Rozdział I

1.3K 84 16
                                    

-To Smoczy Jeździec!-krzyknął jeden z wikingów. Widziałem ich wystraszone twarze, a niektórzy chwytali już za bronie. 

Lud Faisala nigdy nie był przyjazny, jednak była to jedyna wioska, która żyła ze smokami w pokoju. Tak więc za każdym razem po jednej z moich misji zatrzymywałem się tu, aby odpocząć i wyleczyć swoje zranienia, lub ewentualne zwichnięcia. Mógłbym to równie dobrze robić na Berk, ale wiem, że nie uszło by mi to na sucho. U Gothi dziennie jest co najmniej pięć osób, co daje prawie po dwie osoby na każdą porę dnia. Zresztą nie udałoby mi się przejść przez wioskę z licznymi i bardzo widocznymi ranami. Na szczęście Egil-czyli miejscowy szaman wioski zna się na rzeczy bardzo dobrze, dzięki czemu większość blizn jest bardzo niewidocznych lub nie ma ich wcale. 

Wraz z Szczerbatkiem wylądowaliśmy. Ludzie stali w bezruchu. Najwidoczniej dalej obawiali się mnie, a raczej mojego smoka. Nocne Furie są ogromną rzadkością na naszym Archipelagu, jak nie na całym świecie. W ciągu kilku miesięcy zobaczyłem tylko dwie. Niestety obie były martwe, zabite przez grasujących na tych wodach Łowców Smoków, którzy dla pieniędzy porywają smoki i sprzedają na czarnym rynku. Od roku staram się im jakoś zaradzić, jednak jak do tej pory jedyne co udało mi się zrobić to uwolnić ich cenny towar. Ja chciałbym czegoś więcej, pragnę raz na zawsze ich zniszczyć i zapewnić smokom spokój. Jednak te myśli muszę zepchnąć na boczny tor.

-Witaj Jomar-przywitałem się z wodzem tej wyspy. Mężczyzna jak na wikinga przystało był napakowany i ze cztery razy szerszy ode mnie. Jomar był brunetem o niezwykłym turkusowym spojrzeniu. Pamiętam, że przy pierwszym naszym spotkaniu ciągle zastanawiałem się nad tym kolorem.-Wybacz, że tak bez zapowiedzi, ale sam rozumiesz...

-Nic nie mów-odpowiedział mi podchodząc do mnie i łapiąc mnie pod pachą-Odprowadzę Cię do mnie, a potem wezwę Egil'a i opowiedz co tym razem się stało.

-Z chęcią-odparłem mu i razem udaliśmy się do jego chaty, która dzięki Thorowi stała nie daleko od innych. Tu wioska była dobrze rozmieszczona,  a nie jak na Berk, gdzie ludzi musieli biec pod same góry, aby poinformować ojca o czymś. Zwykła katorga. A tu na wyspie Faisala wszystko mieściło się na wyciągnięcie ręki. Jestem pewny, że ułatwiało im to życie.

W końcu dotarliśmy na miejsce, była to tylko chwila, więc zdążył przyjść nawet Egil zawołany przez jakiegoś mieszkańca jak mniemam. Mężczyzna podszedł do mnie i zaczął badać moje rany. Nie było ich wiele, więc pewnym jest, że jeszcze dziś wrócę na Berk, dzięki czemu ojciec nie będzie nic podejrzewał. Plan idealny.

-Rany nie są głębokie, więc wystarczy zwykły opatrunek-Egil podszedł do swojej skrzyneczki, którą zawsze ze sobą nosi, kolejna pozytywna cecha tego ludu. Szaman przychodzi do nich kiedy coś jest nie tak, a u nas Gothi wychodzi ze swojej chaty tylko w wypadku jakiegoś porodu.-Jednak musisz bardziej uważać, co już nie raz Ci powtarzałem chłopie.

-Wiem Egil, ale to nie jest łatwe kiedy ich jest dziesięciu, a ty jeden sam-patrzyłem uważnie na jego ruchy, kiedy zawijał moje ramię. Były one płynne, tak jakby robił o od zawsze, a prawda jest taka, że rolę lecznika na Faisala pełni od niespełna roku. Był jeszcze młody, ale na swojej pracy znał się rewelacyjnie. Gdybym tylko mógł zamieszkałbym tu i już nigdy nie postawił stopy na Berk. Gdyby ojciec dowiedział się o tym co robię to by mnie albo zabił, albo pogonił precz, choć druga opcja jest bardzo kusząca, to wiem, że wygnanie zhańbiło by naszą i tak już pokaźnie zbezczeszczoną rodzinę. Jeszcze tego mi tylko brakuje, aby kalać mojego biednego(sarkazm) ojca. 

