•Rozdział IX : Szkoła•

400 22 11
                                    

*Weekend zleciał szybciej niż myślałam. Zaczął się poniedziałek, a co za tym idzie? Szkoła oczywiście. Jak wiecie nie lubię wstawać wcześnie rano, no ale cóż, trzeba. Budzik zadzwonił jakoś koło szóstej trzydzieści. Dzwoni dość głośno.*
Yelena: Mmm... Młoda... Wstawaj...
B: Już...
*Wstałam ledwo z łóżka i wyłączyłam budzik. Ziewnęłam rozciągając się przy tym.*
Yelena: Tylko nie rozbijaj się za bardzo.
B: Nawet mnie nie usłyszysz.
Yelena: Ma Cię kto zawieść do szkoły?
B: Nie wiem... Okaże się. Nie chce nikogo budzić tak wcześnie.
Yelena: Jak coś to ja mogę...
B: Ty lepiej leż i odpoczywaj dalej jesteś poobijana. Nie chcę żeby Ci się pogorszyło.
Yelena: Jak coś to proponowałam. A teraz wracam spać.
*Odwróciła się plecami do mnie i przykryła kołdra prawie po sam czubek głowy. Spojrzałam na nią i pomyślałam: Ta to ma dobrze. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki żeby się ubrać i naszykować. Później spakowałam się do szkoły po czym zeszłam na dół do kuchni żeby coś zjeść. Ubrałam się w szarą bluzę i czarne długie spodnie oraz czarne buty. Włosy mam rozpuszczone ale zapięte spinką żeby nie wylatywały mi na twarz. Na śniadanie zrobiłam sobie kanapki oraz herbatę. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść przeglądając coś w telefonie. Natknęłam się na wiadomość o tym że znaleźli i złapali wszystkich tych rabusiów którzy byli wtedy na imprezie u nas. Skradziony sprzęt został znaleziony i będą go zwracać właścicielom. Ucieszyłam się, przynajmniej tym nie musimy się martwić. Usłyszałam że ktoś się zbliża.*
Clint: Hej dzieciaku. Gotowa do szkoły?
B: Hej Clint a zaraz wychodzę.
Clint: Podrzucić Cię?
B: Jasne jeśli to nie problem.
Clint: Żaden. Zrobię sobie tylko kawę.
*Clint robi sobie kawę, wziął też drożdżówkę. Usiadł obok mnie.*
B: A czy to przypadkiem nie Thora?
Clint: Odkupie mu i tak się nie zorientuje.
B: A czemu tak właściwie jesteś już na nogach?
Clint: A wiesz co pracuje nad czymś. Chcę uczyć dzieciaki w twoim wieku jak strzelać z łuku. W sensie te które są bardzo uzdolnione. Zajęcia będą dwa razy w tygodniu.
B: Fajny pomysł. A ktoś już się zgłosił?
Clint: Kilka osób a miejsc będzie mało. Łatwiej mi będzie nad tym zapanować.
B: A ile dokładnie?
Clint: Pięć.
B: W sumie to się nie dziwie jesteś bohaterem.
*Uśmiechnął się.*
Clint: Jakbyś chciała się kiedyś nauczyć albo chociaż spróbować to chętnie Cię nauczę.
B: Dzięki Clint.
*Uśmiechnęliśmy się do siebie. Po śniadaniu jedziemy jego autem pod moją szkołę. Całą drogę z nim rozmawiałam i śmiałam się. Clint jest na prawdę zabawny i bardzo miły. Gdy dojechaliśmy na miejsce podziękowałam mu i pożegnałam się z nim. Wyszłam z auta i weszłam do środka. Nie śpieszę się bo mam jeszcze trochę czasu. Dotarłam pod swoją klasę i usiadłam na ławce pod salą. Kątem oka zauważyłam Mie jak rozmawia z jakimś chłopakiem. To wysoki, dobrze zbudowany brunet o brązowych oczach. Chyba są parą bo co chwilę okazują sobie czułość. Dostrzegłam że mnie zauważyła po czym rozmawia z chłopakiem. Zapewne zaczęła mu opowiadać jakieś bzdury na mój temat. Postanowiłam to sprawdzić. Wyostrzyłam swój słuch.*
Mia: Lucas widziałeś tamtą dziewczynę?
Lucas: Tak.
Mia: Nie zbliżaj się do niej. Ona jest jakaś dziwna. Poza tym kiedyś mi groziła że naśle na mnie swoją siostrę.
Lucas: Co? A jej siostra to niby kto że Ci nią groziła?
Mia: Ponoć Czarna wdowa.
Lucas: Rozmawiałaś z nią?
Mia: Przyszła z nią do szkoły żeby mnie nastraszyć. Ja tam jej nie wierzę że są rodziną.
Lucas: To jak wytłumaczysz to że przyszła z nią do szkoły?
Mia: Może po prostu była przejazdem i usłyszała naszą kłótnie.
Lucas: Od kiedy wdowa od tak chodzi sobie po szkołach i rozwiązuje kłótnie nastolatków.
Mia: Nie wiem nie obchodzi mnie to ale jak jeszcze raz będzie do mnie uderzać to gorzko tego pożałuje.
Lucas: Na pewno.
*Śmiać mi się chciało słysząc ich rozmowę ale się powstrzymałam. Dawniej bym się jej bała a po tym co usłyszałam oraz zaczęłabym się jej bać ale teraz nie mam powodów. Ostatnio czuje się jakoś pewniej, może to przez tą bransoletkę którą dostałam od Lokiego, może ona dodaje mi w jakiś sposób pewności siebie. W sumie może to i dobrze bo czuje się z tym o wiele lepiej. Po chwili zadzwonił dzwonek. Tego się nie spodziewałam, dalej miałam wyostrzony słuch. Zakryłam uszy z bólu i zsunęłam się z ławki kucając na podłodze.*
B: Ja pier****...
*Pomyślałam: Ale będę miała migrenę. Nie spodziewałam się że to może być aż tak bolesne i głośne. W sumie się nie dziwię siedzę dosłownie pod dzwonkiem. Gdy przestało dzwonić zabrałam powoli ręce z uszu i usiadłam na ławce. Obok mnie przeszła Mia z Lucasem.*
Mia: Widzisz? Mówiłam Ci że jest jakaś nie normalna.
*Zmierzyli mnie wzrokiem.*
Mia: Dziwak.
*Posłała mi groźne spojrzenie a Lucas się zaśmiał. Nie chciałam się z nią kłócić bo przyszedł nauczyciel. Weszli do sali a ja niedługo za nimi. Zajęłam swoje miejsce i wyjmuje potrzebne mi rzeczy.*
Nauczyciel: Moi drodzy mamy nową uczennice która...
*Nie zdążył dokończyć zdania bo w tym momencie weszła a raczej wbiegła nowa dziewczyna.*
Nauczyciel: Właśnie się spóźniła.
?: Przeprszam za spóźnienie ale... Po drodze musiałam załatwić coś bardzo ważnego.
Nauczyciel: Tym razem przymknę na to oko. Przedstaw się i zajmij gdzieś miejsce.
Kate: Okej. Dobra. Em... Hej nazywam się Kate Bishop mam szesnaście lat, moje hobby to szermierka i strzelanie z łuku.
Nauczyciel: Dziękuje Kate. Mam nadzieje że dobrze się odnajdziesz w nowej klasie. Możesz usiąść do ławki.
*Dziewczyna ma czarne włosy i brązowe oczy. Jest szczupła ale nie za wysoka. Zauważyłam też że ma kilka drobnych ran na twarzy. To pewnie po jakimś treningu. Nawet nie wiem kiedy i jak szybko zjawiła się obok mnie.*
Kate: Hej mogę się dosiąść?
B: Hmm?
*Spojrzałam na nią i się otrząsnęłam.*
B: Tak jasne siadaj.
Kate: Dzięki.
*Uśmiechnęła się do mnie. Zabrałam swój plecak z krzesła żeby mogła usiąść. Dosiadła się i zaczęła wypakowywać. Nie rozmawiałam z nią. Za bardzo skupiłam na zajęciach. Lekcja była w miarę spokojna, ból głowy i uszu nie dawały mi spokoju przez co czułam jakby lekcja trwała wieczność. W końcu nastała pierwsza dłuższa przerwa. Postanowiłam wyjść na dwór z nadzieją że może to mi pomoże. Usiadłam na murku niedaleko budynku, wyjęłam butelkę z wodą i się jej napiłam.*
Lucas: Nie ładnie tak grozić mojej dziewczynie.
B: Nikomu nie grożę jedynie ostrzegam.
Lucas: Jasne wmawiaj to sobie.
*Przewróciłam oczami. Schowałam butelkę do swojego plecak i totalnie go olałam. On widząc to, z całej siły złapał mnie za lewy nadgarstek i przyciągnął do siebie. Trochę się zaniepokoiłam ale nie okazałam tego. Patrze na niego a on na mnie.*
Lucas: Nie ignoruj mnie.
B: Puść mnie dobrze Ci radzę.
Lucas: Nie boje się ciebie.
B: A ja nie boje się ciebie. Czego chcesz?
Lucas: Nie zbliżaj się więcej do mojej kobiety.
B: Kobiety? To potwór nie kobieta.
*Parsknęłam śmiechem.*
Lucas: Grzeczniej. Chyba nie wiesz z kim masz doczynienia.
B: Wiem. Z kolejnym debilem, który się znęca nade mną.
*Zacisnął bardziej rękę na moim nadgarstku i nieco ją wykręcił. Mruknęłam z bólu pod nosem.*
B: No śmiało. Złam ją. Pokaż jaki z ciebie twardziel.
*Patrzymy sobie gniewnie w oczy a Lucas dalej mnie nie puszcza. Pomyślałam sobie: Fajnie zaczęłam powrót do szkoły.*
Kate: Puść ją.
*Podeszła bliżej do nas. Chłopak spojrzał na nią i po chwili mnie puścił nieco przy tym mnie popchnął. Prawie upadłam ale Kate w ostatniej chwili mnie złapała i pomogła złapać równowagę.*
Lucas: To jeszcze nie koniec.
*Trzymam się za lewą rękę i patrze na niego zła jak odchodzi.*
Kate: Co się stało?
B: Nic... Kolejny kretyn się do mnie przyczepił.
Kate: Bardzo boli?
B: Jak diabli...
Kate: Pokaż.
*Wzięła moją dłoń i ogląda nadgarstek.*
Kate: Nie jest złamany ani zwichnęły. Ale za to będziesz miała sporego siniaka. Chodź zaprowadzę Cię do pielęgniarki.
B: Nie trzeba dziękuje.
Kate: Wolałabym żebyś jednak poszła.
B: Poradzę sobie Kate.
*Podniosłam na nią głos. Chwile milczałam i usiadłam na murku.*
B: Przepraszam... Byłam ostatnio chora i dzisiaj wróciłam na zajęcia. Nie tak wyobrażałam sobie powrót.
Kate: Rozumiem.
*Usiadła obok.*
Kate: O co mu chodziło?
B: Nie chcę zawracać Ci tym głowy.
Kate: Możesz możesz. Chcę się z tobą zaprzyjaźnić.
*Spojrzałam na nią i uśmiechnęłyśmy się do siebie. Opowiedziałam jej nieco o Mii, jak mnie traktuje i jaka jest na prawdę oraz o jej chłopaku i czemu mnie zaatakował.*
B: Ale obiecaj mi że nikomu nie powiesz.
Kate: Dlaczego Ci na tym tak zależy?
B: Nie chcę martwic tym mojej rodziny. Może to zostać między nami?
Kate: No dobrze ale jak to się znów powtórzy, to nie mam zamiaru tak tego zostawić.
B: Nie powtórzy.
*Pomyślałam: Mam nadzieje.*
Kate: Zobaczymy. A właśnie. Jeszcze mi się nie przedstawiłaś.
B: No tak wybacz. Jestem Bella.
Kate: A nazwisko?
*Westchnęłam lekko pod nosem.*
B: Romanoff.
Kate: Ooo to tak jak czarna wdowa. Czekaj... Jesteście rodziną?
B: Tak to moja siostra ale to ma zostać między nami. Natasha nie chce żeby ktoś wiedział że ma rodzine. Dla mojego bezpieczeństwa.
Kate: Jasne rozumiem. Wybacz pytanie ale... Mieszkasz z nimi?
B: Tak. Opowiem Ci po drodze bo zaraz zadzwoni dzwonek. Chodź.
*Wróciłyśmy do budynku, schowałam ręce do kieszeni. Opowiedziałam jej z kim mieszkam i kto ma z kim pokoje oraz jak znalazła mnie siostra ale tylko tyle.*
Kate: Wow niesamowite. A kto Cię dzisiaj przywiózł do szkoły?
*Usiadłam z nią razem w ławce.*
B: Clint. Akurat miał coś do załatania a że przejeżdżał obok szkoły to się z nim zabrałam.
Kate: A ja wiem co załatwia.
B: No tak przecież strzelasz z łuku. Myślisz że się dostaniesz?
Kate: Mam nadzieje. Chciałabym, bardzo go lubię i wiem co potrafi.
B: Trzymam kciuki.
*Słabo się do niej uśmiechnęłam.*
Kate: Na pewno nie chcesz iść z tym do pielęgniarki?
*Wskazała na moją rękę za którą trzymał mnie Lucas.*
B: Na pewno... Boli mnie tylko głowa ale to nic.
Kate: Chcesz tabletkę? Chyba coś mam.
B: Poproszę.
*Wzięłam lek. Reszta lekcji minęła mi dobrze i miło w towarzystwie nowej dziewczyny. Cały czas rozmawiałyśmy oraz się śmiałyśmy. Lucas i Mia nie podchodzili już do nas a moje bóle powoli ustąpiły. Po zajęciach wyszłam z nią ze szkoły i widzę na parkingu Clinta, który stoi przy samochodzie.*
B: Chcesz go poznać?
Kate: Kogo?
*Wskazałam głowa na Clinta.*
Kate: O mój Boże.
B: No chodź. Ale ani słowa o tamtej sprzeczce.
Kate: Jasne pamietam. A jak twoja ręka?
B: Już tak bardzo nie boli. Nie martw się.
*Podeszliśmy do niego.*
B: Hej Clint.
Clint: Hejka młoda. A ty jesteś pewnie Kate. Czytałem twoje zgłoszenie.
*Podał jej rękę. Ona stoi w szoku patrząc na niego i się jąka.*
Kate: Bardzo mi miło j-ja nie wiem co powiedzieć.
Clint: Nie musisz twoja mina mówi wszystko. Może Cię podwieźć?
Kate: Nie chce robić problemu.
Clint: Daj spokój. Wsiadajcie.
*Uśmiechnęłam się do niej. Wsiedliśmy do auta. Rozmawialiśmy przez cała drogę do domu Kate. Na miejscu się z nią pożegnałam i wracam z Clintem do domu.*
Clint: I jak w szkole? Widzę że dobrze się dogadujesz z nową koleżanką.
B: Tak, Kate jest bardzo fajna i miła.
*Oparłam głowę o oparcie.*
B: Przyjmiesz ją na swoje zajęcia? Bardzo jej zależy.
Clint: Już wybrałem. Nie musisz się o nią martwić. Ona jest pierwsza na mojej liście.
B: Serio?
Clint: Tak. Powiedzmy że opisała całą swoją przygodę z łucznictwem. Nawet nie będę mówił jak bardzo się rozpisała że jej na tym zależy.
*Zaśmialiśmy się. Po kilku minutach dojechaliśmy do domu. Weszliśmy do środka. Ledwo weszłam do kuchni żeby się przywitać z resztą a Natasha z Yelena przytuliły mnie z boków i lekko podniosły do góry.*
Yelena: Wróciła nasza siostrzyczka.
