-Ja? - Hermiona patrzyła na niego ze zdziwieniem.
Draco wydawał się zbyt oburzony, by móc dłużej mówić. Jego ręce dziko gestykulowały, jakby chciał powiedzieć tak wiele rzeczy naraz, że w ogóle nie mógł ich wyrzucić.
-Ja? - Powiedziała ponownie. - Jestem twoim partnerem?
-Tak! - w końcu udało mu się powiedzieć i wyglądał na gotowego wyskoczyć z najbliższego okna. - Chryste, czy... czy to naprawdę nawet nie przyszło ci do głowy? Powiedziałem partner, a ty po prostu założyłaś...
Hermiona niepewnie wciągnęła powietrze i pomyślała, że jej nogi mogą się poddać. Chciała też płakać, ale była pewna, że to tylko hormony ciążowe.
- Ale powiedziałeś... kiedy zapytałam, powiedziałeś, że to nic nie znaczy.
-To było lata temu!
- Cóż, nie pamiętam, abym kiedykolwiek słyszała, jak to odbierasz. - Pomyślała, że może zacząć wrzeszczeć z ulgi. Odmówiła bycia jedną z tych ciężarnych czarownic, które po prostu płakały z powodu wszystkiego, więc zamiast tego pocieszała się złością za to, jak bardzo ją zdenerwował.
Nazwał ją kretynką!
W całym jej życiu nikt nie nazwał jej kretynką.
- Dlaczego nie mogłeś po prostu powiedzieć, że to ja? „Hermiono, jesteś moją partnerką". Nie ma nawet zbyt wielu słów. Dlaczego wszystko musi być tymi zawiłymi, uogólnionymi monologami, w których mówisz rzeczy w najbardziej okrężny sposób, jaki można sobie wyobrazić? Czy zadałeś sobie trud, aby o tym wspomnieć?
-W tym momencie jest to coś w rodzaju nawyku. - Draco kipiał. - Przez całe życie próbujesz być oczarowany i widzisz, jak dobry jesteś w byciu bezpośrednim.
Cofnął się i wydawał się bliski rozpłynięcia się w niepocieszoną kupę na środku podłogi.
- To nie tak, że nie próbowałem, ale za każdym razem, gdy znajdowałem sposób na oświad- czenie, który nie wywołał zaklęcia, zrywałaś ze mną i musiałem zaczynać wszystko od nowa.
Machnął ręką z oburzeniem.
Hermiona zamarła i spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Masz na myśli te propozycje?
-Tak.
-Wszystkie? - Hermiona była świadoma, że jej szczęka zwisa nieatrakcyjnie, ale była tak oszołomiona, że nie mogła jej zamknąć.
- Tak. Miałem to na myśli za każdym razem. Jak myślisz, po co je mówię? Wydawało się, że szybko przeszedł przez wszystkie etapy żalu i wyglądał na zrezygnowanego w tym momencie. - Naprawdę... nigdy nie przyszło ci do głowy, że cię kocham? Myślałaś, że to wszystko tylko udawane?
Serce Hermiony podskoczyło gdzieś w bliskim sąsiedztwie jej strun głosowych i prawie pociągnęła nosem.
Jednak nadal była urażona, że spodziewał się, że uzna, iż ją kocha, po tym, jak wyraźnie powiedział, że jej nie lubi. Jeśli tak to działało, to około połowa polityków w ministerstwie najwyraźniej też ją namiętnie kochała.
Położyła ręce na biodrach.
- Powiedziałeś, że to się nie stanie, że nie ma o tym mowy, i że zachowuje się, jakbym się przejmowała jakimś udawanym naiwnym pytaniem. Jeśli chcesz, aby ludzie wiedzieli, że jesteś w nich potajemnie zakochany, może nie powinieneś mówić takich rzeczy. Albo nie mówić, że to żart po oświadczynach po raz pierwszy.
YOU ARE READING
A Thing Without Feathers
FanfictionHermiona jest zdeterminowana, by "mieć ciastko i też je zjeść". Od czasu przybycia do Ministerstwa jest na niezachwianej drodze na szczyt. Kiedy wypadek w miejscu pracy pozostawia ją ze skrzydłami Wili przyczepionymi do pleców, jej plany są pokrzyżo...