Osiemnasty

116 9 0
                                    

Gdyby ściany mogły mówić, miałyby tyle do powiedzenia 
Za każdym razem, kiedy walczysz, blizny się zagoją, ale nigdy nie znikną.

Zdarzyło wam się tak, że jak byliście mali i zrobiliście coś, co waszym zdaniem wtedy było złe, siedzieliście w kącie, skuleni, bojąc się, że kiedy rodzice się o tym dowiedzą, będą na was krzyczeć? Tak właśnie czuła się Layla Walker, tylko te uczucia były sto razy potężniejsze. Mówiąc, że się bała to niedopowiedzenie. Ona umierała ze strachu.
Zajmowała miejsce na zimnej, betonowej podłodze, opierając się plecami o niegrzejący kaloryfer. Jej ciało drżało, a ona nawet gdyby chciała, to nie potrafiłaby tego powstrzymać. W głowie pojawiały się wszystkie przerażające momenty jakich w ostatnim czasie doświadczyła i nie powinien dziwić fakt, że głównym planie każdego był Jake. Już sama jego postura, wygląd oraz zachowanie wywoływały u nastolatki niepewność  i lęk, a po ostatnim spotkaniu z nim przerażenie zawładnęło nią.
Żałowała pójścia na policję. Uważała, że gdyby tego nie zrobiła, chłopak może dałby jej po jakimś czasie spokój. A teraz wywiózł ją gdzieś i zostawił w ciemnym pomieszczeniu bez okien, nie informując ją o swoich planach. Nie pamiętała nawet czy zamknął za sobą drzwi, ale nawet gdyby były otwarte na oścież, dziewczyna nie znalazłaby w sobie sił na ucieczkę. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a całkowicie suche gardło powodowało, że gdy połykała ślinę, czuła nieprzyjemne drapanie.
Oczy wypełnione miała łzami, a jedyny odgłos słyszany w całym pomieszczeniu, to jej ciche pociąganie nosem. Nogi podciągnięte miała pod samą brodę, kołysząc się lekko na boki. Przygryzła dosyć mocno dolną wargę i już po chwili mogła poczuć w ustach gorzki smak krwi. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż był to w tej chwili najmniejszy z jej problemów.
Po kilkunastu minutach postanowiła zacząć coś robić, ponieważ nie zapowiadało się w najbliższym czasie, żeby ktoś tutaj miał przyjść i jej pomóc. Zamknęła oczy, oddychając głęboko. Starała się uspokoić oraz stłumić strach przepełniający ją. Czując przypływającą siłę wstała z ziemi, wolnym krokiem ruszając przed siebie.
W pokoju było całkowicie ciemno, dlatego też osiemnastolatka starała się zorientować, gdzie jest wyjście poprzez wyciągnięte w przód ręce. Przeszła zaledwie osiem kroków, kiedy poczuła chropowaty materiał. Przejechała delikatnie palcami po przedmiocie, natrafiając na ostrą krawędź, przez którą przecięła się powierzchownie. Nie zwracając na to uwagi, znalazła klamkę i ostrożnie za nią pociągnęła, modląc się, żeby nikt tego nie usłyszał. Ku jej zaskoczeniu drzwi ustąpiły. Powoli pchnęła je, mając nadzieję, że nie skrzypnęły. Dodatkowe utrudnienie ucieczki stanowiła jej zaawansowana głuchota. Nie była w stanie wychwycić cichych dźwięków, dlatego tego nie wiedziała czy nie robiła jakiegoś hałasu, który Jake byłby w stanie usłyszeć.
Wychodząc z pomieszczenia zauważyła schody pnące się w górę. Na palcach wspięła się na nie, uważnie obserwując czy nikt nie stoi w ich pobliżu. Serce biło jej jak oszalałe, a Layla miała wrażenie, że każdy człowiek mógłby usłyszeć pojedyncze uderzenia. Stojąc u szczycie dostrzegła blade światło księżyca, które przybijało się przez okna, oświetlając dużych rozmiarów salon. Nastolatka powoli zaczęła sobie uświadamiać, że znajdowała się w domu Jake'a, jednak nie pasował jej fakt, że z taką łatwością wydostała się z jego piwnicy. Nie klasyfikowała chłopaka do bezmyślnych osób, dlatego nie potrafiła zrozumieć jak mógł zostawić otwarte drzwi.
-Naprawdę sądziłaś, że tak łatwo wydostaniesz się stąd? — usłyszała za sobą dobrze znany, niski głos, należący do jej porywacza. Zadrżała, momentalnie odwracając się do tyłu. Stał dwa kroki za nią na przedostatnim schodku, spoglądając na nią z drwiną. W tej chwili zorientowała się, że musiał siedzieć z nią w pokoju cały ten czas, a ona po prostu nie słyszała tego. Czekał, aż nabierze odwagi na ucieczkę, aby mógł się trochę pobawić.
Chwycił jej rękę, szarpiąc nią nieco. Zaprowadził ją do salonu i gwałtownie usadził na fotelu, nachylając się nad nią. Patrzył jej głęboko w oczy, które w tej chwili zaczęły ponownie napełniać się łzami, co widocznie dawało mu satysfakcje.
-Nie płacz skarbie. Nic ci nie zrobię. — powiedział, gładząc dziewczynę po, wilgotnym od płaczu, policzku. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Przeczuwała, że najgorsze to dopiero przed nią, a wiedziała, że sama nie miała żadnych szans z nim.
-Czego ode mnie chcesz? — wyjąkała.
-Tylko dać ci nauczkę, że nie wolno chodzić na policję kłamiąc, że ktoś cię napastuje i zastrasza. Bo przecież wcale tak nie jest, prawda? — zapytał na co Layla momentalnie pokiwała twierdząco głową. — No więc teraz możesz już iść i pamiętaj, że nikt ci krzywdy nie robi skarbie. — dodał, odsuwając się od niej. Wskazał ręką w stronę drzwi wyjściowych, oznajmiając tym samym, że pozwala jej odejść. Osiemnastolatka niepewnie podniosła się i zaczęła cofać, nie spuszczając wzroku z Jake'a. Nie była pewna, czy to nie jedna z gierek chłopaka, a ostatnie czego chciała to wyjść na zbyt łatwowierną. Kiedy znalazła się już na przedpokoju, odwróciła się szybko i podbiegła do drzwi, ciągnąc za nie. Nie były zamknięte. Momentalnie ustąpiły za co dziewczyna dziękowała Bogu. Wybiegła na pustą ulicę, orientując się, że jest kilkanaście minut od domu. Czym prędzej obrała kierunek i pobiegła co sił w nogach.

Guardian Angel {l.h} ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz