5

597 35 0
                                    

Rano obudziłam się głodna, ale pełna energii. Przecierając oczy dotarło do mnie, że nie jestem sama w łóżku - koło mnie spał Klaus. Nie rozumiałam trochę jego zachowania, z jednej strony w barze był lekko opryskliwy, a wczoraj wszedł w rolę pocieszyciela. Natomiast według historii, które usłyszałam wczoraj od braci, Klaus był również bezwzględnym mordercą. Nie trzymało się to wszystko kupy, ale nie chciałam sobie tym teraz zaprzątać głowy. Moim celem była lodówka, niestety jak na nowego wampira przystało krew była aktualnie moją pierwszorzędną wartością. W kuchni i salonie świeciło pustkami. Nalałam sobie krwi do szklanki i stwierdziłam, że się trochę rozejrzę. Klaus dalej spał, nie chciałam go budzić, a też mogłoby to być dziwne gdybym tam wróciła i się koło niego położyła. Wolałam sobie pozwiedzać. W domu panowała cisza, jednak dało się usłyszeć niezrozumiałe słowa Frei, pewnie rzucała jakieś zaklęcia. No nic, skoro i tak nikogo więcej nie słyszę to dotrzymam towarzystwa czarownicy. Kierując się słuchem udało mi się zlokalizować pomieszczenie w którym znajdowała się Freya. Dziewczyna stała przy stole, na którym leżały różne magiczne przedmioty.

-Przeszkadzam? - spytałam.

Freya odwróciła się szybko w moim kierunku, jednak widząc, że to tylko ja odetchnęła z ulgą. Chyba ją lekko przestraszyłam, zapomniałam, że jako wampir poruszam się bezszelestnie.

-Nie, w sumie to dobrze się składa, że jesteś. -odpowiedziała po czym wręczyła mi mały złoty pierścionek z błękitnym kamieniem.

-To ten pierścień, który mi pozwoli wyjść na słońce? -spytałam z przejęciem.

-Dokładnie tak. -powiedziała z uśmiechem.

Niewiele myśląc podeszłam i przytuliłam zdziwioną czarownicę. Nie znałyśmy się zbyt dobrze, ale byłam tak szczęśliwa z powodu pierścionka, że nawet nie przemyślałam swojego odruchu.

-Dziękuje! -zawołałam, odsuwając się od czarownicy i zakładając pierścień na środkowy palec. -Czy to znaczy, ze udało ci się znaleść jakiś sposób na Luciena? -spytałam z nadzieją w głosie.

-Niestety nie... -uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy. -Niby jest sposób, ale potrzebowałabym mocy przodków, co jest niemożliwe, bo aktualnie współpracują z Lucienem. Nie poddam się, będę dalej szukać innej możliwości...

-To ja może nie będę Ci już zawracać głowy. Dzięki wielkie za pierścień. -dodałam, wychodząc po cichu.

Rozejrzałam się, na przeciwko jej pokoju znajdowały się ogromne, zdobione drzwi, które przykuły moja uwagę. Podeszłam i pchnęłam je mocno. Moim oczom ukazała się ogromna biblioteka, z fascynacją zaczęłam przeglądać regały. Było tu mnóstwo książek, prawdopodobnie większość z nich już nawet nie dało się zakupić w normalnej księgarni.

-No nieźle... -szepnęłam.

-Robi wrażenie. -usłyszałam głos za sobą.

Szybko się odwróciłam, nie spodziewałam się, że ktoś tutaj ze mną jest. Elijah uśmiechnął się na widok mojej reakcji, musiałam mieć nieźle skołowaną minę.

-Nie każdy ma ogromną, średniowieczną bibliotekę w domu. -stwierdziłam, przejeżdżając ręka po kilku książkach,

-Lubisz czytać? -spytał zaciekawiony Elijah.

-Uwielbiam. Myślałam, że pójdę na studia w tym roku, ale chyba mi się to trochę przeciągnie.

-Nie przejmuj się. Szybko nauczysz się samokontroli i będziesz mogła spokojnie studiować.

-Tylko, że chciałam zostać lekarzem... Myślisz, że będę w stanie kiedyś zapanować nad pragnieniem tak, żeby móc mieć kontakt z krwią na codzień?

-Oczywiście. Tylko jak już mówiłem, będzie to od ciebie wymagało dużo samodyscypliny i czasu. -odpowiedział, co trochę podniosło mnie na duchu.

-Wiesz co? Były tu chyba jakieś książki z zakresu medycyny. -rzekł po czym w momencie znalazł się tuż przy mnie.

Z racji tego, że opierałam się o regał, książka o której wspominał Elijah musiała znajdować się właśnie na nim. Wampir znalazł się na przeciwko, dosłownie kilka centymetrów ode mnie i wyciągnął rękę, starając się sięgnąć jakiejś książki. Był bardzo blisko. Serce w momencie mi przyspieszyło gdy dotarł do mnie zapach jego perfum. Elijah zamarł w bezruchu z ręką wyciągniętą nad moją głową i skierował swój wzrok w dół patrząc centralnie na mnie.

Szlag. Lillian, ty kretynko! Przecież on na pewno usłyszał jak przez niego przyspieszyło bicie twojego serca. Zauważyłam jak kąciki jego ust delikatnie się unoszą. W momencie poczułam, że się czerwienię i od razu skierowałam wzrok w dół starając się uspokoić stukot serce. Elijah wyciągnął książkę z półki i odsunął się trochę, widać było lekkie rozbawienie na jego twarzy.

-To powinno Cię zainteresować. -powiedział podając mi jakąś książkę.

Podziękowałam i wzięłam ją od wampira powodując, że nastała przy tym krępująca cisza. Było mi dalej głupio z powodu tamtej sytuacji, chociaż to kompletnie nie była moja wina! Na szczęście oboje usłyszeliśmy jakiś gwar na dole. Ktoś przyszedł i chyba spowodował małą sensacje. Zeszliśmy szybko na dół, na dziedzińcu stały trzy osoby. Dwie z nich to byli domownicy, Klaus i Freya, natomiast trzecią z nich była dziewczyna o blond włosach.

-Camille? -spytałam niepewnie podchodząc razem z Elijahą do grupy.

-Lilly! Co Ty tu robisz? -spytała ze zdziwieniem.

-Za długo by tłumaczyć. -przerwał jej Klaus, który wyglądał na wściekłego. -Lucien ją ugryzł.

Zapadła cisza. Wszyscy doskonale wiedzieli z czym się to wiąże. Kilka dni zanim zjawiłam się u Mikaelsonów, Lucien ugryzł ich brata Finna. Na jego jad nie działała nawet krew Klausa. Nikt nie znał jeszcze żadnego antidotum na jego ugryzienie. Camille czekała smierć.

-Znajdziemy jakiś sposób. -powiedziała szybko Freya. -Zadzwońcie po Hayley, może krew Hope pomoże.

Hayley znałam tylko z opowieści. Hybryda, była Klausa, z którym miała dziecko. Chyba coś ją kiedyś łączyło z Elijah, lecz wzięła ślub z wilkołakiem, który później umarł z rąk Tristana. Aktualnie żyła na mokradłach razem z Hope i resztką swojej watahy.

W tej samej chwili Camille zrobiło się słabo i zaczęła się powoli osuwać na ziemię. Reakcja Klausa była natychmiastowa, wziął Cami na ręce i skierował się z nią na górę. Chciałam pójść za nimi jednak powstrzymała mnie ręka Elijah.

-Zostawmy ich samych, chodź pójdziesz ze mną na bagna po Hayley. -zadecydował.

Nie powiem poczułam lekkie ukłucie zazdrości, wydaje mi się ze coś jednak się wydarzyło pomiędzy mną a Klausem. Podrywał mnie w barze, wczoraj zasnął ze mną w jednym łóżku, a teraz co? Jednak sposób w jaki on patrzył i traktował Camille... Wydawało mi się ze średnio za nią przepadał, a tu proszę. Wolałabym zostać w domu i obserwować sytuację, jednak wampir nie dał mi wyboru, musiałam pójść za nim do auta. Jechaliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie. Mogłam sobie oglądać widoki za oknem, w końcu coś innego niż wnętrze domu Mikaelsonów. Po około godzinie wyjechaliśmy z miasta, Elijah jechał bardzo szybko, przekraczał sporo dozwoloną prędkość, ale tak w zasadzie nawet jeśli policja by nas zatrzymała to użyłby na niej perswazji. Gdy wjechaliśmy w gęsty las wampir zatrzymał się na jakiejś ślepej drodze.

-Dalej pójdziemy na nogach. -rzekł po czym pobiegł w las w wampirzym tempie.

Nie miałam jeszcze szansy przetestować swoich możliwości więc zadowolonona ruszyłam za nim. Nie wiem jaką prędkość rozwinęłam, ale bardzo szybko dogoniłam Elijah. Nie wiedzieć czemu zatrzymał się i nasłuchiwał, ręką nakazał mi być cicho. Po chwili usłyszałam świst, jednak było to dla mnie tak niespodziewane, że nawet nie zdążyłam odwrócić się w kierunku tego odgłosu. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, poczułam mocne odepchnięcie i wylądowałam kilka metrów dalej na ziemi. 

Underestimated | The OriginalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz