•Rozdział II : Nowy dom•

1.3K 66 37
                                    

*Minął ponad tydzień, odkąd Natasha powiedziała mi, że odbierze prawa rodzicielskie, moim przybranym rodzicom. Myślałam że to wszystko odbędzie się w sądzie. Ale z drugiej strony, mogłam się tego spodziewać, po moich przybranych rodzicach... Oj przepraszam... Już NIE AKTUALNYCH opiekunach prawnych, że załatwią to prywatnie (czy jakoś tak). Odliczałam każdy dzień, aż do tego, w którym w końcu, będę mogła się przeprowadzić, i zamieszkać z siostrą. Moją PRAWDZIWĄ SIOSTRĄ, oraz resztą avengers. Wybaczcie mi te duże litery, ale zrozumcie mnie, ja się tak bardzo cieszę.
To był ostatni dzień, kiedy się pakowałam. Następnego dnia, ma przyjechać po mnie siostra. Nie mogę się doczekać kiedy wszystkich poznam i będę mogła z kimś normalnie porozmawiać. A co najważniejsze, będę mieszkać z siostrą.
Jestem w pokoju i sprawdzam czy napewno wszystko spakowałam.*
B: Dobra to spakowałam... To też... Gitara jest tam. No i super wszystko mam już spakowane.
*Uśmiechnęłam się sama do siebie. Rozglądam się po pokoju. Wyjęłam po chwili telefon i zadzwoniłam do Natashy.*
Natasha: Hej siostrzyczko. Jak Ci idzie pakowanie?
B: Dobrze. Już prawie kończę. Dzwonię bo chciałam się tylko spytać... O której jutro po mnie przyjedziesz?
Natasha: Wiesz co słońce, myślę że jakoś koło jedenastej. Pomogę Ci się rozpakować zapoznam z resztą i może gdzieś razem pójdziemy.
*Uśmiechnęłam się pod nosem. W tle usłyszałam znajomy głos, był to Kapitan Ameryka.*
Steve: Hej!... Ja też chcę z wami gdzieś wyskoczyć.
B: Czy to był Kapitan Ameryka?
Natasha: Tak. Po czekaj chwilkę.
*Słyszałam jak Natasha mówi do Steva że pomyślimy o tym, czy go ze sobą zabierzemy.*
Natasha: Już, wybacz. On zawsze musi wtrącić swoje cztery litery.
*Zaśmiałyśmy się obie.*
B: Rozumiem.
Natasha: No. Dobrze wiesz co ja będę kończyć, mam coś jeszcze do zrobienia. Ty tam sprawdź, czy aby na pewno wszystko spakowałaś, i jutro się widzimy.
B: Okej. To do jutra i miłego dnia.
Natasha: Wzajemnie maluchu.
*Uśmiechnęłam się, po czym się rozłączyłam.*
B: Co ona ma z tym maluchem? Czy ja serio jestem aż tak niska?
*Przewróciłam oczami. Reszta dnia szybko mi minęła, nie pamiętam nawet o której zasnęłam. Obudził mnie budzik, wstałam z łóżka, było przed dziewiątą. Wstałam leniwie i nie śpiesząc się, zaczęłam się szykować. Ostatni raz sprawdziłam czy na pewno wszystko mam spakowane. Wszystkie moje rzeczy zaniosłam na dół i położyłam w przedpokoju. Zrobiłam sobie śniadanie i jeszcze miałam trochę czasu żeby coś obejrzeć. Minęło trochę czasu i usłyszałam pukanie do drzwi. Wyłączyłam telewizor i poszłam otworzyć.*
Natasha: Hej mała, możemy już jechać.
*Uśmiechnęła się radośnie tak samo jak i ja. Wzięłam swoje rzeczy i z pomocą siostry zaczęłyśmy je pakować do samochodu.*
B: Dobrze że masz takie duże auto i wszystko się zmieści.
Natasha: Racja, przyznam że masz tego trochę.
*Po jakimś czasie skończyłyśmy i udałyśmy się do siedziby avengersów.*
Natasha: I jak? Cieszysz się że będziesz z nami mieszkać?
B: Bardzo... Ale bardziej cieszy mnie fakt że mam siostrę i to, że będę mieszkać z tobą.
Natasha: Ooo... Kochana jesteś.
*Uśmiechnęła się i zerknęła na mnie.*
B: A tak z ciekawości, to będziemy mieć pokój razem czy osobno?
Natasha: Dowiesz się tego jak dojedziemy na miejsce.
B: Okej, niech będzie.
*Po kilku minutach dojechałyśmy na miejsce. Natasha parkuje samochód i po chwili z niego wysiadamy.*
B: Wow... Ale ta baza jest ogromna.
Natasha: Trochę, ale nie da się tu zgubić. Chodź najpierw Cię oprowadzę, pokażę pokój i zapoznam z resztą. Później zajmiemy się twoim bagażem.
B: Dobrze.
*Weszłam do budynku z Natashą. Jest tu bardzo nowocześnie i ładnie. Mało powiedziane wręcz pięknie. Minę miałam trochę jak dziecko, które cieszy się z nowej zabawki. Nagle poczułam takie dziwne uczucie w głowie i stanęłam na chwilę.*
Natsha: Coś się stało?
B: N-nie tylko... Dziwnie się czuje.
Natasha: Ale co się dzieje?
B: Nie wiem... Jakby ktoś mi siedział w głowie... I czegoś szukał...
*Natasha westchnęła cicho pod nosem.*
Natasha: Wanda... Wyjdź jej z głowy, to moja siostra. Chodź się przywitać.
*To dziwne uczucie po chwili ustąpiło. Z kuchni wyszła Wanda, ubrana w ciemno szare dresy i czarną bluzkę na ramiączkach. Zerkam na siostrę a później na Wandę, która do nas podchodzi.*
Wanda: Hej jestem Wanda. Wybacz za to... Po prostu poczułam obcą mi osobę i chciałam się dowiedzieć kto to...
B: Rozumiem... Nie przejmuj się tym. Ja jestem Bella, miło Cię poznać.
*Uśmiechnęłam się ciepło a ona odwzajemniła uśmiech.*
Wanda: Więc jesteś siostrą Natashy tak? Witam Cię w twoim nowym domu.
B: Dziękuję. Bardzo tu ładnie.
Natasha: Wanda, o której będzie reszta?
Wanda: Mówili że jakoś po szesnastej.
*Trochę się zaczęłam rozglądać. Nawet nie zdążyłam mrugnąć a przede mną, pojawił się chłopak. Wiadomo że mnie wystraszył. Zrobiłam mały krok w tył. On wziął mnie za dłoń i ją pocałował.*
Pietro: Witaj piękna, mam na imię Pietro Maximoff, brat bliźniak... Starszy o dwanaście minut... Wandy Maximoff.
*Wanda przewróciła oczami a Natasha się zaśmiała. Delikatne zabrałam rękę dalej będąc w lekkim szoku. Słyszałam że jest szybki, ale zobaczyć to na żywo, to dopiero przeżycie.*
B: Jestem Bella, i miło mi Cię poznać Pietro.
Pietro: Wiesz co, inaczej sobie ciebie wyobrażałem, w sensie z wyglądu ale i tak jesteś bardzo podobna do siostry.
*Uśmiechnął się i po chwili dodał szeptem.*
Pietro: I ładniejsza.
*Puścił mi oczko. Ja się lekko uśmiechnęłam i poczułam ciepło na policzkach.*
Pietro: Masz możesz jakieś moce? Umiesz się bić? Bo wiesz, jak coś to mogę Cię czegoś nauczyć i...
Wanda: Pietro nie zamęczaj jej. Jak będą wszyscy to może opowie nam coś o sobie.
Natasha: Wanda ma rację, a teraz leć sobie pobiegaj, a ja oprowadzę siostrę.
*Pietro przewrócił oczami.*
Pietro: Dobra dobra niech wam będzie. Widzimy się później.
*Uśmiechnął się i po sekundzie (a nawet i szybciej) zniknął z pokoju.*
B: Rany jaki on jest szybki.
Wanda: Tak, nie da się za nim nadążyć. Okej to ja was zostawię. Miłego zwiedzania.
*Uśmiechnęła się i poszła do salonu. Natasha do mnie podeszła.*
Natasha: Nie martw się, przyzwyczaisz się do naszego biegacza. A zaraz... Co ty taka czerwona się zrobiłaś co?
B: Ja... Umm... Nie wiem o czym mówisz. Po porostu mi ciepło i...
Natasha: Mhm jasne takie kity, to wciskaj sobie koleżance, mnie i tak nie nabierzesz.
*Zaśmiała się a mnie zatkało.*
B: Oj dobra weź... Chodźmy dalej co?
Natasha: Dobra dobra tylko się z tobą droczę.
*Zwiedzanie całego budynku torchę nam zajęło. Poznałam też Visiona, który w pewnym momencie wyszedł ze ściany. Oczywiście jego też musiałam wystraszyć.*
Vision: Oj wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć.
B: Nic się nie stało.
Vision: Bella tak? Miło mi Cię poznać.
B: I wzajemnie.
Vision: Widziałyście gdzieś może Wandę?
Natasha: Tak, jest z bratem w salonie.
Vision: Dziękuję. To do zobaczenia później.
Natasha: Vision.
Vision: Tak?
Natasha: Proszę używaj drzwi, już tyle razy o tym rozmawialiśmy.
Vision: A no tak przepraszam.
*Uśmiechnął się lekko nerwowo i po chwili zniknął za rogiem.*
B: Okeeeej, kto jeszcze wyskoczy mi niespodziewanie przed nosem?
*Zaśmiałam się i spojrzałam na siostrę.*
Natasha: Ewentualnie Loki lub Wanda.
B: Czy oni zawsze tak robią?
Natasha: Często, dla nich jest tak po prostu szybciej.
B: Rozumiem... Ale i tak chyba się do tego nie przyzwyczaję.
Natasha: Przyzwyczaisz zobaczysz. A teraz chodź dalej. Tutaj jest twój pokój.
*Po chwili weszłam do środka pokoju. Jest bardzo nowoczesny. Też mam balkon i łazienkę, białe meble i podobny dywan. Bardzo mi się podoba, co chyba było widać po mojej minie pełnej zachwytu.*
Natasha: Chyba Ci się podoba co?
B: Chyba? Jest przepiękny, dziękuję.
*Uśmiechnięta podeszłam do siostry i ją przytuliłam a ona mnie.*
Natasha: Ciszę się że Ci się podoba. Na przeciwko twojego pokoju, jest mój pokój. Gdybyś czegoś potrzebowała, nawet w nocy to śmiało możesz przyjść.
B: Dziękuję naprawdę. Nie wiem jak ja się za to odwdzięcze... Głupio mi... Strasznie... Tyle dostałam... Nie zasługuję...
Natasha: Skarbie nie myśl tak... I nie masz się za co się odwdzięczać. Wystarczy że będziesz szczęśliwa, bezpieczna i zdrowa, tyle mi wystarczy.
B: Dziękuję.
*Uśmiechnęłam się i mocniej się do niej przytuliłam. Natasha dała mi buziaka w czoło. Po jakimś czasie zabrałyśmy się za moje bagaże. Oczywiście nie mogło się obejść bez pomocy chłopaków, Pietra i Visiona. Wanda też nam pomogła zanieść je, do mojego pokoju.*
B: To już wszystko. Dziękuję że mi pomogliście.
