🤍 Prolog 🤍

5.9K 57 6
                                    

Oczy utkwione miała w niebo, które harmonijnie współgrało z zachodzącym słońcem. Zatopiła się wzrokiem w różnokolorowej tafli, a jej myśli krążyły bezwiednie w głębi umysłu. Trudno by było dokładnie nakreślić co w tej chwili zakrzątało jej głowę. To był raczej jeden z tych momentów, gdy mimowolnie się odpływa, rzeczywistość staje się głuchym tłem do chwilowej zadumy. Z rozmyślań wyrwał ją głos jednej z przyjaciółek:
— Hej, skarbie, wszystko dobrze? — Brunetka odstawiła piwo, którego łyk wzięła przed chwilą. Tola zamyśliła się na moment, wzrokiem wędrując od Łucji, Doroty, aż po Adę, która zadała pytanie. Zastanawiała się co odpowiedzieć, bo jednocześnie wszystko układało się dobrze, ale jej myśli coraz częściej wędrowały przez nieznane ścieżki.
— Tak, jasne. Po prostu minęła ponad połowa wakacji, niedługo zacznie się szkoła i tak zastanawiam się co będzie dalej — powiedziała dziewczyna o włosach koloru kasztana lśniącego w ciepły, jesienny dzień. Było to dla niej ważne, ale z pewnością w tym momencie o tym nie myślała - po prostu rzuciła pierwszym lepszym zmartwieniem, które sobie przypomniała. Na jej bladej twarzy pojawił się wiśniowy rumieniec, gdy dziewczyny spojrzały na nią z politowaniem, po czym wybuchnęły śmiechem.
— Możesz odpuścić? Daj nam się nacieszyć wakacjami. Nie czujesz tego? — Dorota, już lekko pijana, podniosła swojego drinka, do którego wpadły jej blond włosy. Dziewczyny przewróciły oczami z uśmiechem, mimo to zgodziły się z nią.
— Czuję — mruknęła zgodnie z prawdą. Spojrzała na dno szklanki, w której znajdowało się niedopite mojito. Szum z knajpki znów zmieszał się z entuzjastycznymi rozmowami dziewczyn, gdy Tola znów zawiesiła wzrok na obrazie, który miała przed sobą. Czerwień pelargonii w doniczkach zawieszonych na belkach tarasu stała się o wiele ciekawsza niż debaty przyjaciółek. Tola miała dziś gorszy dzień - mogłaby szczerze przyznać, że wolałaby znaleźć się teraz pod kocem ze swoim ulubionym pluszakiem. Mimo to oparła głowę na dłoni i włączyła się do rozmowy - spędzić z nimi aktywnie czas, nacieszyć się ich towarzystwem. Wiedziała, że dziewczyny z chęcią by ją wspierały, gdyby tego wsparcia potrzebowała i powiedziała co jest grane. Nie mogła się wygadać, bo nie do końca wiedziała z czego, ale niewygodne i kłujące przeświadczenie wciąż jej dokuczało.

Wieczór był jednym z tych cieplejszych. Tola nawet nie musiała zakładać bluzy, którą zabrała ze sobą - szła trzymając ją w ręku i przyglądała się kamienicom, neonom i kolorowym grafitti. Miasto od zawsze ją inspirowało, życie w nim tętniące jednocześnie kontrastowało i łączyło się ze spokojem, którego chciała zaznać. Czuła się dobrze, gdy przemierzała kolejne ulice, a każdy budynek opowiadał inną historię. Gmachy pełne ozdób, ornamentów zapierały dech w piersiach, nawet jeśli były nadszarpnięte przez ząb czasu. Zwykłe, nowsze już budynki też nie były dla zielonookiej obojętne - naiwnie wlepiała wzrok w sklepowe witryny, niekiedy zatrzymując się przy ciekawszych. Tolę charakteryzowała wrażliwa dusza, potrafiła także z dziecięcą ciekawością odbierać i poznawać świat, dlatego zwykła podróż do domu była wyjątkowym doświadczeniem.

Zanim się obejrzała była już na osiedlu, na którym mieszkała. Zbliżała się pierwsza w nocy, Tola odczuwała już dość silne zmęczenie i marzyła tylko o dotyku pościeli na swojej świeżo umytej skórze. Wyciągając klucze z małego plecaka, którego wrzosowy kolor był ledwo widoczny w ciemności, westchnęła na myśl o jutrzejszym dniu w pracy. Po cichu weszła do domu, ściągnęła białe trampki i ruszyła na górę, do swojego pokoju. Minęła kuchnię, której ciemny wystrój nie pomagał odnaleźć się w jakby bezdennej czerni, później łuk prowadzący do salonu z którego dobiegał cichy dźwięk telewizora. Przystanęła na chwilę i zajrzała do pokoju. Na kanapie, pod kocem leżała kobieta. Tola chciała się przywitać, lecz miarowe oddechy matki świadczyły o tym, że już dawno odpłynęła w głęboki sen. Uśmiechnęła się tylko lekko i na palcach podeszła do stolika na kawę, chwyciła pilot, po czym nastała głucha cisza. Tola poczuła się jak w zamkniętej trumnie, chociaż półmrok przełamywał się przez uliczne światła. Po omacku, by nie obudzić mamy i reszty domowników, dotarła do pokoju, o którym można śmiało rzec „ciasny, ale własny". Po zapaleniu lampek porozwieszanych na ścianach dało zauważyć wybijające się jasne barwy pomieszczenia. Meble były w kolorze śniegu, na łóżku od razu rzucała się w oczy różowa pościel, która kontrastowała z białymi i czarnymi dodatkami. Uroku dodawały roślinki, wisząca na ścianie tablica ze zdjęciami i plakat zespołu nad łóżkiem. Można by od razu powiedzieć, że jest to pokój młodej dziewczyny. A Tola z pewnością taką była. Niecałych dwudziestu wiosen nie można od razu wyczytać z jej twarzy. Delikatny makijaż może podkreślał jej urodę, ale na pewno nie dodawał jej lat. Duże oczy, zadarty nos i usta, na których często pojawiał się uśmiech, dodawały jej niewinności. Proste, kasztanowe włosy opadały na łopatki, lecz aktualnie związała je w kucyka szykując się do kąpieli. Jej ciało było bardziej kobiece niż buzia - małe, lecz krągłe piersi idealnie pasowały do wąskiej talii i zaokrąglonych bioder, chociaż nie było to aż tak widoczne na pierwszy rzut oka. Dziewczyna po kąpieli przeglądała się w lustrze myjąc zęby. Przez to, co dzisiaj powiedziała koleżankom, zaczęła rozmyślać o przyszłości - o studiach, na które się dostała. Spojrzała na siebie - na swoje rumiane policzki, wystające obojczyki i pełne uda. To co widziała może i było kobietą, która wkraczała w dorosłość, ale gdyby spojrzeć głębiej, dałoby się dostrzec zagubione maleństwo, któremu brakuje ciepła.

Hej!
Jeśli Ci się spodobało to zostaw po sobie ślad ⭐️

Moje maleństwo | DDLGDonde viven las historias. Descúbrelo ahora