29

1.3K 77 26
                                    

Nie pisałam tego opowiadania przez bite osiem miesięcy i, mimo że nie spodziewam się teraz żadnych zasięgów, to będzie mi niezmiernie miło za gwiazdkę i komentarz

Hermiona siedziała na ganku i pogrążona we własnych myślach, zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, a pomarańczowe promienie słońca okalały lekko piegowatą twarz.

Dziewczyna była widocznie zaniepokojona. W ostatnim czasie doświadczała coraz więcej sennych przepowiedni, przez co nie dostarczała sobie zbyt wiele snu. Za dnia miała mnóstwo pracy nad księgami, a do tego wszystkiego dochodziła dziwnie napięta relacja z Severusem.

Molly załamywała nad nią ręce i matkowała jej jeszcze bardziej niż zwykle, a Minerva całe dnie sunęła za nią zmartwionym, powściągliwym spojrzeniem.

Gryfonka z kpiną stwierdziła, że dobrały się pod tym względem wprost cudownie.

Niewiele rzeczy ostatnio ją cieszyło, więc ta chwila wytchnienia w soczystych, letnich promieniach słońca była dla niej wręcz oazą.

Jej błogostan przerwało nagłe uczucie niepokoju związane z byciem obserwowanym. Z lekką paniką ścisnęła różdżkę i rozejrzała się po podwórzu. Jej strach momentalnie ustąpił miejsca zirytowaniu, gdy spostrzegła silnie wpatrującego się w nią Snape'a.

Wstała i powolnym krokiem skierowała się w stronę mężczyzny.

- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz ?- Spytała lekko natarczywie.

- Aktualnie, to stoję.- Odpowiedział rozbawiony i spojrzał na nią z lekkim powątpiewaniem.

- Może się przejdziemy? Szkoda zmarnować tak przyjemną pogodę.- Stwierdził ostrożnie.

Kobieta kiwnęła głową na znak zgody. Skierowali się w stronę pobliskiego lasu.

- Wiesz... Dużo myślałem nad tym co się ostatnio wydarzyło i wiem, że było późno, byliśmy zmęczeni i wyczerpani, a dla ciebie prawdopodobnie nic to nie znaczyło, ale chciałbym to wyjaśnić. Zacząłem się zastanawiać, jak cię traktuje i kim dla mnie jesteś. Doszedłem do wniosku, że już od dawna jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Potrafię z tobą rozmawiać o wszystkim, znajdując w tym oparcie, radość i miłość. Czasem przeraża mnie, jak dużo o mnie wiesz i jak wiele czasu poświęcam na myślenie o tobie tak po prostu, przy prozaicznych czynnościach.

Lipiec za pasem dawał o sobie znać. W gąszczu traw, było słychać wszechobecne polne życie, a każdy beztroski trel ptaków umilał odbiór rzeczywistości. Słońce nadawało suchej trawie i uprawom nieosiągalnego blasku, a wiatr poruszający wesoło wszystkim naokoło dodawał życia i autentyczności lokalnej naturze.

Para stanęła pośrodku szumiących drzew w niesławnym lasku niedaleko Nory. Miejsce było intymne, tajemnicze i na swój sposób romantyczne; wprost idealne do poważnych rozmów o dojrzałej miłości.

Nie znajdujemy się jednak w jednej z tych zbyt uczuciowych książek Jane Austen, jesteśmy pośrodku kolejnej wojny czarodziejów, a nasi główni bohaterowie muszą się dogadać, bo bez nich nici z walki.

Hermiona usiadła na trawie i pociągnęła za sobą widocznie niezadowolonego z obrotu sytuacji Severusa. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, widząc jego wstręt do ubrudzenia dostojnych szat i przypomniała sobie kolejną historię z nimi związaną.

- Wiesz Severusie...- Zaczęła z lekkim wahaniem.- Zupełnie nie pasuje ci rola umniejszania sobie względem czyichś uczuć. Kilkanaście sekund temu znowu o tobie pomyślałam bezwiednie i wiem, że robię to cały czas. Martwię się, wspominam, smucę się i denerwuje razem z tobą. Niestety obawiam się, że inaczej już nie potrafię. Nigdy nie należałam do osób specjalnie romantycznych i wolałam twarde fakty od miłosnych epitetów. Dzisiaj jednak muszę powiedzieć, że moja dusza cię pokochała, a moje przyzwyczajenia uzależniły się od twojej obecności. Obawiam się też, że nie doprowadzimy do końca tej wojny, jeśli nie będziemy współpracować. Jeśli więc wyrażasz aprobatę i chciałbyś się zaangażować się w związek ze mną, ja będę pierwszą ostatnią osobą, która mogłaby się nie zgodzić.- Hermiona zakończyła swoją lekko nieprzemyślaną przemowę lekko opacznymi akcentem i spojrzała z lekkim wyczekiwaniem na swojego towarzysza.

Snape uśmiechnął się delikatnym i ciepłym uśmiechem. Szybkim ruchem wstał z ziemi i podał kobiecie dłoń. Gdy i ona wstała, spojrzał na nią długim spojrzeniem i mocno przytulił gestem głębokim i jednoznacznym, po czym wyszeptał w jej włosy „Kocham cię".

***

Tymczasem w Norze zniecierpliwiona Molly krzątała się po kuchni. Gdy dwadzieścia minut wcześniej zauważyła odchodzącą w stronę lasku parę naukowców, od razu ogarnęły ją dobre przeczucia.

Już od dłuższego czasu zastanawiała się, co musiałoby się stać, żeby ta dwójka postanowiła wreszcie się zejść.

Na korytarzu pojawił się cień, a zaraz za nim postawna sylwetka Minervy. Była ona powściągliwą i surową osobą, zazwyczaj oceniała sytuacje na chłodno i nie lubiła konfliktów. Miała jednak; jak każdy, swoją ciepłą i rodzicielską stronę.

Delikatne i przyjemne światło okazało, kuchnie kiedy wyższa kobieta, usiadła przy stole. Spojrzała z lekkim pobłażanie na rudowłosą i rozpoczęła rozmowę.

- Uważasz, że dobrze tak podglądać? - spytała z przyjacielską, udawaną reprymendą.

Po upływie chwili wylądował obok niej chłodny kubek, pełen pachnącego naparu. Słynny kompot śliwkowy. Gdy tak patrzyła, na napój, Molly usiadła naprzeciwko z podobnym trunkiem.

- Oh przecież wiesz, że nie... Po prostu tak bardzo bym chciała, żeby oboje byli wreszcie szczęśliwi. I to nie tak, że sądzę, iż są nieszczęśliwi, ale wiem, jak skutecznie przywołują sobie nawzajem uśmiech na twarze. I teraz jeszcze ta cała wojna. Zachciało im się wielkich walk.- Pani Weasley zakończyła krótki monolog lekko protekcjonalnym tonem.

- Myślę, że nie za bardzo mieliśmy jakiś wybór w stosunku tej wojny. Oh Molly nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo czasami się martwię. O wszystko, o dosłownie każdy najmniejszy szczegół. Chciałabym szczęścia dla wszystkich, ale z drugiej strony wiem, że nie wszyscy przeżyją.- Kobieta zamrugała szybko w próbie odrzucenia łez.

Rudowłosa spojrzała na nią ciepło i pokiwała głową. Obie milczały zatopione we wspomnieniach własnej młodości i próbie z wizualizowania sobie i swoim bliskim dobrej przyszłości. Letni wieczór przygrywał im w nostalgii, a przygasające promienie słońca rzucały zaczepnym promyki nadziei. Drzwi od nory otworzyły się z lekkim skrzypieniem i do sieni weszła Hermiona z Severusem, dla których nowa przyszłość dopiero stawiała pierwsze kroki. I tak miało zostać jeszcze przez wiele dni.

******
Cześć wam wszystkim zebranym. Jako że miałam interesujący przypływ weny, to postanowiłam coś tutaj wstawić. Nie mówię, że wrócę na stałe, bo nie umiem tego przewidzieć.

Kilka ostatnich dni cały czas pada deszcz i sprzyjało to mojej „twórczości"

Wolicie deszcz czy słońce ?

Bo ja na przykład uwielbiam słońce, ale deszczowe letnie poranki, kiedy kołdra jest tak cudownie ciepła, a herbata i świetna książka pozwala mi zagłębić się w lepszym świecie.

Ja tutaj tylko patrzę ! (Sevmione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz