8

1.4K 121 5
                                    

To było dziwne uczucie. Przypominało mi jak kiedyś spaliśmy z przyjacielem w namiocie, jednak nie towarzyszył mi tym razem smutek. Nie, teraz to wspomnienie był... odległe. Jakby w ogóle nie dotyczyło mnie. Trochę tak, że niby tamten zapłakany, bezradny nastolatek, a ten zawodowy bohater leżący w objęciach kogoś innego to dwie różne osoby. Niestety nie. Zastanawiałem się, czy może by tak pilnować Dabiego cały czas. Żeby nie zrobił nic sobie ani cywilom. Bo skoro nie wydałem go policji, ponoszę za niego odpowiedzialność. A jak dotąd słabo mi to idzie. Trzeba zadzwonić po Natsuo, przecież jest lekarzem. Dabi mógł coś sobie uszkodzić, ja specjalistą nie jestem.
- Puścisz mnie? Wiem że nie śpisz
No i czemu, do cholery, on sie szczerzy zamiast puścić? Nawet wziął i uścisk pociaśnił, cham jeden.
- Dabi zostaw mnie. Muszę iść, to ważne jest.
- Nie.
- Bo?
- Bo nie. Pójdziesz do tej twojej psiapsiółki ? Zgadłem ?
Zabrzmiało to jak stwierdzenie.
- Nie muszę ci się tłumaczyć, Dabi. Przypominam, że to ty przed wczoraj chciałeś o mnie jak najszybciej zapomnieć, zdecyduj się więc. Najpierw mnie puść.
- NIE
- Rzucę w ciebie piórem, zobaczysz. Wydrapię ci nim oczy, to już niczego nie zobaczysz.
- Co ty tak gryziesz z rana?
Zwycięstwo, puścił w końcu. Oczywiste, że pójdę do Rumi i Fuyumi, przecież nie znam numeru brata tej drugiej. Przy okazji plotki jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziły, a one są ich najlepszym źródłem. Więc w pięć minut będę wiedzieć wszystko o wszystkich.
- Gdzie idziesz?
- Gdzieś. Wstawaj, zabieram cię ze sobą.
Wyciągnąłem pierwsze lepsze ciuchy i podałem mu je. Po mniej więcej godzinie nareszcie mogliśmy wyjść z domu. On w masce i zaciągniętym kapturem, czarnych jeansach i białej koszulce. Oczywiście czarna bluza, a ja ( patrz media tylko bluzka miała długi rękaw ).  Dziś wyjątkowo dopisywało nam szczęście, bo brat Fuyumi był u niej, mimo że dziewczyny gdzieś wyszły.
- Siema ptaszyno. Co tam u ciebie?
Ma taki podobny uśmiech do Touyi. W końcu to bracia, ja wiem, ale to i tak zadziwiające. Toćka w toćkę to samo.
- Hejo, Natsuo mam do ciebie sprawę.
- Yhym. Kto to za tobą, nie znam go.
- To jest...
- Jestem jego chłopakiem, miło mi.
W najgorszym możliwym momencie Dabi musiał mi przerwać. Świetnie po prostu.
- Chłopakiem? Keigo, pozwól na chwilę- pociągnął mnie do kuchni i dodał- co to ma być? On wygląda jak... jak...
- Złoczyńca?  Jeszcze tutaj mi na policję zadzwoń ! To ja się z nim umawiam, nie ty. A potrzebuję twojej pomocy, bo mam wrażenie że połamał sobie żebra, jasne? Więc nam pomóż, a nie się czepiasz o wszystko!
- Szpitale są w około.  Bardziej doświadczeni lekarze i...
- Obiecaj, że nie wygadasz. I nam pomożesz.
- Eh, dobra. Ufam ci, Keigo, nie schrzań tego.
- Dabi! Chodź tu. I zdejmij maskę, Natsuo można zaufać.
Mina mojego rozmówcy zmieniła się bardzo szybo, przedstawiała mieszaninę strachu, odrazy i politowania, natomiast Dabi miał tego jebanego poker face .
- C...co?! Keigo, to już przesada! Czekaj, trzeba zadzwonić na policję i...
- Prosiłem cię o coś. Musisz nam pomóc, obiecałeś to.
- Ale dlaczego złoczyńca? I to akurat on ?
- Tak wyszło. Wiesz, nieco samotny byłem, nie uważasz? Nie odzywacie się do mnie, jedynie Rumi czasem wpadnie, więc się nie dziw.
- Zdajesz sobie sprawę, że ON by tego nie chciał? A może już zapomniałeś?!
- Obiecał, że zawsze będzie obok. I co, widzisz go gdzieś? Wiesz dobrze co do niego czułem. Wiesz też, że nie zapomniałem, że mam tą świadomość, że gdybym był tylko lepszy to ON by tu stał. A teraz nie wypominaj mi mojej bezradności, moich słabości i sprawdź, czy wszystko z nim w porządku.
- Żebyś później nie cierpiał.

Ostatnim Piórem  { Hotwings }Where stories live. Discover now