Pietro: Zawsze do usług.
*Uśmiechnął się ciepło i lekko ukłonił. Wanda szepnęła mi na ucho.*
Wanda: Chyba wpadłaś mu w oko.
*Lekko uderzyła mnie z biodra. Cicho jej odpowiedziałam.*
B: Na to wygląda.
Wanda: Pomóc Ci się rozpakować?
B: A nie trzeba, dziękuję. Poradzę sobie.
Natasha: Dobra ekipo dajcie się jej rozpakować. Zobaczymy się wieczorem.
*Każdy się uśmiechnął i po chwili wyszedł z pokoju.*
Natasha: Może Ci jednak pomóc?
B: Dam radę i... Chciałabym też pobyć przez chwilę sama... Trochę ochłonąć i...
Natasha: Spokojnie rozumiem. Jakbyś potrzebowała pomocy to będę z resztą na dole, w salonie.
B: Okej dzięki.
Natasha: A jak skończysz to pójdziemy na miasto coś zjeść.
*Uśmiechnęła się i wyszła po chwili, zamykając za sobą drzwi. Ja się uśmiechnęłam sama do siebie i zaczęłam się rozpakowywać. Dużo też myślałam, jak teraz będzie wyglądało moje życie, czy dogadam się z resztą i czy w ogóle mnie polubią. Nie przepadam za kłótniami a i tak mam je prawie na codzień w szkole. Mam jednak nadzieję że będzie dobrze. Kiedy skończyłam to położyłam się jeszcze na kilka minut. Łóżko mam duże tak jak w tamtym domu. W sumie to dobrze, lubie mieć dużo miejsca do leżenia. Po czasie zeszłam na dół, do reszty. Było jakoś po piętnastej. Trochę nieśmiało podeszłam do nich.*
Natsha: O już skończyłaś?
B: Tak.
Natasha: No to super, leć zakładaj buty i poczekaj przy samochodzie, ja zaraz dołączę.
B: Okej.
*Wyszłam z budynku i tak jak siostra prosiła czekam na nią przy samochodzie. Minęło kilka minut i dołączyła do mnie.*
Natasha: Wybacz że czekałaś musiałam z nimi pogadać. Także wskakuj do auta i jedziemy.
*Uśmiechnęła się. Wsiadłam do samochodu, i pojechałyśmy do jakiejś restauracji. Ja zamówiłam sobie zupę warzywną, a siostra spaghetti. Trochę sobie porozmawiałyśmy i miło spędziłam z nią czas. Po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju się położyć i odpocząć. Dość szybko zasnęłam. Obudziła mnie siostra.*
Natasha: Hej... wstawaj...
B: Co?... Która godzina?...
*Powiedziałam zaspana.*
Natasha: Już po dwudziestej. Przespałaś prawie pół dnia.
B: Jak to... Serio?
*Spojrzałam na zegarek a później na siostrę.*
B: Faktycznie...
Natasha: Za kilka minut robimy ognisko, chciałabyś dołączyć?
B: Jasne... A kto będzie?
Natasha: Ja, Steve, Tony, bliźniaki, Vision, Bruce, Clint, Pepper, Bucky, Loki, Thor... No... W zasadzie to wszyscy.
B: To... Dość sporo ludzi... A spiderman też będzie?
Natasha: Mówił że będzie i zostanie na noc. W końcu dziś jest sobota.
B: Okej.
*Wstałam i usiadłam obok niej na łóżku, trochę zmartwoiona.*
Natasha: Wszystko dobrze?
B: Tak, tylko... Denerwuje się... Spotkaniem z nimi... No wiesz... Co jeśli się nie polubimy... Albo nie dogadamy...
Natasha: Spokojnie rozumiem. Wiem że nie łatwo jest nawiązać nowe znajomości. Ale czuję że będzie dobrze. Wiem że Pietro, Wanda i Vision Cie lubią.
B: Niby skąd?
Natasha: Powiedzieli mi to. Zresztą, sama widziałaś jak Pietro do ciebie zarywał.
*Puściła mi oczko i się zaśmiała.*
B: No wiem... Ale co z resztą...
Natasha: Posłuchaj mnie... Nie martw się tym. Nawet jeśli się nie dogadacie to zawsze masz mnie. Wrazie co porozmawiamy z nimi i jakoś się ułoży. Będzie dobrze zobaczysz.
*Kiwnęłam głową na tak i że rozumiem. Zerknęłam na nią i się uśmiechnęłam. Siotra mnie objęła i przytuliła.*
Natasha: Dobrze, a i ubierz się cieplej, bo zrobiło się trochę chłodniej.
B: Okej.
Natasha: Będę w ogrodzie. Muszę pomóc im naszykować kilka rzeczy.
*Natasha wyszła a ja szukam czegoś cieplejszego. Nie przepadam za zimnem, więc ubrałam moje ulubione fioletowo białe dresy i ciepłą fioletową bluzę z kapturem oraz sportowe buty. Wzięłam też na wszelki wypadek koc. Trochę czasu minęło zanim do nich zeszłam. Chciałam sobie przemyśleć co im powiedzieć i też się trochę uspokoić. Po jakimś czasie zeszłam na dół.
Przez okno widziałam że wszyscy siedzą przy ognisku. Wzięłam głęboki oddech wyszłam z domu, z kocem w ręku. Faktycznie zrobiło się trochę chłodniej. Słyszę że dobrze się bawią, rozmawiają i śmieją się, po prostu są szczęśliwi. Ja w zasadzie, to nigdy nie byłam na ognisku czy imprezie i nie wiem jak się mam zachować. Kiedy szłam w ich stronę miałam tyle myśli np. co powiedzieć, jak się zachować albo czy to w ogóle był dobry pomysł żeby tu się wprowadzić. W końcu stanęłam przy siostrze i nastał ten moment, kiedy wszyscy zwrócili uwagę na mnie. Zrobiła się cisza, każdy patrzył na siebie albo na mnie.*
Natasha: Ooo jesteś wreszcie. Kochani moi poznajcie się, to jest Bella. Moja siostra.
