4. Let fate decide

179 20 2
                                    

HARRY

Podróż mija nam tradycyjnie. Zajęliśmy wspólnie z Hermioną i Ronem przedział, natomiast Ginny postanowiła usiąść z Luną i Nevillem kilka wagonów dalej. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie jeden fakt – nasza rozmowa toczy się na przemian wokół dwóch tematów, które mam nadzieję, że się nie łączą.

Ostatnie wydarzenia na Mistrzostwach nie pozostały bez echa. Prorok Codzienny nieustannie aktualizuje swoje plotki o niewiadomym źródle, a pozostałe magiczne wydawnictwa nie pozostają w tyle. Natomiast w kwestii tej drugiej sprawy od kilku minut trwa pomiędzy nami żywa dyskusja.

— Harry, to nie było normalne. Jej oczy świeciły ognistą czerwienią. —Hermiona stara się nas usilnie przekonać, że scena, którą widzieliśmy przez okna pociągu powinna nas zaniepokoić, ale ja sam nie wiem już co myśleć.

Dziewczyna, którą spotkaliśmy na dworcu wydawała się sympatyczna i nieszkodliwa. Sprawiała wrażenie opracowanej i dystyngowanej w każdym calu, ale w świetle ostatnich wydarzeń może jej niespodziewane pojawienie się nie było wcale takie przypadkowe.

— Jakoś mi to nie przeszkadza. W sumie już ją lubię. Liczy się, że dała popalić Malfoyowi. — opinia Rona jest jasna. Nie przejmuje się na zapas, a skoro Malfoy oberwał to tylko kolejny plus na liście zalet. 

W gruncie rzeczy nie mamy nawet pewności, że to rudowłosa wyczarowała feniksa. Nikt z nas nie widział, jak wyciągała różdżkę, ani jak inkantowała zaklęcie. Naszą uwagę zwrócił jedynie moment, gdy pewnie kroczyła wzdłuż peronu, a w jej oczach tańczyły żywe płomienie. Może zbyt pochopnie połączyliśmy to z Ślizgonami i żartem na nich. Swoją drogą latające zwierzę było czymś naprawdę widowiskowym. Proste i nieszkodliwe zaklęcia, a tak efektowne. Sądzę, że Malfoy i jego banda komuś mocno podpadli i raczej nie spodziewali się takiego obrotu spraw, bo ich miny mówiły same za siebie.

— Harry! Czy ty w ogóle mnie słuchasz?! — oburzenie Hermiony wybudza mnie z głębokiego zamyślenia.

— Tak, tak. Wybacz.

Chwilowo sprawa rudowłosej Lily, która nie tylko może być powiązana z atakiem śmierciorzerców, ale także samym swoim pojawieniem obudziła wiele wspomnień, zeszła na boczny tor.

Po jakże dogłębnym monologu Hermiony sam już zaczynam tworzyć absurdalne scenariusze. No bo pomyślcie. Nagle znikąd pojawia się obca dziewczyna z nietutejszym akcentem i niby przypadkiem już pierwszego dnia – nawet nie szkoły, przejawia jakieś osobliwe zdolności. A co jeśli to zwolenniczka Czarnego Pana pod wpływem eliksiru wielosokowego, aby wmieszać się w tłum? Z jednej strony niedorzeczne, ale z drugiej mogłoby to mieć sens.

Hermiona sięga po egzemplarz najnowszego Proroka Codziennego. Na jego pierwszej stronie widnieje ruchoma fotografia nieba z mrocznym znakiem w centrum.

— To okropne. Jak oni mogą nie wiedzieć kto to zrobił? Nie było tam ochrony, czy...

— Była. Tak mówi tata... — wtrąca Ron przeżuwając balonówki Drooblego — Bardzo się tym przejmują, już kontrolują sytuację.

Czuję, że ten rok będzie trudny z wielu względów. Muszę jeszcze porozmawiać z Siriuszem o tym co widziałem podczas Mistrzostw, ale też o śnie, który zdaje się być jeszcze bardziej niepokojący. W końcu niecodziennie śni się o opuszczonej chacie i swoich wrogach obradujących nad zniszczeniem Ci życia. Na razie jednak wiele nie zdziałam.

Pozostało jeszcze trochę czasu zanim dotrzemy do Hogsmeade, więc powinienem go  chyba wykorzystać i napisać kilka mądrych słów do Łapy i poprosić go o spotkanie.

LILY

Moja podróż trwa już dobre kilkadziesiąt minut, a ja nadal nie znalazłam wolnego przedziału. Nie chcę wchodzić komuś w paradę i wydaję mi się, że starsi uczniowie też wolą spędzić czas w dobrze znanym sobie gronie. Poza tym sama również wolałabym spędzić ten czas samotnie i w ciszy. Co za dużo, to niezdrowo, a dzisiejszy dzień jest przesiąknięty nowościami – dla mnie.

Pominięta || HogwartWhere stories live. Discover now