Natasha: Jak było w szkole opowiadaj.
B: Czy wy możecie mnie postawić?
*Zaśmiałam się patrząc na nie. Dały mi buziaki w policzki i odstawiły. Poszliśmy do kuchni gdzie byli wszyscy. Przywitaliśmy się i opowiedziałam reszcie jak minął mój dzień. Oczywiście pominęłam sprzeczkę z Lucasem. Bardziej się martwię tym jak ukryje tego siniaka na ręce. Zjedliśmy razem obiad po czym poszłam do swojego pokoju się rozpakować. Usiadłam do biurka żeby odrobić lekcje. Do pokoju weszła Yelena, Natasha i Wanda. Położyły się na łóżku, jednak Natasha stanęła obok mnie i nachyliła się nade mną.*
Natasha: Jak się czujesz?
B: Trochę mnie boli głowa ale to nic. Kate dała mi tabletkę i mi przeszło.
Natasha: Od czego Cię boli głowa?
B: Podsłuchiwałam kogoś i... Zadzwonił dzwonek na lekcje a na moje szczęście siedziałam tuż pod nim.
Natasha: Uuu to nieźle musiało boleć.
B: Nie masz pojęcia jak.
Natasha: Zrobisz lekcje i opowiesz nam kogo podsłuchiwałaś. Będziemy na dole w salonie żeby Ci nie przeszkadzać. Chodźcie dziewczyny nie przeszkadzajmy jej.
B: Dziękuje.
*Lekcje zrobiłam dość szybko i trochę się pouczyłam. Później się umyłam oraz przebrałam w coś wygodniejszego czyli bluzę a na nią bluzę i krótkie spodenki. Siniaka posmarowałam maścią i założyłam sobie bandaż. Mam tylko nadzieje że to się nie wyda. Nie chcę żeby ktoś się tym martwił. Zeszłam do nich na dół.*
Natasha: Ooo jesteś nareszcie jak ci poszło?
B: Dobrze. Jeszcze się pouczyłam i przebrałam jak widać.
*Usiadłam między Natashą a Yeleną bo zrobiły mi miejsce.*
Yelena: To opowiadaj kogo podsłuchiwałaś.
Wanda: Co ważniejsze dlaczego. A i nawet nie próbuj kłamać potrafię to wyczuć.
Pepper: Potwierdzam.
*Popatrzyłam na nie i pomyślałam: Niech to a już coś miałam. No nic powiem prawdę. Póki nie wiedzą o kłótni z Lucasem powinno być dobrze. Westchnęłam pod nosem i pokręciłam głową.*
B: Mie i jej chłopaka... Lucas'a. Opowiadała mu o mnie. Oczywiście nic co mu powiedziała nie było prawdą. Jak zawsze chce nastawić wszystkich przeciwko mnie.
Natasha: Chyba nie dotarło do niej to co kiedyś jej powiedziałam.
Yelena: Może powinnyśmy się do niej przejść.
B: Możecie przestać? To nic takiego. Mnie to już nawet nie rusza.
*Wzruszyłam ramionami.*
Wanda: Bella nawet jeśli będziesz ją ignorować to może być tylko gorzej. Pozwól sobie pomóc.
Pepper: Wanda ma racje. Dziewczyny chcą Ci pomóc bo martwią się o ciebie. Jej rodzice w końcu powinni się dowiedzieć jaka na prawdę jest ich córka.
B: Ja wiem... Ale nie potrafię się otworzyć.
Wanda: Właśnie to zrobiłaś. Powiedziałaś nam co Mia powiedziała na twój temat.
Yelena: Swoją drogą skąd w niej tyle jadu.
B: Od zawsze taka była. Nie tylko w stosunku do mnie ale też i do innych. Nie wiem czemu taka jest. Rodzicie są dla niej surowi i nie poświęcają jej czasu może dlatego wyżywa się na innych. Cała jej rodzina powinna pójść na jakąś terapię.
Natasha: Jeśli dalej będzie Cię nękać to się tym zajmiemy.
