rozdział 21

1.2K 70 3
                                    

Dwaj królowie i trzy królowe rządzili Narnią sprawiedliwie, a panowanie ich było długie i szczęśliwe. Z początku musieli poświęcić większość czasu na wyszukanie i zniszczenie niedobitków armii Białej Czarownicy. Jeszcze przez długi czas dochodziły sygnały o pojawieniu się różnych złych stworów w najbardziej niedostępnych częściach puszczy: tu coś straszyło, tam trwożna wieść niosła o jakimś tajemniczym mordzie, jednego miesiąca gdzie pojawił się wilkołak, a innego rozchodziły się niepokojące nowiny o jakiejś wiedźmie. W końcu jednak całe to plugawe plemię zostało wytępione. Ustanowili sprawiedliwe prawa, utrzymywali pokój, czuwali, aby nie wycinano niepotrzebnie dobrych drzew, stawali w obronie małych krasnoludków i satyrów, kiedy chciano je siłą posłać do szkoły, wyplenili intrygi i waśnie oraz opiekowali się zwykłymi mieszkańcami lasu, aby mogli żyć swobodnie i aby pozwalali żyć innym. Wyparli dzikich olbrzymów ( zupełnie innego rodzaju niż olbrzym Grzmotołup ), kiedy ci przedarli się przez północną granicę Narnii. Zawarli przymierza z krajami poza morzem oraz złożyli tam oficjalnie wizyty przyjaźni i przyjęli oficjalne delegacje z tych krajów u siebie.

A w miarę jak upływały lata, zmienili się i wydorośleli. Piotr stał się wysokim, barczystym mężczyzną i słynnym rycerzem, a nazwano go królem Piotrem Wspaniałym.

Zuzanna wyrosła na smukłą, pełną wdzięku dziewczynę o czarnych, opadających prawie do stóp włosach; wkrótce królowie z zamorskich krajów zaczęli przysyłać swych posłów, prosząc o jej rękę. Nazywano ją królową Zuzanną Łagodną.

Edmund stał się mężczyzną poważniejszym i spokojniejszym niż Piotr i zasłynął z mądrych rad i wyroków, a nazywano go królem Edmundem Sprawiedliwym.

Łucja pozostała wciąż tak samo żywa i złotowłosa, a wszyscy książęta z państw ościennych pragnęli, aby została ich królową. Jej własny lud nazwał ją Łucją Mężną.

A Ailey stała się piękną, jasnowłosą kobietą, która nie pozwalała wchodzić sobie na głowę, ale traktowała wszystkich na równi. Mimo iż należała do płci pięknej, nie bała się ubrudzić błotem, czy mieć zadrapania. Rodzeństwo, jak i poddani zauważyli, że zaczęła się częściej uśmiechać, co dodawało jej uroku i wielu chciało, by została ich żoną - ona jednak pozostawała nieugięta i ciągle powtarzała, że na miłość przyjdzie jeszcze czas. Dostała przydomek jako Ailey Odważna.

I tak żyli sobie w wielkiej radości, a jeśli kiedykolwiek wspomnieli swoje życie w swoim świecie, było to tylko jakby wspomnienie snu. A jednego roku zdarzyło się, że Tumnus ( który był teraz faunem w średnim wieku i trochę już przytył ) przywędrował do nich z biegiem rzeki i przyniósł wiadomość o tym, że w jego okolicy pojawił się znowu Biały Jeleń - ten sam, który spełnia każde życzenie, jeśli się go schwyta. Tak więc obaj królowie i trzy królowe, wraz z co znamienitszymi członkami swych dworów, wśród dźwięku rogów i szczekania psów, wyruszyli na wielkie polowanie do Zachodniej Puszczy, aby schwytać Białego Jelenia. Tropili go bardzo długo, zanim Ailey w końcu go wyczuła, a rodzeństwo wreszcie go zobaczyło.  Wówczas zaczęli gonitwę, a jeleń wiódł ich przez góry i równiny, przez gąszcze i polany, aż konie wszystkich dworzan zmęczyły się tak, że musieli zrezygnować z dalszej gonitwy; tylko cała piątka ścigała dalej zaczarowane zwierzę.

Wreszcie Biały Jeleń zawiódł ich do puszczy tak gęstej, że nie mogli już dalej jechać konno, choć Ailey - pod postacią lwa - mogła ruszyć za nim dalej. Została jednak ze swoimi przyjaciółmi. Wówczas odezwał się król Piotr ( a mowa jego była teraz nieco inna, skoro tak długo był monarchą ):

- Szlachetne siostry i prawy bracie, zsiądźmy teraz z naszych koni i pójdźmy za tym Jeleniem w gęstwinę, nigdy bowiem nie zdarzyło mi się polować na tak godną zwierzynę.

