🤍 2 🤍

2.8K 44 4
                                    

Spojrzała na ekran swojego telefonu, gdzie widniała taka wiadomość:
Adam: Nie zapomniałaś czegoś zabrać? ;)
a pod nią zdjęcie beżowego fartuszka z przyszytą plakietką, na której napisane było jej imię.

Tola: Jeju, wybacz. Jesteś jeszcze w kawiarni? Mogę po niego przyjść. 

   Poczuła jak od stóp do głów zalewa ją wstyd. Można śmiało rzec, że owa sytuacja nie była warta emocji, które akurat przeżywała Tola. Wśród znajomych słynęła z tego, że jest trochę roztrzepana, ale bardzo nie lubiła, gdy to wychodziło na jaw poza ich gronem. Czasem robiła matematyczne obliczenia w głowie, kiedy ostatni raz zbiła lustro, bo jej nieszczęście nie miało granic, a niezdarność z pewnością można by uznać za jej drugie imię. Myśli się, że ta cecha wraz z odpowiedzialnością nie idzie w parze, lecz nie w przypadku szatynki. Nawet jeśli czasem zdarzyło się jej coś zrzucić, zepsuć czy o czymś zapomnieć, zielonooka zawsze dbała o wszystko i wszystkich. Brzmi jak cecha wyjątkowo pozytywna, ale w rzeczywistości Tola od dawna musiała mierzyć się z tym, jak z rzuconą przez kogoś klątwą. Po prostu taka już była, nie potrafiła obojętnie czy niedokładnie podejść do zadania, relacji czy być bezczynna wobec ludzkiej krzywdy. Dbała o porządek, swoje wyniki w nauce czy pracy, o relacje, rodzinę, dom - o wszystko wokół. Pod maską ułożonej i zaradnej dziewczyny, kryła się zmęczona, pragnąca odpocząć, mała dziewczynka. To ona zawsze brała się za coś, od czego inni stronili przez swoją wygodę, zawsze ona starała się utrzymywać relacje na dobrym poziomie, zawsze ona pierwsza przepraszała, otaczała zrozumieniem i dobrym słowem ludzi, którzy w podzięce obdarowywali ją obojętnością. Nie rozumiała zła na tym świecie. Zastanawiała się dlaczego ludzie tak często ją krzywdzili, chociaż ona oddawała im cząstkę swojego serca - bez względu na wszystko była wyrozumiała i empatyczna. Dopiero gdy poznała swoje przyjaciółki zrozumiała, że nic nie jest z nią nie tak. Pomogły jej pokochać siebie i wbić sobie do głowy, że jej serdeczność i troska nie są niczym złym. Dały szasnę zrozumieć, że dbanie o siebie jest ważniejsze niż ciągłe robienie wszystkiego pod innych i że to ona potrzebuje wsparcia i ciepła, które oczywiście jej dały. Mimo to wiadome było, że natura Toli niezbyt się zmieni, dziewczyny mogły tylko przypominać jej, że są przy niej i żadna, pozornie wielka tragedia nie musi zakrzątać jej głowy. Dla osób wysoko wrażliwych, takich jak Tola, było trudne wcielić w życie wszystkie dobre rady przyjaciółek. Wszystko, co dzieje się naokoło niej zdaje się wyjątkowo intensywne i odbiera to mocniej, a sytuacje, które większość z ludzi określiłaby jako nieważne, dla niej potrafią być końcem świata. Nie może odpocząć, póki nie nie zrozumie i nie zanalizuje tego, co spędza jej sen z powiek. Chlebem powszednim jest dla niej zwątpienie, niepewność - co przekłada się na jej wiarę w siebie. W jej głowie wszystkiego jest pełno. Nieraz słyszała, że jest „zbyt" - zbyt emocjonalna, zbyt sentymentalna, zbyt zaangażowana, zbyt wrażliwa. Czasem nawet zbyt wybuchowa czy dziecinna. Trochę jak Adam, wybudowała przez lata wokół siebie mur  - dlatego tak łatwo wyczuła, że on postawił podobny. Nawet jeśli kochała swoje przyjaciółki, w jej duszy pozostawały zakamarki, których nikt nie poznał i nie pozna. Znajome im było uczucie bezdennej samotności, nawet gdy otaczali ich ukochani ludzie.

Adam: Sorki, trafił już do pralki. Do jutra!

Tola spojrzała na ekran telefonu opierając palce na czole, a potem nerwowo przeczesała nimi włosy.
— Boże, czym ty się, maleńka, przejmujesz? — Łucja próbowała pocieszyć szatynkę i położyła głowę na jej ramieniu.
— Wiecie, to nie byłoby nic wielkiego, gdyby nie zabrał tego do domu i nie uprał.
— Przestań, jak zawsze za dużo myślisz i analizujesz — skwitowała Dorota. Miała rację, każdy to wiedział - nawet Tola, która przytaknęła delikatnie głową wkładając telefon do plecaka.
Dziewczyny pożegnały się serdecznymi uściskami i każda poszła w swoją stronę. Tola pragnęła być już w domu, przebrać się w wygodne ciuchy i obejrzeć jakiś serial - miała ich bardzo dużo do nadrobienia, bo ostatni rok spędziła na intensywnej nauce. Bez wątpienia posiedziałaby jeszcze z przyjaciółkami, ale prócz niej każda z nich miała drugą połówkę z którą chciała spędzić dzisiejszy wieczór. Z początku podchodziła do tego negatywnie, ale z czasem dojrzała do tego, by machnąć ręką i stwierdzić, że gdzieś tam czeka na nią ktoś wyjątkowy, i nie warto się spieszyć. Na jej nieszczęście zawsze trafiała na chłopców, z którymi nie czuła tego „czegoś". Oczywiście miała za sobą jakieś pocałunki i przelotne związki, ale jej romantyczna strona, póki co, jeszcze nie poczuła spełnienia. Wyrzuciła z siebie myśl o incydencie z fartuchem, gdy położyła się na domowej kanapie. Rodziców jeszcze nie było, często po pracy jechali do dziadków od strony taty, by pomagać im w porządkach i w ogródku. Tola stwierdziła w myślach, że może to nawet i lepiej, lubi być sama w domu. Jej rodzice nie byli złymi ludźmi, naprawdę dobrze wychowali swoje dzieci i starali dać się im wszystko co najlepsze, po prostu obu cechowała wysoka specyficzność. Nie byli ludźmi, którzy lubili okazywać uczucia, rozmawiać o nich czy o problemach, a Tola była ich zupełnym przeciwieństwem. Oni, zawsze pochłonięci pracą, nie okazywali jej tyle uczuć na tyle, ile by tego potrzebowała. Z biegiem czasu pogodziła się z tym, bo mimo to doceniała to co robili dla niej - była świadoma, że ich charaktery po prostu się nie dopasowały. Na szczęście duże pokłady miłości mogła ulokować w swoich przyjaciółkach, młodszym bracie, naturze i szeroko pojętej sztuce.
— Cześć. Wychodzę, okej? — Poczuła tuż obok siebie ciężar uginający kawałek skórzanej kanapy. Z rozmyślań wyrwał ją głos Maksa, który następnie przytulił się do niej w geście przywitania. Była bardzo zżyta z bratem, traktowała go bardziej jak przyjaciela, niż młodsze rodzeństwo. Dzielił ich zaledwie rok różnicy.
— Jasne, na randkę idziesz? — zapytała uszczypliwie, odpowiedź dla niej była oczywista. Maksymilian aktualnie niezbyt był zainteresowany dziewczynami, póki co pod jego czupryną kryło się jedynie ogromne zainteresowanie do koszykówki i gier, z czego szatynka żartobliwie szydziła. Chłopak średniego wzrostu wpatrywał się w Tolę niemalże identycznymi oczami, co ona, po czym uśmiechnął się podnosząc jedną brew i dał jej pstryczka w nos. Po chwili siłowania się z siostrą zabrał swoje rzeczy i pożegnał się zarzekając, że nie wróci za późno, chociaż potrafił o czwartej nad ranem dzwonić do niej, by wpuściła go do domu. Gdy Maks zniknął za drzwiami nastała grobowa cisza, którą Tola chciała natychmiastowo przerwać, więc stwierdziła, że zabierze się to, o czym myślała całą drogę. Ułożyła się w wygodnie w swoim pokoju i położyła laptopa obok. Przez pierwsze dwadzieścia minut próbowała skupić się na odcinku, lecz później zaczęła nucić piosenkę ulubionego zespołu i nie zwracała uwagi na zmieniające się na ekranie obrazy. Jeździła palcami po swoich rozstępach na biodrach. Nawet je lubiła - bardziej, niż lekko odstający brzuszek czy nos, który pieszczotliwie nazywała „ziemniaczkiem", by trochę mniej go nie znosić. Bywały dni, że czuła się jak diamencik, kiedy nazajutrz wolałaby, by nikt jej nigdy więcej nie oglądał.

   Dzisiejszy wieczór był wyjątkowo chłodny, jakby przedwcześnie zwiastował nadchodzącą jesień. Tola zamknęła okno, gdyż wiatr, choć delikatny, sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przytuliła się do misia, który swoim futerkiem delikatnie łaskotał jej odkryty brzuch i odpłynęła myślami gdzieś daleko. Nie da się ukryć, że ucieczka w marzenia pomagała jej w radzeniu sobie z mętlikiem w głowie. Przyglądała się słońcu znikającemu za koronami drzew. Po chwili przymknęła oczy i wyobraziła sobie, że nie jest teraz sama. Westchnęła cicho. Myśli bezwiednie płynęły, gdy przed oczami Toli mgliście zarysowała się męska sylwetka. Szatynka dotknęła chłodnymi dłońmi wewnętrznej strony ud, gdy on wplątał swoją w jej miękkie włosy i delikatnie szarpnął. Jęknęła i zsunęła bieliznę, a nieznajomy obsypywał ją natarczywymi pocałunkami. Wyobraziła sobie, jak z dużą siłą przewraca ją na brzuch i przytrzymuje dłonie, nachyla się i szepcze rzeczy, od których jeszcze bardziej wilgotnieje. Złożonymi palcami - wskazującym i środkowym - zatacza koła na łechtaczce, czasem zjeżdża na dół, by pieścić wargi sromowe. Ciepłe soki wypływają z Toli, która rozgrzana do czerwoności błaga, by mężczyzna w nią wszedł. Po chwili kwilenia kochanek robi to, a w tym samym momencie ona wsuwa w siebie dwa palce. Gdy mężczyzna daje jej klapsa, ona wraca do czynności, która rozpoczęła cały ten intymny akt. Mijają sekundy. W pokoju robi się duszno, słychać jedynie ciche jęki i miarowe oddechy. Szatynka otwiera oczy, zaciska zęby i wydaje z siebie dźwięk na kształt szlochu. Fala przyjemności pulsacyjnie roznosi się po całym ciele wraz z delikatnymi drgawkami. Mężczyzna, również szczytując, przyciska ją do siebie gryząc w szyję. Moment ten trwa jeszcze chwilę, Tola czuje się, jakby opadała z sufitu na pościel niczym piórko, wirując w tańcu z wiatrem. Położyła dłoń na klatce piersiowej, która wciąż unosiła się i opadała rytmicznie, i uśmiechnęła się czując delikatny chłód pierzyny. Skrycie żałowała, że to, co właśnie wydarzyło się w jej głowie, nie było prawdziwe.

Moje maleństwo | DDLGWhere stories live. Discover now