-Dobra skończyłem-przerwał moje przemyślenia chłopak. Westchnął głęboko i wyszedł z chatki wraz ze swoim sprzętem. Uśmiechnąłem się ciepło do żony Jomar 'a- Marii, która podała mi kubek z ciepłym naparem z ziół.

Maria była naprawdę piękną kobietą, która mimo tego że ma już ponad czterdzieści wiosen to nie skalana jest żadną zmarszczką czy innym paskudztwem. Ma prosty nos, który jest trochę purchaty, ale to dodaje jej tylko urody. Jej piękne i lśniące długie blond włosy związane miała jak zwykle w długi warkocz przerzucony przez lewe ramię. Zielone niczym trawa oczy błyszczały od jej życzliwość i szczodrości. Maria nigdy nikomu nie odmawiała pomocy, co czyniło ją kobietą idealną. Oh gdybym był o jakieś dwadzieścia lat starszy...

Podziękowałem jej za napój i powoli wstałem, chcąc przejść się po wiosce, za nim opuszczę ją znowu na jakiś czas. Opuściłem dom, oczywiście uprzednio zostawiając kubek na stole. Przechadzałem się szerokimi drogami wioski oglądając ją dokładnie. Widziałem, że użytych zostało wiele moich wynalazków, które zostały uznane za bezużyteczne na Berk. Dlatego właśnie kochałem tą wioskę i jej mieszkańców. Byli innowacyjni i nie bali się zmian. Szli razem z prądem, a może nawet nim dyrygowali. Udałem się do swojego ulubionego budynku jakim była kuźnia. Zauważyłem, że zaraz obok niej bawią się dzieci wraz ze Szczerbatkiem, który je po prostu uwielbiał. Temu smokowi oddałbym własne pod opiekę. Miałem do niego większe zaufanie niż do niejednego człowieka z własnej wioski, co nie jest zbyt zdrowe, ale kto powiedział, że ja jestem normalny.

Wszedłem do budynku i jak za każdym razem uderzyło we mnie niesamowity gorąc, który kochałem. W kuźni praca wrzała i jak widziałem nie było jej końca. Po wstępnej analizie zauważyłem, że tworzyli automatyczne podajniki wody, dla zwierząt jak i smoków. Interesujące.

-Czkawka!-usłyszałem za sobą wesoły krzyk chłopaka.-Dawno Cię nie było stary-podszedł do mnie niewiele wyższy ode mnie chłopak. Philip był synem Jomar 'a ,a co za tym idzie i moim przyjacielem. Po swoim ojcu odziedziczył kolor włosów, jednak oczy miał po Marii. Stęskniłem się za nim.

-Witaj Phil-przywitałem go-widzę, że pracujesz pełną parą.

-No trzeba, ojciec za niedługo wyrusza i chce zabrać mnie ze sobą, a wiesz przecież, że stary Peder nie zbyt rozumie te twoje plany- zaśmiał się dźwięcznie. Philip zawsze miał w sobie dużo energii i dobrego nastawienia. Czasami zastanawiam się jakim cudem on nie ma jeszcze dziewczyny. Gdybym był kobietą już dawni bym się za niego brał.

-O jakiś traktat?-zapytałem. Jeśli tak to ciekawe z kim będą go mieli. Może z wyspą Słońca?

-No tak, nie gadaj, że nie wiesz?-spojrzał na mnie jakbym co najmniej ze smoka spadł czy coś-Z Berk głupku!- miałem chwilową analizę tego co powiedział, a już po chwili przyswoiłem fakty. Coroczne pojednanie plemion.

-O ty w Odyna! Zapomniałem dziś ma przypłynąć dwa inne ludy!-złapałem się za głowę. Cholera i co tu robić.

-No to leć idioto!

-Szczerbi!-zawołałem swojego przyjaciela-Tylko jak coś to mnie nie znacie jasne? I ucałuj ode mnie Monice!-krzyknąłem jeszcze na odchodne kiedy to Mordka wystartował już.

Teraz tylko lecieć jak najszybciej na Berk, byle by zdążyć.



======

i jest kolejny!

Postanowiłam jednak dodać swoją OC ,jednak nie wiem jeszcze z kim będzie Czkawka, wyjdzie w praniu.

Aha i nie pamiętam czy napisałam to poprzednio, ale pomysł na książkę powstał dzięki @Lilka_Lala ,a właściwie dzięki jej książce "Friend of Night Fury IIHTTYDII" ,na którą radzę wam iść bo jest świetna! 


Dwa Światy-Czyli razem, a jednak osobnoWhere stories live. Discover now