Część 1 "Niña"

194 12 2
                                    

 Pochyliła się pod taśmą, którą zawsze rozstawiali policjanci na miejscu zabójstwa. Nie została zastawiona, każdy ją tutaj znał, nawet najmłodszy podlotek który dopiero co zaczynał służbę.

Ubrana w czarny płaszcz, którego kaptur zarzuciła sobie na głowę by nie pomoczyć rozpuszczonych włosów, wyglądała niczym płatny zabójca z filmów science-fiction. Ład zabójczyni zakłócała jednak czarna sukienka, która ledwo zasłaniała jej pośladki oraz szpilki, w których gustownie stąpała po mokrej ulicy. Czuła ten palący wzrok młodych policjantów, którzy nie panowali nad swoimi samczymi odruchami, i nawet w pracy odwracali za nią wzrok. Uśmiechnęła się pod kapturem, uwielbiała to uczucie kiedy wiedziała, jak reaguje na nią płeć męska.

- Co tutaj mamy? - zapytała zarzucając nieco kaptur do tyłu, by ciągle osłaniał jej włosy, ale także ukazał jej twarz, która przybrała minę typowo do pracy. Zacisnęła swoje malinowe usta w wąską linię, a zielonymi oczami wpatrywała się w ciało denata.

- Czterdziestoośmioletni meksykanin, zgon nastąpił godzinę temu. Powodem był strzał w klatkę piersiową, chociaż bardziej obstawiam ten strzał w bok głowy. - wskazał klęcząc przy głowie mężczyzny, która po strzale była zmasakrowana. Nie brzydził ją ten widok, to była normalka w jej pracy. Kwestia przyzwyczajenia i mocnego żołądka. - Rodzina usłyszała strzały, powiadomiła nas od razu, ale zdążyli go już postrzelić.

Przyjrzała się mężczyźnie, który posiadał pokaźny, piwny brzuszek oraz łysą głowę, oczywiście dostrzegła tylko nieliczne kawałki jego czaszki. Przejrzała także całe jego ciało, nachyliła się obok jego prawej ręki.

- Podaj skalpel. - poprosiła wyciągając rękę, jednocześnie ubrała niebieskie rękawiczki na swoje dłonie. Odwinęła rękaw kurtki, w którą mężczyzna był ubrany i zatrzymała się na koszuli, której nie była w stanie podciągnąć w górę. Przecięła materiał, ukazując pokaźny tatuaż ciągnący się wzdłuż kości promieniowej, kończąc się na środku kości łokciowej. - Interesujące.

Znała ten symbol składający się z liter 0 i 4 oraz połączonych ze sobą liniami czaszkę, która najbardziej rzucała się w oczy.

- To już kolejny w tym tygodniu, chyba wymieniają personel narkotykowy. - zażartowała spoglądając na śledczego, który zaczął robić zdjęcia tatuażowi. - Masz jego dane personalne?

- To Francisco De Barriga, biznesmen na emeryturze, który za długo na niej nie pobył. Dwie żony, czwórka dzieci, nic specjalnego w jego rodowodzie. - podrapał się po nosie, starając sobie przypomnieć ważniejsze informacje. - Miesiąc temu popadł w długi, z tego co mówiła jego żona, szybko się z nich wygrzebał, co jemu jak i jej było na rękę. Jednak teraz na to patrząc mogło to mieć powiązanie z narkotykami. - przekazał, kiedy ona wróciła do pionu, poprawiła sukienkę, która nieco się podniosła. Pokiwała głową, będąc z nim zgodna.

- Nie mam jak na razie innej poszlaki niż mafia Campy, to zazwyczaj ich ofiary mają takie tatuaże, strzał w głowę również się zgadza. Biedaczyna musiał nie wywiązać się ze swoich obowiązków. - mruknęła nie siląc się nawet na współczujący ton głosu. Sam był sobie winien za los, który niechybnie szybko go dosięgnął. Każdy głupi wiedział, że w mafii nie ma nic za darmo. - Podeślij mi więcej informacji w tej sprawie, mój adres już znasz. - mrugnęła oczkiem do mężczyzny, który tylko kiwnął głową, również podnosząc się z klęczek.

- Chłopaki, zabieramy go. - pstryknął kilka razy w palce na innych, którzy czekali już z czarnym workiem na ciało. Od razu zjawili się obok ciała, zabierając się do roboty. - Ściągnęli cię z biura, czy z randki? - zagaił kiedy szedł obok niej w stronę samochodu, którym przyjechała. Jednocześnie ściągał pokrwawione rękawiczki, chowając je do białego mundurka, w który był ubrany.

Doble vidaWhere stories live. Discover now