10

526 40 8
                                    

Leniwie rozchyliłam powieki, do moich nozdrzy dotarł zapach męskich perfum. Po chwili zorientowałam się, że moja głowa miarowo porusza się góra-dół, a ja sama leżę na klatce piersiowej Pierwotnego. Przypomniał mi się potworny ból jaki towarzyszył mi zanim zasnęłam. Poczułam jak moje mięśnie się mimowolnie spinają, lecz w tej samej chwili moją uwagę przykuło coś innego. Przed zaśnięciem na mojej dłoni znajdowała się ogromna, krwawa rana. Z reszta całe moje ciało zdobiły rożnej wielkości wybroczyny i bolesne pęcherze. Ah ten mój jad... Jednak aktualnie przede mną leżała sobie dłoń na której widoczne było tylko lekkie zaczerwienienie. Wyglądało jakbym się trochę oparzyła, a nie stoczyła bitwę ze śmiertelną toksyną. Podniosłam ją i powolutku poruszałam palcami, rzeczywiście wszystko było z nią w porządku.

-Już wstałaś? -spytał ospale wampir.

Podniosłam się podpierając na rękach i usiadłam na łóżku patrząc się uważnie na Elijah. Chyba niedawno się przebudził, bo miał bardzo zaspane oczy i rozczochrane włosy. Wyglądał w tej chwili tak uroczo, że mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Coś się stało? -zapytał coraz bardziej skonsternowany, podnosząc się i przeciągając.

Podniosłam rękę na wysokości jego twarzy i pomachałam palcami pokazując praktycznie już zagojoną ranę.

-Goję się! -zawołałam radośnie czekając na reakcje wampira

Zauważyłam jak jego źrenice rozszerzyły się, chwycił moja dłoń i dokładnie ją obejrzał z każdej strony.

-Poczekaj tu chwilę. -powiedział, po czym w tej samej chwili podniósł się z łóżka i zniknął z pokoju zanim zdążyłam mrugnąć.

Do mojego ciała zaczęło docierać coraz więcej bodźców, wcześniej przez jad wzrok miałam zamglony, teraz wszystko widziałam równie ostro i wyraźnie jak po przemianie. To samo tyczyło się węchu i słuchu. Moje zmysły na nowo się wyostrzyły i wróciły do normalności. Jedyne co to mięśnie miałam jeszcze trochę obolałe. Przesunęłam się na kraniec łóżka i opuściłam nogi na podłogę. Zimna posadzka działała wręcz kojąco biorąc pod uwagę, że przez kilka ostatnich godzin trawiła mnie gorączka. Za oknem już się ściemniało, popatrzyłam na ścianę w kierunku zegara, zbliżała się 22. Chciałam się podnieść gdy do pokoju wparowała czarownica wraz z brunetem.

-A Ty gdzie się wybierasz? -spytała.

W ręce trzymała igłę, zapewne po to by pobrać moją krew do badań.

-Czuję się w porządku i nie ma mowy o kolejnym kłuciu. -zadecydowałam.

Po czym wysunęłam kły i uważając by nie wpuścić w siebie jadu ugryzłam się w nadgarstek. Możliwe, że ugryzienie bolało bardziej niż samo wkłucie, ale miałam już serdecznie dość igieł. Chwyciłam szklankę, która leżała na szafce nocnej i pozwoliłam aby moja krew swobodnie spłynęła sobie do naczynia, które po chwili przejęła Freya. Podniosłam się, jednak mocny zawrót głowy spowodował, że musiałam przytrzymać się szafy. Kątem oka zauważyłam jak Elijah ruszył w moja stronę, ale zatrzymałam go ruchem ręki. 

-Wszystko gra. -powiedziałam, uspokajając go. -To tylko lekki zawrót głowy. Idę się wykąpać.

Po tych słowach wyszłam z pokoju, trzymając się blisko ściany, żeby w razie czego nie runąć na podłogę. Na korytarzu natknęłam się na czarnoskórego mężczyznę, który na mój widok zrobił zdumioną minę.

-A wiec udało ci się przeżyć. -skwitował.

-Jak widać. 

Wcześniej nie udało mi się zamienić słowa z wampirem poza przedstawieniem się sobie. Nie było też czasu, spotkałam go gdy Camille umierała.

Underestimated | The OriginalsWhere stories live. Discover now