- Panie. - odpowiedzieli Łucja, Zuzanna i Edmund. - Niech więc stanie się tak, jak chcesz.

Zeskoczyli z koni i przywiązali je do drzew, a potem weszli w gęstwinę leśną. Ailey  przemieniła się z powrotem w człowieka. Jak tylko to jednak uczynili, królowa Zuzanna powiedziała:

- Mili przyjaciele, oto jest dziw nad dziwy, jeśli mnie bowiem oczy nie mylą, widzę oto drzewo z żelaza.

- Pani. - zaczął król Edmund. - Jeśli przypatrzysz się dobrze temu drzewu, ujrzysz, że jest to kolumna z żelaza, a na jej szczycie znajduje się lampa.

- Na grzywę Lwa, dziwny to obyczaj... - odezwał się król Piotr. - Stawiać lampę tam, gdzie drzewa wokoło są tak gęste, że gdyby ją zapalono, nikt by nie dostrzegł jej światła!

- Panie mój. - powiedziała królowa Łucja. - Zapewne kiedy stawiano tę lampę, drzewa były tu mniejsze i rzadsze, albo też nie było ich wcale. Widać bowiem, że las jest tu młody, a żelazna kolumna stara.

- Bardzo dobrze powiedziane. Widać to po tej delikatnej rdzy. - poparła ją królowa Ailey.

I tak stali, patrząc na to dziwo, aż król Edmund powiedział:

- Nie wiem, czemu tak się dzieje, ale widok tej lampy na słupie dziwne we mnie rodzi uczucie. W sercu mym czuję, jakbym już ją kiedyś widział, jakby to był sen albo sen w śnie.

- Panie. - odpowiedzieli czworo pozostałych. - Tak jest i z nami.

- I więcej jeszcze. - dodała królowa Łucja. - Nie mogę bowiem oprzeć się przeczuciu, że jeśli miniemy ten słup z lampą, spotkają nas jakieś dziwne przygody albo też dokona się wielka odmiana naszych losów.

- Pani. - rzekł król Edmund. - Podobne przeczucie przeszyło i moje serce.

- I moje, szlachetny bracie. - dodał król Piotr.

- I moje także. - powiedziała królowa Zuzanna.

- Ja się pod tym podpisuję. - dopowiedziała królowa Ailey.

- Posłuchajcie mojej rady: nie zwlekając powróćmy do naszych koni i zaprzestańmy gonitwy za Białym Jeleniem.

- Pani. - rzekła Ailey. - Racz mi wybaczyć, ale jestem odmiennej myśli. Nigdy jeszcze, odkąd nasza piątka panuje w Narnii, nie przyłożyliśmy ręki do spraw wyższej wagi, takich jak bitwy, gonitwy, wyczyny rycerskie, dzieła sprawiedliwości i temu podobne, tylko po to, aby je następnie porzucić; zawsze sięgaliśmy celu, który sobie zamierzaliśmy.

- Siostro. - dodała królowa Łucja. - Moja królewska przyjaciółka ma rację. I myślę, że byłoby hańbą, gdybyśmy z powodu jakichś lęków lub przeczuć zaprzestali ścigania tak szlachetnego zwierzęcia, na jakie przyszło nam polować.

- Takie jest i moje zdanie. - oświadczył król Edmund. - A przy tym tak wielce pragnę odkryć znaczenie tej dziwnej rzeczy, że nie zawróciłbym z drogi za najdroższy klejnot w całej Narnii i za wszystkie wyspy.

- A więc w imię Aslana. - powiedziała królowa Zuzanna. - Skoro wszyscy takoż sądzicie, pójdźmy i stawmy czoło przygodzie, która nas czeka.

Zatem weszli śmiało w gęstwinę leśną i zanim jeszcze zdążyli zrobić pierwsze dwadzieścia kroków, przypomnieli sobie, że owa dziwna rzecz nazywa się Latarnią, a zanim zrobili drugie dwadzieścia kroków, zauważyli, że nie przeciskają się już między gałązkami jodeł, lecz między futrzanymi płaszczami. A w chwilę później wszyscy wysypali się - jedno po drugim - przez otwarte drzwi starej szafy do pustej garderoby i nie byli już królami i królowymi we wspaniałych myśliwskich strojach, lecz Piotrem, Zuzanną, Edmundem, Łucją i Ailey w starych dziecinnych ubrankach. I był to ten sam dzień i ta sama jego pora, kiedy całe rodzeństwo wskoczyło do szafy, aby się w niej schować. Z korytarza dobiegły ich głosy pani Macready i zwiedzających, ale na szczęście nikt nie wszedł do garderoby i cała piątka nie została odkryta.

- Czyli co? Upiekło się nam? - odezwała się Ailey, a pozostała czwórka przytaknęła jej. Na twarzach wszystkich pojawiły się szerokie uśmiechy.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaWhere stories live. Discover now