poprzednich nocy. Mój brzuch błagał o pomstę od rana.

Lekko chwiejąc się doszłam do kuchni, wyjęłam miskę, nasypałam płatki muszelki i dodałam mleka. Wzięłam śniadanie do pokoju, bo nie było ojca, żebym mogła z nim pogadać. Musiał gdzieś pojechać bardzo wcześnie i do tej pory nie wrócił. Usiadłam jak zwykle przy oknie, żeby móc podziwiać ten czarujący biały i zimny śnieg. Ciągle rozmyślałam nas tymi postaciami.

W końcu jednak postanowiłam, że zajmę się czymś innym. Włączyłam sobie jakiś komediowy film na laptopie i wzięłam szkicownik w dłoń. Nie miałam za bardzo pomysłu na rysunek, więc po prostu rysowałam różne kreski. Czasami te kreski przypominały jakąś rzecz i później rysowałam ją. W miarę dalszego rysowania, zauważyłam, że nieświadomie narysowałam jednego chłopaka ze snu. Nawet nie wiem jak do tego doszło.

Odłożyłam szkicownik, zamknęłam laptop i odłożyłam go na biurko, ubrałam się trochę cieplej, założyłam kurtkę i buty, i wyszłam na dwór. Od tych myśli głowa mi się gotowała. Musiałam trochę ochłonąć. Na szczęście na tę chwilę pogoda się uspokoiła.

Zamknęłam drzwi na klucz i się przeszłam wzdłuż chodnika. Podczas spaceru zauważyłam różne dzieci, które się bawiły w śniegu. Niektóre lepiły bałwany, inne robiły iglo, a jeszcze inne urządziły bitwę na śnieżki. Przypomniała mi się nasza szkolna bitwa. Na to wspomnienie uśmiechnęłam się lekko.

Nawet nie wiem kiedy i jak, ale zaczęło się ściemniać. Spojrzałam na telefon. Była dopiero godzina 15. "No tak, dzień jest coraz krótszy, jak ja mogłam o tym zapomnieć" pomyślałam. A ja się tak oddaliłam od domu, że kolejne pół godziny musiałam poświęcić na dojście. I jeszcze znowu zaczął sypać śnieg.

Będąc niedaleko domu o mało co się nie poślizgnęłam. O ile dobrze pamiętam, to wcześniej nie było tutaj lodu. Może dzieciaki wylały tu wodę, żeby była ślizgawka.

Na podjeździe było już auto, więc spodziewałam się taty w domu. I się nie myliłam. Miał trochę zatroskaną minę.

- Hej, dobrze, że wróciłaś. Robię właśnie zapiekankę serową na obiad, mogłabyś mi pomóc? - od razu po ściągnięciu butów i kurtki ruszyłam w stronę kuchni. Umyłam ręce, a potem zaczęłam ścierać ser.

W trakcie zaczęła się konwersacja między nami, a propo tego gdzie każde z nas było, co jedliśmy na śniadanie, co robiliśmy itp. Tak jak myślałam, tata musiał wyjechać do większego miasta, żeby coś załatwić. Nie minęła godzina, a zapiekanka była już gotowa. Jak zwykle polałam ją ketchupem, bo mnie taka bardziej smakuje, a tata jadł 'na sucho'.

Później wrzuciłam te naczynia, co można dać do zmywarki, a resztę umyłam w zlewie. Jak skończyłam to usiadłam na kanapie obok taty i oglądaliśmy razem serial kryminalny. Tatko jak zwykle zasnął po 15 minutach, za to ja obejrzałam cały 40-minutowy odcinek. Zostawiłam go na kanapie, przykrywając kocem.

Szłam już powoli do swojego pokoju, gdy nagle usłyszałam hałas. Podeszłam jak najcichszej jak potrafię i spróbowałam podsłuchać, czy ktoś jest w pokoju, niestety nic już nie słyszałam. Powoli otworzyłam drzwi i wtedy ujrzałam te postaci co widziałam w snach. W końcu ich zobaczyłam. Nawet tego chłopaka, co przypadkowo zaczęłam rysować.

Właśnie zmierza do tego rysunku. Tętno mi podskoczyło. Nie mogę dopuścić, żeby ktokolwiek zobaczył moje rysunki. Szybko wbiegłam do pokoju i wskakując na łóżko, wzięłam szkicownik do moich rąk.

Wszyscy byli bardzo zdziwieni, mieli oczy otwarte i zszokowane miny. Po kolei patrzyłam się na ich twarze, mężczyzny z wielką białą brodą, kobiety-kolibra, chłopaka w białych włosach i małego złotego ludzika. Pośród nich też był wielki królik. Oni chyba sami nie wiedzieli, co mieli zrobić. Ja za to sięgnęłam po ukulele, które było oparte o łóżko, a szkicownik schowałam pod poduszką.

- Okej - zadrżał mi głos - Niech nikt mi się stąd nie rusza - trzymając instrument na wyciągniętych rękach, równocześnie patrzyłam na nich i szłam w stronę drzwi, żeby je zamknąć. Nie chciałam bowiem budzić taty. Gdy spowrotem wróciłam na łóżko, wzięłam głęboki oddech i zapytałam - Dobra, kim wy jesteście i co tu robicie?

Popatrzyli się po sobie i popchnęli chłopaka w moją stronę. Miał przy sobie długi kij z zaokrąglonym końcem. Oparł kij o ścianę i podszedł jeszcze bliżej, że mogłam go dotknąć moim ukulele.

- My jesteśmy Strażnikami, a dokładnie ja jestem Jack Mróz, a tam jest Święty Mikołaj, Wróżka Zębuszka, Piaskowy Ludek i Zając Wielkanocny - przedstawił się jasnowłosy z uśmiechem.

~~~~~~~

Możecie mnie nienawidzić za tę końcówkę XD Po prostu nie chciałam ciągnąć tego w jednym rozdziale i tak sporo tu napisałam. Piszcie jak wam się podoba, dawajcie gwiazdki i czekajcie na następny rozdział
Pozdrawiam
Nat✨

Smile For Me ❄️ Jack Mróz ❄️Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin