prologue

28 3 0
                                    


— Minju, wstawaj, bo zaśpisz do szkoły — powiedziała jej matka, równocześnie odsłaniając rolety. W jej pokoju pojawiło się światło, które od razu sprawiło, że wnętrze stało się jaśniejsze. Pojedyncze promienie padły na twarz dziewczyny. Ta mruknęła niezadowolona i przykryła się kołdrą pod same czoło, by światło jej nie raziło w ledwo co otwarte oczy.

— Mamo, mam jeszcze dużo czasu — odparła ziewając. Położyła się na boku i spowrotem chciała zasnąć.

— Nie. Została ci godzina, a pamiętaj, że musisz jeszcze zdążyć na autobus, który rusza za — spojrzała na zegarek. — 40 minut.

— To dużo czasu. 

Kobieta westchnęła głośno i wyszła z pokoju. — Widzę cię w kuchni za 10 minut — dodała jeszcze.

— Jasne, jasne — powiedziała, a jak jej mama zamknęła drzwi, postanowiła znowu zasnąć. 

Po upływie kilku minut zorientowała się, że przecież i tak nie uda jej się spowrotem zasnąć. Niechętnie wstała z łóżka i poszła się ubrać. Później, po wymalowaniu się, ruszyła do kuchni. 

— Już myślałam, że znowu wrócisz do łóżka — prychła matka.

— Nie tym razem.

— To jakaś wyjątkowa okazja, czy co? Nie poznaję cię — młodsza uśmiechnęła się lekko na te słowa.

— Nie, po prostu nie chciałam żebyś znowu na mnie wrzeszczała, za to że chcę spać — obydwie się zaśmiały.

— Dobra, dobra, już. Siadaj i jedz, ja jadę do pracy — kobieta podeszła jeszcze do Minju i pocałowała ją w głowę czule. Ta uśmiechnęła się.

— Pa, mamo! — pokiwała jej na pożegnanie i nasypała sobie płatków śniadaniowych do miski, poczym zalała je gorącym mlekiem. Uśmiechnęła się, gdy poczuła już ten zapach. Wzięła do ręki łyżkę i zaczęła jeść. 

Po skończeniu śniadania, zmyła naczynia i poszła się uszykować do szkoły. Wzięła plecak, ubrała kurtkę i wyszła z domu. Ruszyła na przystanek autobusowy, na którym lada moment miał pojawić się autobus, który zawozi ją do szkoły. Po chwili nadjechał, a dziewczyna wchodząc do niego, zajęła wolne miejsce.

Po dojechaniu na miejsce, Minju wyszła z autobusu kierując się do wielkiego białego budynku, który był jej szkołą.

Zanim zdążyła wejść do środka, razu podeszła do niej Yujin. — Stara, w końcu jesteś, wszystko dobrze? — odparła od razu i przytuliła ją mocno. 

— Tak, jasne że dobrze. Co miałoby takiego się stać? — spytała zdziwiona takim pytaniem ze strony jej przyjaciółki.

— Nie słyszałaś? Mówili dziś o tym rano w telewizji. 

— Wiesz przecież, że nie oglądam programów informacyjnych — zaśmiała się krótko. — Mów, co jest.

— Ponoć ostatnio jakieś dziwne rzeczy dzieją się w naszym mieście. Wiesz, porwania, kradzieże i takie tam. W sumie, sama jestem ciekawa o co dokładnie chodzi. Dobrze w każdym razie, że nic ci nie jest i jesteś tu cała — uśmiechnęła się. — A właśnie, coś tam gadali o jakimś zabezpieczeniu domu, czy coś. 

— Wiesz, że nie stać mnie na coś takiego. Poza tym co takiego by było potrzebne? Jakieś lasery, miliony kłódek chyba są zbędne. 

— No ale weź chociaż pamiętaj o zakluczeniu tych drzwi. Nie zamierzam podczas oglądania wiadomością słyszeć o zaginięciu niejakiej Kim Minju.

— Dobrze, mamo, ale ty też uważaj — uśmiechnęła się. Tak samo postąpiła Yujin.

— Dobra chodź już, zaraz spóźnimy się na zajęcia — pociągnęła ją za sobą za rękę i obydwie poszły do sali lekcyjnej.

Lekcje minęły w błyskawicznym tempie. Nawet Minju nie zdążyła się zorientować, a już był koniec. Podeszła do niej Yujin, przy wychodzeniu z sali. — Ej laska, wstawaj — zaśmiała się. Widziała dobrze, że Kim nie była dość skupiona. Siedziała jedynie patrząc się w zeszyt. Nawet nie słyszała, jak zadzwonił dzwonek. — O czym tak myślałaś? 

— O niczym. Po prostu jakoś tak sie nie skupiłam.

— Mhm, niech ci będzie. Dobra, chodź już. Autobus ci zaraz ucieknie — stwierdziła zgodnie z prawdą i obydwie wyszły z sali. Popędziły na przystanek. Tam Yujin zostawiła Minju i po pożegnaniu się, poszła do domu. Kim za to pojechała autobusem do siebie. Później skierowała się do swojego domu. Weszła do środka. — Cześć mamo! — krzyknęła od razu. Nie dostała odpowiedzi.

— Mamo, jesteś? — zdjęła buty i rozpłaszczyła się. Odłożyła plecak w przedpokoju i zaczęła zaglądać po kolei do różnych pomieszczeń. Nigdzie jej matki nie było. 

— Może kończy dziś później? — przemknęło jej przez myśl, ale przecież powiedziałby jej o tym, zanim by wyszła. Wzięła telefon. Żadnych nowych wiadomości. — Dziwne — stwierdziła idąc do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zadzwoniła. Nie odbierała. Przecież zawsze jej mama ma telefon przy sobie. To zaczęło się robić dziwne, ale przecież... Co takiego mogłoby się stać?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 14, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

la vie en roseWhere stories live. Discover now