Rozdział 25: Kres

Start from the beginning
                                    

Philip: Dalej ci nie odpuściła? Wiem, że nie minął jeszcze rok, ale to nie była twoja wina.

Amelia: Jej to powiedz. Jeździ do pracy, a jak jest w domu zajmuje się tylko tą naszą zabawką.

Philip: Okej, okej, rozumiem, że androidy mogą być straszne i przerażać niektórych, ale to nie jest wasza służąca, tylko darmowa opiekunka dla twojej mamy.

Amelia: Już nie potrzebuje wózka. Znaczy... chodzi o kulach, nosi na nodze usztywniacz, ale to nie tak, że potrzebujemy tej plastikowej lalki przed 24 godziny na dobę.

Michelle: Mnie też trochę przerażają androidy, dlatego nie pomagam już tak chętnie mamie w sklepie muzycznym... ale czy ty nie jesteś trochę zazdrosna...?

Amelia: Zazdrosna? O co? Czego mogłabym zazdrościć androidce nie licząc tego, że zawsze ma skórę bez skazy? O ile skórą to można nazwać.

Michelle: O to, że twoja mama spędza czas z nią, a nie z tobą.

Amelia: Po to ją mamy - by opiekowała się moją mamą i jej pomagała.

Michelle: Ale przez to spędza więcej czasu z nią, niż z tobą.

Amelia: Wiem... macie racje, przeszkadza mi to, ale nic z tym nie zrobię. Poza tym bardziej opłacało się kupno androida, niż płacić codziennie obcej osobie za opiekę nad moją mamą przed kilka godzin w ciągu doby, zamiast zapłacić raz, a mieć maszynę robiącą to za człowieka przed 24 godziny na wszelki wypadek. Choć i tak mama już nie jest w takim stanie, by ciągle to coś u nas trzymać.

Philip: A jednak - jesteś zazdrosna.

Amelia: Może... jak mam nie być zazdrosna, gdy słyszę jak mama rozmawia z Naomi jak z żywą osobą, a mnie, swoją własną córkę ignoruje? Gdy wychodzę do klubu to nawet nie pyta gdzie idę, z kim i o której wrócę. Nie interesuje jej nawet, kiedy wracam.

Michelle: Cóż... tyle razy już tak zrobiłaś, że może się przyzwyczaiła?

Philip: Amelia, rozumiem, że w tamtym miejscu czujesz się swobodniej, bo to odskocznia od tego, co miałaś w domu po śmierci taty. Ale nie uważasz, że już czas, by... no...

Amelia: Wysłów się, Philip. No dajesz.

Philip: Byś znalazła inny sposób na radzenie sobie z żałobą?

Amelia: Myślisz, że o tym nie myślałam? Bardzo bym chciała móc sobie radzić z żałobą w ramionach mamy, czując jej towarzystwo przy sobie, zamiast chłodu i odrzucenia. Skoro nie mogę liczyć na taki sposób radzenia sobie z żałobą, znalazłam sobie inny. Własny, a do tego skuteczny.

Philip: I ile tak zamierzasz ciągnąć? Jeszcze przed tygodnie? Miesiące? Lata?

Amelia: O co ci chodzi?

Michelle: Jeśli będziesz to tak ciągnąć, to nie przestaniesz. Przyzwyczaisz się, a wtedy będzie tylko gorzej.

Philip: Daj spokój, Ellie. To jej decyzja. Nie mamy co jej pouczać.

Amelia: Mogę przestać z imprezami, kiedy zechce. A na pewno nie będzie to trwało latami, prawda? No, bo... mama przez lata nie będzie się na mnie gniewać, co nie? W końcu do niej dotrze, że... to co spotkało tatę to przecież... nie moja wina.

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Where stories live. Discover now