B: Hejka, miło mi was wszystkich poznać.
*Lekko się uśmiechnęłam i zerknęłam na nich dyskretnie, żeby zobaczyć ich reakcje. Poczułam się trochę lepiej kiedy każdy się uśmiechnął.*
Natasha: Siadaj.
*Zrobiła mi miejsce żebym usiadła obok niej i tak też zrobiłam.*
Pepper: Jesteś może głodna? Zostało jeszcze kilka kiełbasek, mamy też ketchup, musztardę lub co lubisz.
B: Dziękuję może później.
Tony: Bella... Wiem że ciężko jest w nowym miejscu i to w dodatku z tyloma osobami na raz. Możemy się czasem nie dogadywać, ale dzięki temu nasze relacje staną się silniejsze. Rozumiesz prawda?
*Kiwnęłam głową na tak.*
B: Tak... Rozumiem.
Tony: No to dobrze, a teraz się rozluźnij, nie masz czym się sterować. Nie zjemy Cię.
*Uśmiechnął się ciepło i wziął łyk piwa. Znowu poczułam to dziwne uczucie. Takie samo gdy Wanda zajrzała mi do głowy.*
B: Wanda... Możesz mi wyjść z głowy?
*Zaśmiałam się i spojrzałam na nią.*
Wanda: Tym razem to nie ja skarbie.
B: Co?... Więc kto?
Natasha: Loki zabieraj swoje moce z dala od mojej siostry.
*Uczucie ustało a ja spojrzałam na Lokiego.*
Loki: Wybacz... Ciekawość.
Natasha: Słuchaj no...
B: Hej tylko spokojnie, załatwię to.
*Spojrzałam na siostrę a później na Lokiego, który siedział nie daleko.*
B: Jeśli tak bardzo jesteś ciekawy kim jestem, to może się najpierw zapytaj. A nie od razu bez pozwolenia zaglądajsz do umysłów innych.
Thor: Ale Ci pojechała bracie haha.
*Każdy się zaśmiał a ja dumna z siebie lekko się uśmiechnęłam.*
Bucky: To skoro tak się wyrywasz, to może opowiesz coś o sobie.
B: Bucky... A ty zawsze się tak patrzysz na każdego, czy może się zakochałeś? Tak, zauważyłam to.
Loki: Już ją lubię.
*Bucky westchnął cicho i odwrócił wzrok, przy tym się napił.*
Natasha: Jestem z ciebie dumna siostrzyczko.
*Objęła mnie i się uśmiechnęła.*
Pietro: A tak z ciekawości... To... Masz kogoś?
Wanda: Pietro.
Pietro: No co? Tylko pytam.
B: Luz. I nie, nie mam nikogo.
Loki: Interesujące...
Natasha: Ej ej łapy przy sobie, jeteś dla niej stanowczo za stary.
Loki: Proszę Cię, jestem Bogiem mogę wszystko. No większość...
*Natasha przewróciła oczami a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Usłyszeliśmy kroki, każdy spojrzał w tamtą stronę. Był to spiderman w stroju. Pewnie dlatego że ja tu jestem.*
Clint: Młody weź... Zdejmij strój możesz jej zaufać.
*Odwróciłam się w jego stronę. Chłopak zdjął maskę i muszę poznać że...*
Peter: Hej, jestem Peter Parker.
B: Hmm?... A tak. A ja Bella... Romanoff.
Peter: Miło mi Cię poznać.
B: Wzajemnie.
*Chłopak usiadł przede mną na trawie.*
Pater: To?... Co mnie ominęło?
*Loki, Pietro, Bucky patrzą na siebie trochę źli ale też i zazdrośni. Było dość ciemno żeby to zobaczyć ale ja to dostrzegłam. Pomyślałam sobie a im o co chodzi?*
Bruce: Bella miała nam opowiedzieć coś o sobie.
*Ja się na chwilę zamyśliłam i od myśli oderwała mnie Natasha, lekko mną szturchając.*
B: Co? A tak em... No właśnie.
Loki: Wszystko dobrze księżniczko?
B: Księżniczko?
Natasha: Księżniczko?
*Powiedziałyśmy w tym samym momencie.*
Loki: No co? Pasuje Ci.
B: Nie sądzę.
*Natasha przewróciła oczami a reszta się zaśmiała.*
Loki: Ale ja tak. I jeszcze się przyjmie zobaczycie.
Steve: Okej, dajmy jej dojść do głosu.
B: Dziękuję Steve... Em... Jak już wiecie mam na imię Bella i mam szesnaście lat.
Pietro: Ile?
Loki: No właśnie.
*Patrzą na mnie a ja na nich.*
B: No tak szesnaście... A wy myśleliście że ile?
Thor: Wyglądasz na starszą.
B: Serio?
*Peter położył swoją głowę na moich kolanach.*Peter: Tak, myślałem że masz... Ja wiem ze dwadzieścia.
B: Wygląm staro?
*Uniosłam jedną brew i udałam złą. Peter kucnął przede mną.*
Peter: Co? N-nie oczywiście że nie. Nie to miałem na myśli. Ja tylko...
*Zaśmialiśmy się.*
B: Spokojnie Peter, tylko żartowałam.
Peter: Ou... Nie załapałem... Chyba. A powinienem?
*Spojrzałam na siostrę. I mówię cicho.*
B: On tak zawsze?
Natasha: Na ogół nie. Chyba że się ze stresuje lub... Ktoś wpadnie mu w oko.
B: Przestań...
Natasha: No co? Ja tylko mówię.
*Puściła mi oczko i się uśmiechnęła a ja przewróciłam oczami. Peter dalej gadał sam do siebie, chyba za bardzo spanikował.*
Tony: Młody... Młody... Peter!
Pater: Hm?
*Spojrzał na Tonego.*
Tony: Uspokój się i usiądź nic się nie stało.
Peter: O... Okej. Tak ma Pan rację. Już.
*Ja się uśmiechnęłam do niego a on do mnie, po czym usiadł tam gdzie wcześniej.*
Pepper: Powiedz Bella, masz jakieś zainteresowania, hobby?
B: Tak, lubię śpiewać i rysować.
Wanda: Może pokażesz nam jakieś swoje rysunki.
Pietro: Albo nam zaśpiewasz?
B: No sama nie wiem...
Thor: No dawaj nie wstydź się.
Clint: Napewno masz piękny głos.
Natasha: Oj żebyś wiedział.
Vision: Słyszałaś jak śpiewa?
Natasha: No pewnie że tak. Śmiało siostra zaśpiewaj coś.
*Zerkam na nich. Każdy patrzy błagalnym wzrokiem, Tony to zauważył.*
Tony: Poczekajcie chwilkę.
Pepper: Dokąd idziesz?
Tony: Zobaczysz!
*Po jakimś czasie wrócił z gitarą.*
Tony: Teraz możemy zacząć.
Steve: Nie chwaliłeś się że umiesz grać na gitarze.
Tony: Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
*Uśmiechnął się i zaczął grać. Ja zerkam na innych i widzę że czekają aż zacznę śpiewać. Trochę się denerwuje, ale wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać jakąś piosenkę o miłości. Miałam zamknięte oczy i nie widziałam ich min. Ale kiedy skończyłam to widziałam po nich że chyba im się podobało. Zaczęli mi klaskać i gwizdać. Ja się uśmiechnęłam i trochę zawstydziłam. Zauważyłam też że Steve objął Natashe wydaje mi się że są parą.*
B: Jeju dziękuję. Aż tak wam się podobało.
Pietro: Jeszcze się pytasz?
Peter: Masz głos jak anioł.
Clint: Do której szkoły chodzisz?
B: Em... Do artystycznej tej niedaleko miasta.
Tony: To dość daleko od nas.
B: Tak wiem. Ale ta szkoła zapewnia przyszłość i nie chciałabym jej zmieniać.
Pepper: Chcesz zostać piosenkarką?
B: Tak, dokładnie.
Pepper: Nie dziwię się. Z takim głosem każdy będzie do ciebie walił drzwiami i oknami, żeby zdobyć twój autograf i zrobić sobie z tobą zdjęcie.
B: Dziękuję.
*Zawiał zimny wiatr. Steve przytulił Natashe, Tony Pepper a Vision Wande. Trochę mi się zrobiło przykro sama nie wiem czemu. Może z zazdrości że nie mam drugiej połówki. Poczułam jakby ktoś okrył mnie kocem ale nikogo nie widziałam. Po chwili zorientowałam się ze zrobiła to Wanda za pomocą swoich mocy. Uśmiechnęłam się do niej ciepło a ona odwzajemniła uśmiech. Chyba wyczuła co czuje i chciała pomóc. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas i coś zjedliśmy. Było naprawdę fajnie i cały stres zszedł ze mnie. Po kilku minutach zaczęło padać. Szybko zabraliśmy wszystkie rzeczy i zgasiliśmy ognisko. W środku zaczęliśmy się suszyć, bo torchę przemokliśmy. Siedzimy wszyscy w salonie, który jest dość duży.*
Bruce: Nie wiem jak wy ale ja idę spać miałem trochę ciężki dzień.
Tony: Ja z Pepper tak samo.
Clint: No... I ja też się chyba już położę.
Tony: To dobranoc wszystkim.
B: Do jutra.
*Bruce, Clint Tony i Pepper poszli do swoich pokoi.*
Thor: Staruszki poszli spać, to może my coś sobie obejrzymy. Co wy na to?
Pietro: Jasne może jakiś horror?
Bucky: Mało masz przygód w życiu?
Pietro: No co? Lubie horrory. Chyba się nie boisz?
Bucky: A chesz dostać z tej ręki?
Pietro: Najpierw musiałbyś mnie złapać.
Wanda: Przestańcie. Nie zachowujcie się jak dzieci.
Loki: Może być ten horror.
B: Niech będzie.
Peter: Poczekajcie pójdę zrobić popcorn.
*Oglądamy dość straszny horror i co chwila jest jakaś straszna scena. Ja jestem osobą która za bardzo wczuwa się w filmy czy seriale. Oglądam go skupiona. Kiedy znowu jest jakaś straszna scena i coś wyskakuje z nienacka, to poczułam jak coś lub ktoś łapie mnie za kostkę. Tak się wystraszyłam że prawie spadłam z kanapy. Oczywiście nie mogło się obejść bez moich krzyków. Reszta też się wystraszyła i spojrzała na mnie. Peter zatrzymał film i usłyszeliśmy śmiech.*
Loki: Szkoda że nie widziałaś swojej miny hahaha.
B: To byłeś ty?!
Loki: No raczej.
B: Mało zawału przez ciebie nie dostałam.
*Uderzyłam go poduszką prosto w głowę.*
Loki: Po pierwsze to ał... I nie wiedziałem że aż tak się wystraszysz kieszniczko, wybacz.
Wanda: Nie tylko ona.
Bucky: Co wy takie tróchrze jesteście?
Steve: Bucky przestań... Każdy ma prawo się bać. No, ogladajmy dalej.
*Peter włączył film, ja do końca oglądałam prawie cała schowana pod kocem. Film dobiegł końca.*
Peter: Ogladamy coś jeszcze?
Natasha: W sumie nie jest jeszcze aż tak późno. Może być komedia co wy na to?
*Każdemu pasowało i Peter włączył komedie. Pod koniec filmu torchę mi się przysnęło. Leżałam na kanapie, ale słyszałam o czym rozmawia reszta. Jednak byłam zbyt zmęczona żeby się podnieść czy coś powiedzieć.*
Loki: Oho... Nasza księżniczka zasnęła.
Bucky: Późno już... Idę się położyć.
Pietro: Tak ja też już pójdę.
Peter: Ja tak samo.
*Chłopaki rozeszli się do swoich pokoi. Zostałam ja, Natasha, Steve, Wanda i Vision.*
Wanda: Może zaniesiemy ją do pokoju?
Natasha: Nie... Niech tu zostanie. Nie chce jej już budzić.
Wanda: Uroczo wygląda kiedy śpi... Ale była bardzo zestresowana kiedy do nas przyszła.
Steve: Skąd wiesz?
Wanda: Serio się pytasz?
Steve: No tak... Wybacz.
Natasha: A przeszło jej?
Wanda: Tak... Od razu kiedy zaczęła śpiewać. Naprawdę musi to kochać.
Vision: Inaczej nie chodziła by do szkoły artystycznej.
Natasha: Śpiewa, rysuje no i gra na gitarze. Zdolna z niej dziewczyna.
Steve: Nic nie mówiła że umie grać.
Natasha: Jest trochę nieśmiała może dlatego, ale napewno coś nam zagra i pokaże jakieś swoje rysunki.
*Chwilę jeszcze rozmawilali ale nie pamiętam o czym konkretnie bo już spałam. Następnego dnia wstałam jakoś przed dziesiątą. Było dość cicho, jak na tyle osób w jednym domu. Wstałam z kanapy, poszłam do swojego pokoju się przebrać i odświeżyć. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam że na moim biurku leży mała szkatułka i przyczepiony do niej liścik. Wzięłam pudełko i usiadłam na łóżku. Na kartce było napisane: „Mam nadzieje że Ci się spodoba księżniczko ;)." Przewróciłam oczami i odłożyłam kartkę na bok. W środku była bransoletka, srebrna z małym, zielonym kamykiem na środku. Wiedziałam że to od Lokiego. Ta bransoletka naprawdę mi się spodobała i oczywiście ją założyłam. Następnie szkatułkę schowałam pod łóżko i poszłam do łazienki. Po jakimś czasie zeszłam na dół, do kuchni. Była tam akurat Pepper i robiła sobie kawę.*
Pepper: Dzień dobry Bella, jak się spało?
B: Dobrze, dziękuje.
Pepper: Jesteś głodna?
B: Troszkę.
Pepper: A na co masz ochotę?
B: Hmm... Sama nie wiem.
Pepper: Okej, w takim razie ja coś wymyślę i Ci naszyjkuję.
B: Dziękuje, ale nie trzeba...
Pepper: Przestań, dla mnie to żaden problem.
*Uśmiechnęła się ciepło a ja odwzajemniłam uśmiech. Pepper zaczęła coś robić, a ja siedziałam przy stole.*
B: Strasznie tu cicho. Gdzie są wszyscy?
Pepper: Mają poranny trening. Jak zjesz pokaże Ci gdzie jest sala w której ćwiczą.
B: Okej, dzięki.
*Po posiłku poszłam z Pepper do sali gdzie trenuje reszta (do podziemi). Walczą, strzelają, siłują się itp. Oglądam każdego, są naprawdę bardzo nieźli.*
Pepper: Zostawię Cię tutaj, muszę iść coś załatwić. Dobrze?
B: Jasne, leć. Poradzę sobie.
*Uśmiechnęłam się do niej, po czym wróciła na górę. Stałam tak jakieś kilka minut i obserwowałam jak trenują. Po chwili usłyszałam znajomy mi głos.*
Peter: Hej, tutaj jesteś.
B: O... Hej Peter. Szukałeś mnie?
Peter: Powiedzmy. Chciałem się spytać, czy się wyspałaś.
B: Tak, dziękuje a ty?
Peter: Mi też się dobrze spało. Patrzysz jak trenują?
B: Tak. Pepper mnie tu zaprowadziła.
Peter: Może chciałabyś coś zrobić, na przykład postrzelać do celu? Byłaś kiedyś w ogóle na strzelnicy?
B: Emm... Nie, nigdy nie strzelałam, ale może spróbuję.
Peter: Okej, to chodź do Natashy. Ona właśnie jest na strzelnicy.
*Poszliśmy do pokoju, gdzie trenuje moja siostra. Widziałam ją za szybą, jak strzela. Po dłuższej chwili skończyła, odwróciła się w naszą stronę. Dała nam znak że możemy wejść do środka. Tak też zrobiliśmy.*
Natasha: Hej młoda, jak tam? Wyspałaś się?
B: Tak i wszystko jest okej.
Natasha: Przyszliście postrzelać?
Peter: W zasadzie to ja nie, ale Bella chciałaby spróbować. Ja już będę się zwijać, miłego dnia.
B: Wzajemnie i do zobaczenia.
*Uśmiechnęłam się z nadzieją że jeszcze go zobaczę.*
Natasha: Ooo... Chyba ktoś wpadł Ci w oko siostrzyczko.
B: Co? Wcale że nie.
Natasha: Mhm już to widzę. Ładna bransoletka, gdzie ją kupiłaś?
B: Nie kupiłam. Dostałam.
Natasha: Uuu... A od kogo?
B: Powiedzmy że od kolegi.
Natasha: No dobrze, a teraz chodź weźmiesz broń, założysz słuchawki i pokaże Ci jak się strzela.
*Szczerze wam powiem, myślałam że to będzie trudniejszej, ale jak na pierwszy raz, poszło mi całkiem dobrze. Trafiłam kilka razy w sam środek/serce czy coś.*
Natasha: Serio strzelałaś pierwszy raz?
B: No tak. A co?
Natasha: Muszę Ci przyznać że, masz niezłego cela.
B: Może bym się wam przydała, na jakiejś misji.
Natasha: Nie ma nawet takiej opcji.
B: Dlaczego?
Natasha: Pierwsze, nie pozwolę na to. Dwa, jesteś za młoda. Trzy, podobno masz już plany na przyszłość. Wole żebyś się na tym skupiła.
B: No okej okej. Tylko żartowałam.
Natasha: Nie śmieszny żart. A teraz chodź. Pójdziemy na górę i pomyślimy co zrobimy z obiadem.
*Objęła mnie i poszłyśmy na górę.*
B: Ale najpierw idź się umyć.
*Siostra potargała mi włosy.*
B: Ej no za co? Prawdę mówię.
*Obie się zaśmiałyśmy. Natasha poszła do łazienki a ja usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam grać na telefonie. Minęło kilka minut. Natasha przyszła i usiadła obok mnie.*
Natasha: W co tam grasz?
B: A w jakąś grę.
Natasha: Okej, idziemy zjeść na miasto czy wolisz coś zamówić?
B: Może zamówmy. Nie chce mi się dziś nigdzie wychodzić.
*Siostra wyjęła telefon i razem przeglądałyśmy co możemy zjeść na obiad. Zamówiłyśmy sobie po kebabie. Długo czekałyśmy na nasze zamówienie, chyba jakąś godzinę. Po posiłku poszłam do siebie, żeby się spakować na jutro. Na samą myśl o tym że znowu spotkam Mie... Nie dobrze mi się robi. Myślałam że po tym jak spotkała moją siostrę to odpuści. Fakt, już nie dokucza mi tak często, ale jednak dalej to robi. Zastanawiacie się pewnie, czemu jej o tym nie powiem. Myśle że ma ważniejsze rzeczy do roboty. Tak, ja wiem powiedziała mi, żebym jej o takich rzeczach mówiła... Ale nie chcę żeby się martwiła i traciła czas na taką dziecinadę. Dobra wracając, bo wypadnę z wątku. Weszłam do pokoju i sprawdzałam plan lekcji na poniedziałek. Lekcje mam długo, niestety. Zaczęłam się pakować. Nuciłam sobie piosenkę i po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka.*
Loki: Hej księżniczko, jak się masz?
*Usiadł na łóżku. Ja siedziałam na podłodze i pakowałam rzeczy do plecaka.*
B: Dobrze, dzięki a ty?
Loki: Całkiem dobrze.
B: W ogóle, dziękuje za bransoletkę, jest śliczna i naprawdę nie musiałeś. Pewnie była droga...
Loki: Przestań, chciałem sprawić Ci mały prezent.
*Uśmiechnął się i puścił i oczko. Ja się lekko uśmiechnęłam.*
Loki: Dużo masz jutro zajęć?
B: Trochę... Aż się odechciewa, ale co zrobić. Pójdę, bo nie lubię mieć zaległości.
Loki: Jasne, rozumiem.
*Dostrzegłam że Loki ma taką samą bransoletkę co ja, tylko że z niebieskim kamieniem. Chyba zauważył że ją zobaczyłam, bo szybko zasłonił ją rękawem. Nawet nie wiem jak szybko zjawił się Pietro.*
Pietro: Tu jesteście.
B: Emm... A coś się stało?
Pietro: Nie nic, tylko chciałem wam przekazać że Stark robi jutro imprezę, w naszej bazie i będzie dużo gości.
B: Impreza na samym początku tygodnia? Szalony chłop.
*Zaśmialiśmy się. Ja skończyłam się pakować i plecak położyłam obok biurka.*
Pietro: O której jutro kończysz?
B: Piętnasta trzydzieści.
Pietro: To dość długo, a ile lekcji?
B: Osiem. A tak z ciekawości... O której będzie ta impreza?
Pietro: O dwudziestej. Będziesz?
B: Nie wiem...
Loki: No dawaj, fajnie będzie.
B: We wtorek też mam szkołę.
Loki: Nawet na godzinę?
B: Przemyśle to jeszcze.
*Oboje się do mnie uśmiechnęli, a po chwili wyszli. Ja wstałam z podłogi i wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę. Dopiero teraz zauważyłam że pokój mam od strony wejścia do bazy. Fajnie, bo mogę patrzeć kto wchodzi i wychodzi. Akurat widziałam jak Tony i Pepper wsiadają do samochodu. Wydaje mi się że jadą na zakupy. Zauważyli mnie i mi pomachali. Uśmiechnęłam się i też im pomachałam. Poczekałam aż pojadą. Po czym wróciłam do środka. Sprawdziłam jeszcze czy mam zrobione prace domowe. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu seriali. Następnego dnia do szkoły podwiozła mnie siostra.*
B: Dzięki za podwózkę.
Natasha: Nie ma sprawy kochanie.
B: A to prawda, że Tony robi dzisiaj imprezę wieczorem?
Natasha: Tak, a co?
B: Zastanawiałam się czy... Mogłabym przyjść na chwilę.
Natasha: Raczej nie. Będą ważne osobistości, alkohol i takie tam. Poza tym będziesz się nudzić.
B: Dobrze, rozumiem.
Natasha: Ale jeśli będziesz chciała coś zjeść lub się czegoś napić, to śmiało możesz zejść do kuchni.
B: Okej.
*Po jakimś czasie dojechałyśmy na miejsce.*
B: Dzięki i do zobaczenia później.
Natasha: Narazie.
*Siostra odjechała a ja weszłam do budynku. Lekcje mi się jakoś dłużyły, jakby nie miały końca. Na szczęście nie było Mii, to miałam spokój. Po zajęciach wyszłam ze szkoły i rozglądałam się za autem siostry. Czekałam na nią siedząc na murku, jakieś piętnaście minut (albo troszkę więcej). Po tym czasie dostałam od niej sms'a, że nie może po mnie przyjechać. Cicho westchnęłam pod nosem. Odpisałam jej że nie ma problemu i się przejdę. Do domu mam dość daleko, ale po drodze widziałam park. Może jakoś da się skrócić tą trasę. Dojście do miasta zajęło mi jakieś kilkadziesiąt minut. Następnie udałam się do parku. Muszę przyznać że z zewnątrz wydawał się o wiele mniejszy. Trochę się w nim pogubiłam.*
Loki: Może jakoś pomóc?
B: Hej, a... Co ty tutaj robisz?
Loki: Poszedłem się przejść.
B: Okeeeej... Emm... Wracasz już do domu?
Loki: Tak, za tym zakrętem jest wyjście w stronę naszej bazy. Na szczęście wziąłem samochód.
B: To... Dobrze bo już mnie trochę nogi bolą.
*Poszliśmy do jego samochodu. Zastanawiałam się czy to był przypadek że go spotkałam albo czy jakimś cudem wiedział gdzie jestem. Bo wątpię w to, że poszedł na spacer do parku od tak. Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce.*
Thor: Bracie pojedź jeszcze do sklepu, po przekąski bo nam nie starczy.
*Loki westchnął pod nosem, po czym z powrotem wsiadł do auta i pojechał do sklepu.*
B: Hej Thor, jak mija dzień?
Thor: A dobrze dzięki. Szykujemy się na imprezę.
B: No tak, słyszałam o niej. Może wam jakoś pomóc?
Thor: A wiesz co nie trzeba, już prawie kończymy. Chcesz zobaczyć jak nam wyszło?
B: Jasne.
*Weszliśmy do domu i poszliśmy w stronę salonu.*
B: Całkiem ładnie.
Tony: O hej młoda. Jak było w szkole.
B: Dobrze dziękuje.
Pepper: Jadłaś obiad?
B: Nie, nie chodzę tam na stołówkę.
Pepper: To chodź do kuchni. Zamówiliśmy obiad.
B: Okej... A wie ktoś gdzie jest Natasha?
Wanda: Szykuje się na imprezę i jest w swoim pokoju.
B: Dzięki Wanda.
*Po obiedzie poszłam do siostry. Zapukałam do drzwi.*
Natasha: Proszę.
*Weszłam do środka. Natasha siedziała przy biurku, ubrana jeszcze w szlafrok i przeglądała swoją kosmetyczkę. Steve stał przy lustrze i przymierzał czarny garnitur.*
Steve: Hej.
Natasha: Hej skarbie. Wybacz że Cię nie odebrałam ale nie miałam kiedy.
B: Spokojnie, nic się nie stało, rozumiem.
*Lekko się uśmiechnęła.*
Natasha: Jadłaś już obiad?
B: Tak. A w co się ubierzesz?
Natasha: Aaa niedługo zobaczysz.
Steve: Co powiecie na ten garnitur?
*Spojrzałyśmy obie na niego.*
B: Hmm... Zdecydowanie lepiej Ci w niebieskim.
Natasha: Zgadzam się. Jest w garderobie przy drzwiach, zapakowany.
Steve: Kiedy dałaś go do pralni?
Natasha: Miałam małą pomoc.
Steve: Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
*Podszedł do Natashy i ją pocałował.*
B: Oj litości nie jesteście sami...
*Lekko przewróciłam oczami. Oczywiście udaje. Oni strasznie do siebie pasują i są uroczy. Zaśmialiśmy się.*
Natasha: Tobie to radzę lepiej zrobić lekcje, puki jest cicho.
B: Okej okej, ale jak skończysz to masz do mnie przyjść i mi się pokazać. Ty też Steve.
Steve: Tak jest.
*Zasalutował mi. Uśmiechnęłam się.*
B: Będę u siebie.
*Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi za sobą. Poszłam jeszcze na dół do kuchni, po wodę.*
Pietro: Hej Bella i jak? Przyjdziesz na imprezę?
B: Reczej nie...
Pietro: Dlaczego?
B: Siostra mi zabroniła, w pewnym sensie... No powiedziała że, będę się tam nudzić i takie tam.
Pietro: Rozumiem... Przykro mi.
B: Nie szkodzi.
Pietro: Ale może w weekend zrobimy sobie małą imprezkę?
B: Okej, w sumie czemu nie.
*Staliśmy akurat przy blacie. Szukałam wody. Nagle się przede mną pojawiła duża butelka z wodą.*
Wanda: Woda leży w szafkach, na dole obok lodówki.
*Wzięłam wodę i odwróciłam się w jej stronę.*
B: Dzięki. Ale skąd ty...
*Wanda się do mnie uśmiechnęła ciepło.*
B: A no tak... Wybacz.
Wanda: Nic się nie stało mała.
*Też się lekko uśmiechnęłam.*
B: Okej to... Ja już wam nie przeszkadzam i idę do pokoju. Muszę zrobić lekcje.
Pietro: Miłej nauki.
B: Dzięki.
*Wróciłam na górę i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam do biurka, zaczęłam wyjmować książki i zeszyty.*

Avengers and MeWhere stories live. Discover now