*Chciałam coś powiedzieć ale mnie uciszyła.*
Natasha: Koniec tematu. Jesteśmy rodziną a rodzina sobie pomaga.
*Spojrzałam na nie. Dotarło do mnie że nie jestem już sama, mogę im ufać i liczyć na nich. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłyśmy się. Clint podszedł do nas i oparł się rękami o oparcie kanapy.*
Clint: Dobra skoro to już mamy ustalone. To ja mam im to powiedzieć czy sama im powiesz. Bella?
B: O czym ty mówisz?
*Wszystkie patrzymy na niego. Nie wiem dokładnie o co mu chodzi.*
Clint: Inaczej. Jak myślisz dlaczego nazywają mnie Hawkeye? (Skole oko)
B: Bo masz dobry wzrok. Ale co w związku tym?
C: Pomyśl.
*Ugryzł jabłko które miał w dłoni i patrzy na nas.*
Yelena: O czym on mówi?
Natasha: Bella?
B: Ja...
*Zmarszczyłam lekko brwi i myślę chwilę. Pomyślałam: Nie... Przecież nie miał jak zobaczyć tego siniaka. Widać po mnie że domyśliłam się o co mu chodzi.*
Clint: Bingo. Ja muszę lecieć miłej rozmowy.
*Potargał mi włosy po czym wyszedł z salonu jedząc jabłko.*
Natasha: Lepiej nam powiedz bo poproszę Wandę żeby zobaczyła co się stało.
B: Dobra dobra powiem.
*Podniosłam ręce na znak że się poddaję. Opuściłam je po chwili.*
B: Ale obiecajcie że nie odwalicie nic głupiego.
Natasha: Nie podoba mi się to.
Yelena: Mi tak samo.
Pepper: Dajmy jej powiedzieć.
Wanda: Bella.
*Westchnęłam pod nosem i przez chwilę milczałam. Musiałam znaleść w sobie tą odwagę żeby powiedzieć im prawdę.*
B: Po tym jak Mia nagadała swojemu chłopakowi że niby to jej dokuczam... Po pierwszej lekcji na przerwie, Lucas podszedł do mnie i zaczął mi grozić, że jak się od niej nie odczepię to pożałuje...
*Pokręciłam głową i lekko ją spuściłam.*
Natasha: Nie no zabije go.
*Mruknęła zła pod nosem.*
Yelena: Ja też.
Wanda: Spokojnie.
Pepper: A o co chodziło Clintowi?
Wanda: Właśnie.
Natasha: Co Ci zrobił?
B: Nic tylko...
Natasha: Czyli coś Ci jednak zrobił.
*Podwinęłam rękaw i zdjęłam bandaż. Siniak jest w kształcie jego dłoni ale nie jest specjalnie duży. Natasha od razu wzięła moją rękę żeby ją obejrzeć z bliska.*
Natasha: Boli Cię?
B: Nie aż tak jak wcześniej.
Natasha: Na szczęście...
B: Nie jest złamana wiem. Kate mi pomogła.
Natasha: Zabije go. Nie miał prawda Cię skrzywdzić.
B: Wiem ale nie możesz tego zrobić.
Natasha: Wystarczy że go nastraszę.
Yelena: A jeśli się o tym wygada?
Natasha: To wtedy będziemy się martwić. Ważne jest to żeby Bella była bezpieczna.
*Objęła mnie tak samo jak Yelena.*
Yelena: Będzie dobrze zobaczysz. Smarowałaś to już czymś?
B: Tak i dalej będę. Maść powinna pomóc.
Wanda: Może Bruce powinien Cie zbadać.
Nie tylko rękę ale głowę i słuch.
B: Nie trzeba. Słyszę dobrze a głowa narazie nie boli.
Natasha: Ale jak Ci się pogorszy od razu masz nam dać znać jasne?
B: Dobrze.
*Dała mi buziaka w czoło. Poczułam się lepiej kiedy im to powiedziałam i że ktoś oprócz Kate wie co się stało. Mam tylko nadzieję że wszystko się dobrze skończy.*

Avengers and Meحيث تعيش القصص. اكتشف الآن