4

3.3K 289 15
                                    

— Pięknie, brawo! —  krzyknęłam, uśmiechając się od ucha do ucha. Grupa moich podopiecznych coraz lepiej radziła sobie na zajęciach, rozpierając mnie dumą. Uwielbiałam patrzeć na nich, kiedy w skupieniu wykonywali swoje układy. — Na dzisiaj kończymy.

 Usłyszałam ciche jęki niezadowolonych ośmiolatków. Spora grupa podbiegła do mnie i po kolei zaczęli mnie przytulać. Oddawałam ich uściski i machałam im na dowiedzenia. Pracowałam z dziećmi, które dawały mi poczucie szczęścia i wydawało mi, że ja sama też im je dawałam. Na moich zajęciach mogły wykazać się talentem i doceniałam ich za pomysły, jakie często mi podsuwali. 

Na pożegnanie dostałam mocnego przytulasa od każdego z nich. Byłam zadowolona, że podobały im się moje zajęcia. Razem z nimi marzyłam, aby w przyszłości związali swoje życie z tańcem i rzeczami, które kochali. Starałam się nauczyć ich, że najważniejsze w życiu to robić to, co się kocha, bo wtedy można być w pełni szczęśliwym.

Zaczęłam sprzątać salę, układając wszystkie rekwizyty na swoje miejsce. Schowałam płyty z podkładami muzycznymi w pudełka i włożyłam je do szafki, na której stała wieża. Uśmiechnęłam się, wspominając czasy, kiedy sama zaczynałam tańczyć. Miałam wtedy właśnie osiem lat.

Szłam z mamą na zakupy, gdy na chodniku występowała grupa taneczna. Po jednej stronie stali ludzie z włosami w różnych kolorach i dziwnych strojach, a po drugiej ubrani w zwykle dresy i luźne koszulki. Stałam jak oczarowana, grupa młodych ludzi rywalizowała ze sobą w tanecznej "wojnie", by zaraz razem wirować w tym samym układzie. Biła od nich radość i wolność, bo spełniali się w tym, co robili i co nam pokazywali. To było niesamowite, podziałam ich za ich pasję i miłość do tego, co razem stworzyli. Chciałam przynależeć do takiej grupy. 

— Mamo? — Pociągnęłam ją za rękaw. — Też chcę to robić.

Głośne kroki wyrwały mnie ze wspomnień. Odwróciłam się w stronę wyjścia i zobaczyłam w drzwiach blond chłopaka.

— Co robisz, że te dzieci tak cię kochają? — Luke wszedł do środka, uśmiechając się niewinnie. Przyglądał mi się, gdy krzątałam się po sali. Uśmiechnęłam się do niego i ubrałam za dużą bluzę, która kiedyś należała do niego. Jakiś czas temu dał mi ją, gdy marzłam na spacerze, na który mnie wyciągnął.  Zawsze zapominałam mu ją oddać.

— Nie wiem — powiedziałam szczerze i wzruszyłam ramionami. — Zapytaj im się.

— Pytałem — powiedział i podszedł bliżej. Uniosłam brwi.

— I?

— Tylko powiedzieli, że jesteś najlepsza i nie chcą z nikim innym zajęć.

— Zazdrosny jesteś? — zapytałam, podśmiewając się. 

Prychnął i zbliżył się. Był zdecydowanie za blisko mnie. Położył swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie nachylił się, dotykając wargami mojej szyi. 

— O ciebie? — szepnął, przygryzając płatek mojego ucha. — Zawsze.

— Luke. — Odepchnęłam go od siebie, czując że zaraz zwymiotuję. 

— Oh, daj spokój Valerie, nie pamiętasz tego co między nami było?

Pamiętam bardzo dobrze.

— Pamiętam tylko jak mnie zdradziłeś, a później wystawiłeś na konkursie. 

Kilka miesięcy wcześniej z blondynem łączyło mnie coś więcej niż taniec i wspólne treningi, był moim chłopakiem, ale on postanowił zabawić się moimi uczuciami. Ufałam mu, bardzo mu ufałam, a on złamał moje serce. Sprawił, że przestałam się uśmiechać tak jak dawniej, a moje serce nie biło z radości. To było do czasu spotkania Harry'ego. To przez niego nieomal serducho nie wypadło mi z piersi. 

— Przepraszałem Cię z milion raz, a ty nadal mi to wspominasz. Przepraszam, że Cię wtedy zraniłem, nie byłem świadomy tego co robię, babka wsypała mi jakieś proszki i sama wskoczyła do łóżka.

Jego entuzjazm wyraźnie przygasł, a głowa opadła w dół. Zrobiło mi się smutno. Pamiętałam też dobre chwile i tylko takie pragnęłam zachować, jednak nic nie mogło wytłumaczyć jego zdrady. Luke nie tylko był świetnym tancerzem, ale kłamcą również. Nie jeden raz mnie zawiódł, ale i uratował. 

Kłóciłam się sama ze sobą i nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony chciałam wrócić do niego, ale z drugiej nie chciałam być znów zraniona i wciąż gdzieś z tyłu głowy wirował mi Harry. 

— Zaczniemy od początku? — zapytał. Słyszałam nadzieję w jego głosie. 

— Ja, ja nie wiem Luke, to trudne. Zraniłeś mnie. A żeby to wybaczyć, musiałbyś się bardzo starać.

— Zaufaj mi, proszę. Zrobię wszystko. Wszystko, rozumiesz?

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego błękitne oczy. Każdy kto je widział mógł się w nich zatracić. Nie chciałam przyznać, ale nadal go kochałam i to bolało najbardziej.

— Możemy spróbować — Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam, ale było już za późno. Marzyłam, by tym razem nam wyszło. Nie potrafiłam uleczyć się z niego i odepchnąć kilkuletnią miłość. 

Luke ujął moją twarz w dłonie i zachłannie pocałował mnie w usta. Jego pocałunek był gwałtowny, ale przecież on nigdy nie słynął z delikatności. Jednak poddałam się i oddawałam pocałunek z taką samą siłą. 

— Ok, a teraz spadaj, bo chciałabym iść do domu, a ty pewnie jeszcze masz jakąś lekcję — powiedziałam, uśmiechając się do niego.

— Dokładnie tak, moja dziewczyno.

Dziewczyna. To słowo tkwiło w moich myślach do końca dnia. Co jeśli Luke znowu "przez przypadek" mnie skrzywdzi? Chciałam, żeby tak się nie stało.

Dotyk || h.s.Where stories live. Discover now