Dziesiąty

135 6 0
                                    

Nienawidzę - to mocne słowo,
lecz ja naprawdę, naprawdę, naprawdę bardzo Cię nie lubię

Następny dzień mijał Layli zadziwiająco szybko, ale też spokojnie. Całą noc przespała spokojnie, co było zasługą tabletek nasennych. Z samego rana poszła pobiegać do parku, słuchając przy tym ulubionych piosenek. Punktualnie o ósmej przyszła na uczelnie, przygotowana do zajęć. Poszło jej bardzo dobrze. Nie była zestresowana, ani śpiąca co bardzo pomogło jej w przebrnięciu przez dzisiejsze lekcje, a przede wszystkim przez historie sztuki, na której mieli zastępstwo z dziekanem. Jest on starszym już mężczyzną, na oko po 60-tce, zapatrzonym w stary tryb funkcjonowania uczelni. Nie przepada za wprowadzaniem nowych rzeczy, co można zauważyć bardzo szybko po wejściu do budynku. Wygląd jest wzorowany na jednej z najlepszych uczelni na świecie Harvardzie. Wszędzie aż czuć starość i dostojność. Jednak nie przeszkadzało to pannie Walker, która czuła się w takich miejscach wyjątkowo dobrze. Uwielbiała klimat jaki panował w Instytucie Sztuki.

Siedząc na ostatnich zajęciach tego dnia, którymi była fotografia, słuchała wykładu jednego z najbardziej uwielbianego wykładowcy – Paul Andrews na temat kalibracji kolorów zdjęć. Nie była urodzoną fotografką, ale lubiła te lekcje właśnie ze względu na mężczyznę, który ich udzielał. Uchodził on za najlepszego nie bez powodu. Zawsze służył pomocą uczniom i nie potępiał ich, jeśli coś wyszło nie po jego myśli, tylko zachęcał do dalszych prób. Nic dziwnego, że pod jego okiem Matt Lachowski tak bardzo się rozwinął.

Zapisując najważniejsze rzeczy w swoim notatniku, poczuła jak ktoś ją trąca w ramie. Odwróciła się nieco do tyłu, zauważając jak jedna z dziewczyn, z którą chodzi na rzeźbiarstwo, wyciąga do niej rękę, w której trzyma małą, zgniecioną karteczkę. Niebieskooka posłała swojej koleżance uśmiech pełen wdzięczności, zabierając rzecz, najwidoczniej przeznaczoną dla niej. Rozwinęła ją, uważnie czytając co tam pisze.

Wiadomość była od Matta, na temat spotkania, które musieli niedawno przełożyć z powodu włamania do domu nastolatki. Dwudziestolatek proponował dzisiejszy wieczór. Widocznie bardzo zależało mu na jej opinii, co wywołało u niej poczucie ważności. Schowała karteczkę do torby, a słysząc dzwonek zebrała swoje rzeczy i wyszła z sali, przystając niedaleko niej, czekając na kolegę, aby potwierdzić spotkanie.

Kiedy zobaczyła go, pomachała nieśmiało, zapraszając tym samym w swoją stronę. Chłopak jak zwykle olśniewał swoim wyglądem, nawet się nie starając. Włosy miał zmierzwione, postawione na żelu. Nosił szary t-shirt i jeansowe spodnie, a na nogach miał niezawiązane buty Timberlanda, które dodawały mu uroku niegrzecznego chłopca, za którego uchodził wśród uczniów.

-Więc co powiesz na moją propozycje? – zapytał, witając się z dziewczyną szerokim uśmiechem. Brunet usłyszał od siostry o komplikacjach u Layli i chciał jej pokazać, że nie przejmował się nimi, a jednocześnie odciągnąć dziewczynę od tych zmartwień. Uważał, że nie zasłużyła na to co ją spotkało, jednak nie miała na to wpływu. W końcu jest to choroba dziedziczna, co znaczy, że ktoś z jej rodziny również musiał na to cierpieć. Poza tym postawa niebieskookiej imponowała mu. Nie przejmowała się tym, a przynajmniej takie miał wrażenie.

-Zgadzam się. Kończę dzisiaj pracę o 19:00, więc powinnam być u ciebie przed 20:00. Pasuje ci?

-Nonsens. – prychnął Matt, kręcąc przecząco głową. – Nie będziesz się tłukła autobusami. Przyjadę po ciebie. – zaproponował, a następnie szybko odszedł, żeby dziewczyna nie zdążyła wznieść sprzeciw. Westchnęła cicho, wywracając oczami w geście bezradności. Skontrolowała godzinę, upewniając się, że nie spóźni się do pracy. Na szczęście miała jeszcze dobrą godzinę do rozpoczęcia swojej zmiany, więc wolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z instytutu.

Guardian Angel {l.h} ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz