Prolog

466 28 5
                                    

~ ♡︎ ~

     Szłam korytarzem w stronę mojego pokoju. Chciałam chociaż na chwilę odpocząć po tych bezsensownych i nudnych zajęciach. One nie były mi do niczego potrzebne, bo po co mi wiedza jak pobierać krew czy takie inne badziewia? Przecież w tej niezniszczalnej fortecy byliśmy bezpieczni, a podobno ja miałam w ogóle nie trafić do labiryntu, tak samo jak Thomas i Teresa. Miałam pomagać im w ich głupich eksperymentach. Prędzej się zabije, niż przyłożę do tego rękę. To było okropne. To co robili było.

Kiedy szłam obok jednego z tych ciemnych i ponurych korytarzy, ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął w głąb tej ciemności. Próbowałam krzyczeć, ale mój oprawca zasłonił mi usta ręką. Po chwili moje plecy spotkały się z zimną ścianą. Na początku byłam przerażona, ale kiedy ten ktoś zdjął rękę z moich ust i mogłam się bardziej przyjrzeć, to moje przerażenie zniknęło.

— Newt, Odbiło ci? Powiedziałam szeptem, ale surowym tonem. Chłopak zaśmiał się, po czym od razu złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Byłam zdziwiona, ale oddałam ten miły gest, układając swoje dłonie na jego szyi. Poruszał swoimi wargami powoli i dokładnie. Jedną rękę trzymał obok mojej twarzy, na ścianie, a drugą złapał za moje biodro. Ja lekko pociągałam za jego śliczne blond włosy. — Przecież mogłeś normalnie do mnie podejść, a nie skradać się jak psychopata. Myślałam, że to Matt. Wysapałam, próbując unormować swój oddech.

Przepraszam, ale wiesz, że ja nigdy bym cię nie skrzywdził i nigdy nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego słowa oraz pewnie zaczerwieniłam, a w moim brzuchu pojawiło się stado motyli. Uwielbiałam, kiedy się tak o mnie martwił i troszczył. Chłopak przez chwile również się uśmiechnął, ale zaraz ten uśmiech zniknął z jego twarzy.— Zabierają mnie do labiryntu Katie.— Wyznał, spuszczając wzrok na podłogę. Mnie mina zrzedła. Nogi się pode mną ugięły i prawie bym spadła gdyby nie silne ramiona blondyna. Nie wierzyłam w to co usłyszałam.

— Żartujesz sobie tak?— Zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Liczyłam na to, że żartował.

Proszę powiedz, że to żart, proszę powiedz tak...

Jednak on nie wyglądał jakby żartował.

— Boże... — Głos powoli zaczął mi się łamać. Złapałam za końcówki swoich włosów, niemal je wyrywając, a zsunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie chciałam sobie tego wyobrażać. Byłam przygotowana na to, że to się kiedyś wydarzy, ale nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko. On był moim przyjacielem, najukochańszym chłopakiem na świecie, moim promyczkiem nadzieji. Jak miałam poradzić sobie bez niego? 

— Prędzej czy później i tak bym tam trafił. Dlatego chcę moją ostatnią noc spędzić z tobą. Tak bardzo cię kocham Katherine...

Razem z Newt'em udaliśmy się do mojego pokoju. Obejrzeliśmy razem film, rozmawialiśmy na wiele tematów, żartowaliśmy, całowaliśmy się, aż w końcu zasnęliśmy przytuleni do siebie, śniąc o tym, żeby to wszystko się skończyło.

Rano obudziłam się w ramionach najcudowniejszego chłopaka na świecie. Patrzyłam na jego śliczną twarz i pocałowałam go lekko w czoło. Co niestety obudziło mojego księcia z bajki.

— Wcześnie wstałaś. — Stwierdził po czym musnął moje usta swoimi. Było tak dobrze i miło. Tak bardzo nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Kiedy chciałam pocałować go jeszcze raz, ktoś z hukiem wszedł do mojego pokoju. Był to Jonson z dwójką strażników.

Don't forget I love you || TMRWhere stories live. Discover now