• chapter seven •

29 14 0
                                    

─ Yyy okej, spokojnie ─ powoli zaczęła Elaine ─ nadal mamy przecież nasz wózek...
─ Przecież tu jest pełno drzwi! Przez które przechodziłyśmy?! Przez ile?! Zgubiłyśmy, zgu-zgubiłyśmy... ─ krzyczała spanikowana Grace
─ Elaine, po co ty musiałaś tutaj iść?! Po co w ogóle musiałaś rozbijać to lustro?! To wszystko przez ciebie! ─ Cindy wyrzucała swoje pretensje
─ Cindy, opanuj się! To nie czas i miejsce do awantur...
─ Serio? Bo to przez ciebie teraz tu tkwimy. Mogłybyśmy normalnie skakać z lustra do lustra wreszcie znaleść nasz czas i wrócić do domu ale nie... Wszystko zniszczyłaś!
─ Czy ty siebie słyszysz?! T-ty...
─ Nienawidzę cię!
─ Wiesz co?! Ja tylko próbuje nam pomóc, a ty robisz wszytko żeby mi to utrudnić
─ To ja robię wszystko żeby nam to utrudnić?! Ciekawe przez kogo zgubiłyśmy się w tym labiryncie? Po kij tu lazłaś?!

Koleżanki były tak zajęte kłótnią, że żadna z nich nie zwróciła uwagi na to co robi Grace. Dziewczyna natomiast wyjęła torebkę arszeniku z wózka i ją przerwała. Następnie odgarnęła swoje jasnobrązowe loki z twarzy i zażyła całą zawartość. Dopiero po chwili Cindy zauważyła jak stoi z torebką po arszeniku w ręce i dotarło do niej, co jej przyjaciółka zrobiła.

─ Czy ty właśnie... Normalna ty jesteś?! Nie no, debilka. Przecież od tego może ci się coś stać!  Dawaj to ─ Wrzasnęła na cały głos i wyrwała jej pustą saszetkę ─ 10 mg... Yyy, sprawdzę w telefonie

Brunetka trochę się opanowała i wyjęła swój telefon, w którym miała 23% baterii i zaczęła wyszukiwać

─ Siri, co się dzieje jak się zje 10 mg arszeniku? ─ powiedziała do telefonu

Podtruwanie arszenikiem: (dawka 10-50 mg na dobę). Wtedy u osoby podtruwanej wystąpią zmiany skórne (np. ściemnienie skóry), zaczną wypadać włosy, pojawią się bóle brzucha, mięśni , zapalenie błony śluzowej nosa i oczu

─ Grace... Co ty sobie myślałaś? ─ Elaine zapytała i do niej podeszła ─ Nie rób tego, potrzebujemy cię. Na prawdę.
─ Przepraszam ─ wyszeptała i bez sił opadła na podłogę. Zaczęło jej się kręcić w głowie i słyszeć głosy. Przed oczami miała kolorowe plamki ─ Wiesz co... Może to nie był sam arszenik... On nie powoduje takich skutków ubocznych

─ A co się dzieje?
─ O! Ptaszek! ─ Grace powiedziała i próbowała złapać coś w powietrzu
─ Aha...

Dziewczyny przez chwilę stały w miejscu i zastanawiały się nad tym co robić.
─ Został jeszcze jeden baton, może rozpuszczę tą czekoladę w rękach i na drzwiach pokoju w którym już byłyśmy zaznaczę krzyżyk. Poprostu wypróbujemy wszystkie drzwi.
─ Jest jeszcze trochę nitki. To Elaine - ty zostań tu z Grace, a ja pójdę.

Cindy wzięła do ręki kłębek włóczki, batona i przeszła przez losowe drzwi. Następnie przeszła przez jeszcze jedne, i jeszcze jedne. Bez skutku. Zwijając nić szła i zaznaczała znak x na każdych drzwiach przez które przechodziła. Elaine zaczynała się trochę martwić, ponieważ nie było jej dość długo. Grace była cała obolała, więc leżała w wózku. Kiedy wreszcie jej koleżanka się pojawiła poczuła wielką ulgę.
─ I co? ─ zapytała
─ Nie udało się. Nie ma stąd wyjścia! ─ krzyknęła zdenerwowana
─ Musi być. Przetestujemy wszystkie możliwe rozwiązania. Nie możliwe żeby się nie udało.
─ Dobra, to teraz ty ─ powiedziała i przekazała jej nitkę i batona.

Elaine przeszła przez drzwi z krzyżykiem, następne też z krzyżykiem i wypróbowała wszystkie drzwi z tego korytarza. Wchodziła po kolei mając nadzieję, że znajdzie to jedyne, które jest wyjściem z labiryntu. Następnie zaznaczyła na wszystkich "x". A na tym które prowadziło do tego korytarza napisała "sprawdzone". Potem wracała zwijając nitkę. Szła i ją tak zwijała, zwijała i nagle... Nić się skończyła. . Zwinęła całą. A ona nadal była w tym labiryncie. Zdała sobie sprawę z tego, że zrobiła coś bardzo, bardzo nie przemyślanego.
─ Cindy! Grace! Halo?! ─ krzyczała i biegając wchodziła do losowych pokoi. Z jednego do drugiego. Nie dbała o to, żeby wracać do swojego punktu. W panice nie umiała racjonalnie myśleć.
─ Halo...? ─ powiedziała przez łzy i usiadła na podłodze. Płakała nad tym, że się zgubiła i, że może nawet zostać tu na zawsze. Marzyła żeby znaleść przyjaciółki.
─ To wszytko przeze mnie! Zbiłam tamto lustro, to przeze mnie musiałyśmy tu wchodzić. Weszłam do labiryntu i teraz przeze mnie utknęłyśmy. Może to nawet dobrze, że się zgubiłam. Nie będę im sprawiać więcej kłopotów... ─ stwierdziła z przykrością

Nagle usłyszała
─ Elaine!
─ Gdzie jesteś!?
─ Elaine! Idź za głosem!

Jak oparzona w tą i z powrotem znowu przemierzała przerażające korytarze.  W pewnym momencie wpadła na Grace.

─ Jak dobrze że cię znalazłam! Gdzie Cindy?

Grace miała kolorowe plamki przed oczami, a dźwięk dochodził do niej bardzo stłumiony. Widziała dwie Elaine i nie za bardzo rozumiała dlaczego cały obraz kręci się w kółko.

─ Już... Fajnie ─ wybełkotała
─ Co się dzieje z Cindy? Dlaczego się od niej odłączyłaś? Proszę... Przypomnij sobie

Grace zaczęła się tylko głupkowato śmiać, a potem straciła przytomność.
Nagle całkowicie zgasło światło. I tak wcześniej nie było zbyt jasno, ale chociaż panował pół mrok. Teraz Elaine nie widziała nawet swojej ręki, ktorą machała przed nosem. Strasznie się zestresowała i wnętrzności podeszły jej do gardła. Nagle ktoś złapał ją za rękę.

─ Aaa! ─ krzyknęła ─ Zaraz... Cindy?! To ty! Wow, jak ty się tu...
─ Shhhht! Nic nie mów dopuki nie będzie bezpiecznie ─ szepnęła i zapaliła latarkę ─ Gdzie jest Grace?

Elaine wskazała na coś co wyglądało jak placek leżący na podłodze.

─ Ty bierzesz ją za nogi, ja za ręce

Przyjaciółki targały nieprzytomną Grace przez różne pokoje i korytarze. Gdzie niegdzie dało się zauważyć strużkę krwi ciągnącą się po podłodze, jednak Cindy zawsze prowadziła je w przeciwnym kierunku. Szły bardzo długo, im dalej w głąb tym było jaśniej. Jasny i skupiony słup światła, jaki dawała latarka na niewiele się potem przydał. Coraz bardziej było czuć zapach charakterystyczny dla lasu. Wreszcie Cindy się zatrzymała i oznajmiła
─ Teraz jesteśmy bezpieczne
─ Przed czym uciekałyśmy? ─ zapytała Elaine
─ Nie ma czasu żeby wszystko opowiedzieć... Pamiętasz tą postać z lustra?
─ Tak
─ To tak jakby... Ja ją tu widziałam...
─ Co?! Gdzie?!
─ Ale spokojnie. Ona miała odciętą rękę, z której wypływała strużka krwi. Więc jeśli by była blisko byłoby ją czuć ─ Cindy ją uspokoiła, jedna osiągnęła inny skutek niż zamierzony przez co jej koleżanka zaczęła się lekko trząść.

─ Elaine...? ─ odezwała się Grace ─ Ja... Ja chyba wiem jak się stąd wydostać. Mam mapę. Chodźcie, trzeba w tą stronę.

Dziewczyny przeszedł dreszcz.
─ J-jak... Jak t-ty to... To jest, jak?! ─ Elaine nie mogła się wysłowić
─ Nie gadaj tylko chodź ─ uciszyła ją Grace
I znowu zaczęły biegać pomiędzy pokojami. Dla Elaine wydawały się wszystkie takie same.

─ Grace... Bo tutaj jest krew... Nie możemy przejść przez te drzwi ─ powiedziała Cindy

─ Dlaczego? Tutaj jest wyjście! Ostatnie przejście! Wiem, bo mi się wszystko przyśniło. Nie kłamię.

─ Tak, ale tutaj też może być... Ta postać z lustra. Pamiętasz, że nie miała jednej dłoni...

─ Oddałabym wszystko żeby tylko się wydostać z tego labiryntu, więc na prawdę to dla mnie nie straszne ─ wytłumaczyła Elaine i razem z Grace poszły do wyjścia

─ Zaraz! Czekajcie! ─ krzyczała Cindy za nimi biegnąc 

Doszły już do ostatnich drzwi, nacisnęły klamkę i zobaczyły...

Nie patrz w lustro Where stories live. Discover now