Rozdział 2

15 3 4
                                    

Kayla P.O.V

Otwieram z trudem oczy. Moje oczy przymykają się, jakbym miała zapaść w spokojny i głęboki sen. Jednak nie czułam zmęczenia. Udało mi się otworzyć oczy, jednak musiałam się wysilić, aby ich znowu nie zamknąć. Tak naprawdę ujrzałam tylko ciemność. Oczy miałam zawiązane opaską. Chciałam się ruszyć, ale uniemożliwiły mi to związane nogi i ręce. Zaczęłam czuć strach. Nie wiedziałam, gdzie jestem i kto mnie porwał. Głowę zaprzątały mi różne scenariusze.

Siedziałam tak już kilka godzin, a może minut. Czekałam tylko na jakiś dźwięk. Może miałam nadzieje, że ktoś przyjdzie? Chciałabym chociaż coś zobaczyć. Nie powiem, ale nie chciałabym być ślepa. Zastanawiałam się, ile spałam. Stwierdziłam, że spróbuję zasnąć na nowo. Czas szybciej minie i w końcu ktoś mnie odwiąże.

Jak to się mówi, nadzieja matką głupich. Ze snu wyrwał mnie dźwięk otwieranego zamka. W duchu modliłam się o to, żeby to nie był mój oprawca. Wydaje mi się, że siedziałam tyłem do drzwi, bo właśnie za plecami usłyszałam otwieranie drzwi. Ktoś wszedł do pokoju i podszedł do mnie bez słowa.

- Proszę pomóż mi - poprosiłam zapewne mężczyznę. Osoba, która weszła do pomieszczenia rozwiązała mi nogi i pociągnęła w górę, co oznaczało żebym wstała. – Proszę, naprawdę. Pomóż mi. – Silne ręce pociągnęły mnie za sobą.

- Zamknij się, bo nie skończy się to dla ciebie dobrze. – Warknął na mnie a jego głos nie był przyjemny. Zamknęłam się tak jak mi kazał. Prowadził mnie gdzieś, a mnie ogarniał coraz większy strach. Znowu usłyszałam otwieranie drzwi. Weszliśmy gdzieś, a mężczyzna posadził mnie. Wydawało mi się, że to kanapa lub fotel, ponieważ materiał był miękki. Trzask drzwi uświadomił mi, że osoba, która mnie tutaj przyprowadziła, wyszła. Myślałam, że jestem sama w pomieszczeniu do czasu aż usłyszałam chrząkniecie. Odruchowo skierowałam głowę w stronę skąd pochodził dźwięk z zamiarem zobaczenia kto jeszcze znajduje się w tym pokoju. Oczywiście nic nie zobaczyłam, gdyż widok zasłaniała mi opaska. Poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Chciałam wstać, ale zostałam popchnięta z powrotem do pozycji siedzącej. Osoba ta zaczęła się śmiać. Wystraszyłam się nie na żarty.

- Spokojnie, moja droga. Lepiej bądź cicho i słuchaj. Nic ci to nie da. Będziesz tu siedzieć tak długo aż mi wszystko powiesz. Zrozumiano? – Jego głos był dosyć niski. Nie mogłam określić, ile ma lat, ale obstawiam tak z czterdzieści. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Nie miałam zamiaru się odzywać. Siedziałam nieruchomo. Nie chciałam, żeby mi coś zrobił. – odpowiedz. Zrozumiano? – Znowu nic nie odpowiedziałam. Zawsze w podobnych sytuacjach miałam blokadę. – widzę, że nie jesteś skora do rozmowy. – chwycił moje ramię i ścisnął je mocno aż mnie zabolało. Łzy nabrały mi się do oczu. – Mam nadzieje, że się rozumiemy panno Ellis. – Za moje nazwisko. Czego się spodziewałam.

- T-tak – powiedziałam troszkę się jąkając, nie chciałam pokazać ze jestem słaba, jednak byłam.

- grzeczna dziewczynka – powiedział po czym się zaśmiał. – teraz odpowiesz mi na kilka pytań. - Już nie czułam jego dłoni na moich ramionach. Musiał odejść ode mnie. Bałam się. Jeżeli nie będę znała odpowiedzi na te pytania to aż się bałam myśleć co się stanie.

- Jak się domyślam nie wiesz kim jestem. – Kiwnęłam głową na boki, bo nie miałam zamiaru się odzywać. Oczywiście że nie wiedziałam. A nawet gdyby to nic nie widzę. – I bardzo dobrze. Jeżeli będziesz ze mną współpracować, nikomu nie stanie się krzywda. Szkoda by było, gdyby taka ładna buźka twojej siostrzyczki była trochę...pokiereszowana. – zarechotał a ja miałam ochotę zacząć krzyczeć. Moja siostra, Davina, ma dopiero 16 lat. Mieszkała ze mną przez jakiś rok a potem stwierdziła, że nie chce u mnie mieszkać więc od jakichś 2 miesięcy mieszka u koleżanki. Co jakiś czas się ze sobą kontaktujemy. Nie chciałam, żeby jej się coś stało.

- Nie! proszę nic jej nie rób – zaczęłam prosić. – odpowiem ci na każde pytanie. – obiecałam mu. Mam nadzieję, że naprawdę jej nic nie zrobi.

- Dobrze to powiedz mi najpierw, gdzie są twoi rodzice? – zapytał z nutką podejrzliwości w głosie.

Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Z rodzicami nie miałam kontaktu od ponad trzech lat. Pokłóciłam się z nimi i nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać ani spotykać. Powinnam powiedzieć prawdę. Może wszystko jednak skończy się dobrze.

- Nie wiem – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą. Mój głos się nie załamał i dzięki bogu.

- Kłamiesz - warknął ostro. I co ja mam teraz mu powiedzieć?

- Nie kłamię, nie mam z nimi kontaktu - Aż się zdziwiłam, że powiedziałam to ze spokojem.

- Oj nieładnie tak oszukiwać. Ostrzegałem, że jeżeli nie będziesz mówić prawdy to nie będę łaskawy i źle się to dla ciebie skończy – I w tym momencie poczułam jak mój policzek przeszywa ból. Dostałam z liścia. Wow tego się nie spodziewałam. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Kilka z nich spłynęło mi na policzki.

- Zabolało? To może teraz raczysz zaszczycić mnie prawdą? – Umiałam wyczuć w jego głosie kpinę.

- Powiedziałam już, że nie wiem – Dostałam w drugi policzek. Jeszcze więcej łez spłynęło mi na policzki. Piekący ból nie chciał ustąpić. – Proszę przestań ja napra... - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć, gdyż mój oprawca złapał mnie twarz.

- Zapytam jeszcze raz. Gdzie są twoi rodzice? – Spytał ponownie jednak już trochę spokojniej.

- Naprawdę nie miałam z nimi kontaktu od kilku lat. - oznajmiłam mu to a on znowu mnie walnął w policzek. Łzy lały się ze mnie ciurkiem. Tak bardzo nie chciałam w tamtej chwili płakać, ale ból na twarzy nie dawał mi spokoju. Chciałam ruszyć rękoma, żeby przyłożyć je do policzka, ale dalej były związane.

- Ty nie chcesz współpracować, to może odpowie nam na te pytanie twoja kochana siostrzyczka? – prychnął pod nosem.

- Nie! Zostawcie ją w spokoju. – zrobiłam chwilę przerwy i zaraz potem znowu zaczęłam mówić. - Ostatni raz ich widziałam w moim starym domu. Godzina drogi od mojego mieszkania. W telefonie powinnam mieć zapisany dokładny adres. – Ostatnie zdanie powiedziałam z nadzieją, że ściągną mi opaskę z oczu, aby podać im ten adres. Wtedy może dowiedziałabym się chociaż gdzie jestem. Po przekazaniu tych informacji nastała w pokoju cisza. Co chwilę ciągnęłam nosem. Policzki dalej mnie piekły a ja chciałam, żeby to ustało.

- Hart! Davis! – Zawołał. Chwile potem drzwi się otworzyły. Domyślałam się, że ów osoby przywołane przez tego zwyrola właśnie pojawiły się w pokoju.

- Davis, zabierasz ją do jej pokoju a ty Hart zostajesz. Mamy kilka rzeczy do przegadania. – Poczułam szarpnięcie, wstałam i zostałam pociągnięta, najwyraźniej w stronę drzwi. – Davis i jeszcze przynieś mi jej rzeczy.

Zostawałam zaprowadzona do mojego pokoju i przywiązana znowu do krzesła, które swoją drogą było strasznie nie wygodne.

- Proszę. Pomóż mi. Ja się boje. – Zaczęłam prosić, gdy usłyszałam głos oddalających się kroków. Po moich słowach na chwilę ucichły.

- Lepiej będzie dla ciebie, jeżeli będziesz cicho i robiła to co ci każą. – Jego głos nie był dość specyficzny. Niby przyjemny dla ucha, ale trochę mrozi krew w żyłach. Dało się wyczuć nutkę obojętności. Potem tylko dźwięk zamykanych drzwi na klucz i znowu cisza.

****

Rozdział ma ponad 1000 słów. 

Za wszelakie błędy przepraszam ale pisałam to do 4 w nocy więc mogłam coś przeoczyć. 

Zapraszam was też na mojego Twittera: Bez_niczego , gdzie będą wstawiane informacje na temat kolejnych rozdziałów.

Dzieki i do następnego :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pod czujnym okiem (Zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz