1

23 1 2
                                    

7.34 

Słyszę pikanie budzika jednak nie mam najmniejszej ochoty otwierać oczu. Dzisiaj poniedziałek. Nienawidzę tego dnia, pewnie nie ja jedyna. Zmuszam się do wstania z łóżka. 

 - Kurwa... - mamroczę pod nosem uderzając się w mały palec u prawej stopy. 

Idę do łazienki, patrzę w lustro. Mam przed sobą niską dziewczynę o ciemnych, długich włosach. Czasem mnie denerwują, a czasem je uwielbiam. Nie prostuję ich dzisiaj, nie mam na to czasu. Szczotkuję je i zakładam czarną opaskę. Uwielbiam je nosić, według mnie są cute. Myję zęby. Patrzę na zegarek i jest już 7.42. Maluję szybko rzęsy i poprawiam brwi. Biorę korektor do ręki i idę do pokoju. Zakładam przygotowane wieczorem ubrania i biorę na ramię czarną shopperke. Idealna do szkoły na te wszystkie pierdoły. One są niby potrzebne, a siedzą tam i jakoś nigdy nie użyłam większości z nich, mam na przykład chusteczki do okularów a ich nie noszę. Nonsens. Zbiegam na dół i wychodzę na zewnątrz. Zapomniałam kluczy jak zwykle, więc wracam. Nie wiem o co chodzi z tym moim zapominaniem, chyba powinnam sobie na lustrze przy drzwiach w pokoju powiesić kartkę z napisem "KLUCZE DEBILKO!!!", tak to dobry pomysł.

Będąc już w samochodzie wypalam papierosa. Muszę porzucić ten nałóg. Trudny cel do zrealizowania, ale gdy sobie coś postanowię to zazwyczaj mi się udaje. Dociskam gaz. Wjeżdżam na parking mojego liceum. Kurwa jakiś pacan zajął moje miejsce. Szukam szybko innego i wchodzę do szkoły równo z dzwonkiem. 

- Hejka bejb - zachodzę od tyłu przyjaciółkę, widzę jak podskakuje i śmieję się z niej. Victoria to jedna z tych zawsze przygotowanych. Jest dla mnie ogromnym wsparciem, nie wiem co bym bez niej zrobiła. Zabija mnie teraz wzrokiem. Nie lubi gdy tak robię. Na pierwszy rzut oka jest niewinna, ale jak wypije wychodzi z niej istny diabeł. Jest pozytywnie nastawiona do świata. Ja jestem bardziej realistką. 

 - Beth, jeszcze raz mnie wystraszysz a przysięgam, że coś ci zrobię. 

- Ojoj. Wkurwiam cię? Tak mi przykro. - Nabijam się z niej. Widzę uśmiech błąkający po jej twarzy. 

 - Dobra słuchaj, ploty mam. Podobno jakiś starszy dziany typ przyszedł do szkoły do dyrektora i ta z humana... 

- Sarah? - dopytuję irytując się na samą myśl o tej suce.

- No ona, jak go zobaczyła to specjalnie się wywaliła, żeby zwrócić na siebie uwagę i jest teraz u pielęgniarki ze skręconą kostką. - kończy Vicki.

Wchodzimy za nauczycielką do klasy. Matematyka, mój ulubiony przedmiot. I nie ma tu ironii. Od dziecka jestem ścisłowcem, dlatego poszłam na nietypowy dosyć kierunek dla dziewczyn, mat-fiz. W naszej klasie jest tylko 6 dziewczyn na 32 osoby. 

 - Szkoda, że tego nie widziałam. Ona mi tak działa na nerwy, że to hit. 

 - Nie dziwię Ci się. A tak btw to widziałam Matta w weekend. Był z jej przyjaciółeczką. - widzę współczucie w jej oczach. Matt to mój były. Jakoś 2 tygodnie temu dowiedziałam się, że mnie zdradził. Zobaczyłam to na własne oczy. Poszłam do niego po moją ładowarkę. Bolało, bardzo bolało. Nadal boli. Myślę, że już się pozbierałam w miarę, ale wolę na niego nie trafić bo moja bańka może pęknąć. Gdyby ktoś mi miesiąc temu powiedział, że mój Matt, no w sumie już nie mój, zdradzi mnie po ponad 2 latach w związku, to bym mu pewnie powiedziała, że powinien iść się leczyć. Nieźle się ukrywał drań. Trwało to 2 miesiące, jednak nie zauważyłam żadnej zmiany w jego zachowaniu. Dalej był czuły, opiekuńczy i nawet spędzał ze mną trochę więcej czasu. Myślę, że mało na świecie jest takich osób, którym możesz w stu procentach zaufać, a na pewno taką osobą nie jest ten pacan. 

Victoria zauważyła zmianę humoru i mnie przytuliła. Nie odezwałam się już do końca lekcji. 

Na przerwie podszedł do nas Clay. Dla wielu ideał - wysoki blondyn z niebieskimi oczami, do tego umięśniony i bogaty. Dodatkowym plusem jest to, że jest gentelmenem. Jego ojciec ma własną kancelarię. Są już z Vicki od półtora roku. Bardzo im kibicuję. 

- Cześć szonie. Hej Vic. - Miłe powitanie, nie powiem że nie. On zawsze taki jest, ale lubię w nim to. Obniża trochę moje ego i to dobrze bo bez tego byłoby tak wielkie jak góra naczyń po tygodniu w największej restauracji w kraju. 

- Clay co robisz później? Chcemy iść na zakupy i do fryzjera, zawiózłbyś nas. - Mówi Vicki, a ja stoję zdziwiona. Nic mi o tych swoich niecnych planach nie mówiła, nie żebym miała coś przeciwko wizycie u fryzjera. Jeśli chodzi o shopping to wolę kupować w sklepach internetowych i później najwyżej odesłać, ale nie potrafię nigdy nie odmówić Vic, więc wydam dzisiaj trochę za dużo. Pewnie nawet nie kupię nic potrzebnego. 

- Dobra mogę, ale jutro przychodzisz do mnie. - odpowiada jej z ogromnym uśmiechem. Uwielbiam na nich patrzeć, są tacy szczęśliwi. Widzę jak się kochają, kiedyś się nie lubili. Clay na początku był obojętny a później złośliwy w stosunku do niej, ale wiadomo "Kto się czubi, ten się lubi.", czy jakoś tak. 

Lekcje mijają bardzo szybko. Nie myślę już o wiadomo kim. Wracam do domu. Witam się z Mikim, moim psem. To duży bernardyn. Czasem jest psotliwy i wymaga sporo uwagi.Jest bardzo przyjazny i tak jak ja uwielbia spać. Zawsze. Przygotowywuję coś na szybko do zjedzenia, akurat padło na sałatkę z kurczakiem. Po 30 minutach jestem najedzona.

Do przyjazdu mojej ulubionej parki mam jakąś godzinkę. Skoro mamy iść do fryzjera to nie prostuję włosów. Myślę, że dobrze by mi było w krótszych, takich troszkę poniżej ramion. Pora coś zmienić. Lubię takie mini metamorfozy, poprawiają mój nastrój. Stwierdziłam, że się przebiorę. Wybieram krótką, czerwoną sukienkę w białe kwiatuszki. Do tego biorę białą nerkę i tego samego koloru conversy. Do nerki pakuję telefon portfel i malboro. Nie zapomniałam o zapalniczce. Oczywiście na głowę założyłam opaskę, tym razem czerwoną. Biorę smycz i wychodzę z psem na spacer do parku, to nasz rytuał. Mój widok może kogoś bawić, drobna dziewczyna z wielkim psem. Na szczęście Miki jest grzeczny i idzie powoli obok mojej prawej nogi.

Wchodzimy do parku, a Miki zauważa wiewiórkę i próbuje mi się wyrwać. Ciężko jest utrzymać 100 kilowego potwora, więc muszę za nim biec. Wołam go i nic. Jestem przerażona tym, że straciłam go z oczu. Biegnę dalej i widzę, że Matt go złapał. Wyczerpana podchodzę do nich.

- Dzięki... - mruczę pod nosem. Nie chce patrzeć w jego oczy, bo wiem, że mnie to bardzo zaboli. Samo to, że go złapał powoduje dziwne uczucia w moim organizmie. 

- Nie ma za co... Beth... Pogadajmy... Proszę. - nie mogę z nim rozmawiać. Moja ściana runie i nie tak łatwo będzie mi ją ponownie odbudować. 

- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? Myślę, że wszystko jest jasne, więc oddaj mi Mikiego. - dalej nie patrzę mu w twarz, za trudne to. 

- Ja cię kocham, nie mogę bez ciebie funkcjonować, daj mi to wyjaśnić.

- Gdybyś mnie kochał to byś tego kurwa nie zrobił, a teraz się odpierdol z łaski swojej. - czuję napływające łzy. Muszę się ewakuować. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby pokazać swoją słabość. Odbieram Mikiego i odwracam się, a on łapie mnie za rękę. Staram się wyrwać, a pies zaczyna reagować, na razie tylko wyrczy, ale później może go ugryźć. Nie mam wolnej ręki, bo bym go uderzyła. I wtedy podchodzi do nas elegancko ubrany mężczyzna. Wydaje mi się, że może mieć co najwyżej 24 lata. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo odmieni on moje życie...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 08, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

INFERNOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz