— Pięknie, brawo! — krzyknęłam, uśmiechając się od ucha do ucha. Grupa moich podopiecznych coraz lepiej radziła sobie na zajęciach, rozpierając mnie dumą. Uwielbiałam patrzeć na nich, kiedy w skupieniu wykonywali swoje układy. — Na dzisiaj kończymy.
Usłyszałam ciche jęki niezadowolonych ośmiolatków. Spora grupa podbiegła do mnie i po kolei zaczęli mnie przytulać. Oddawałam ich uściski i machałam im na dowiedzenia. Pracowałam z dziećmi, które dawały mi poczucie szczęścia i wydawało mi, że ja sama też im je dawałam. Na moich zajęciach mogły wykazać się talentem i doceniałam ich za pomysły, jakie często mi podsuwali.
Na pożegnanie dostałam mocnego przytulasa od każdego z nich. Byłam zadowolona, że podobały im się moje zajęcia. Razem z nimi marzyłam, aby w przyszłości związali swoje życie z tańcem i rzeczami, które kochali. Starałam się nauczyć ich, że najważniejsze w życiu to robić to, co się kocha, bo wtedy można być w pełni szczęśliwym.
Zaczęłam sprzątać salę, układając wszystkie rekwizyty na swoje miejsce. Schowałam płyty z podkładami muzycznymi w pudełka i włożyłam je do szafki, na której stała wieża. Uśmiechnęłam się, wspominając czasy, kiedy sama zaczynałam tańczyć. Miałam wtedy właśnie osiem lat.
Szłam z mamą na zakupy, gdy na chodniku występowała grupa taneczna. Po jednej stronie stali ludzie z włosami w różnych kolorach i dziwnych strojach, a po drugiej ubrani w zwykle dresy i luźne koszulki. Stałam jak oczarowana, grupa młodych ludzi rywalizowała ze sobą w tanecznej "wojnie", by zaraz razem wirować w tym samym układzie. Biła od nich radość i wolność, bo spełniali się w tym, co robili i co nam pokazywali. To było niesamowite, podziałam ich za ich pasję i miłość do tego, co razem stworzyli. Chciałam przynależeć do takiej grupy.
— Mamo? — Pociągnęłam ją za rękaw. — Też chcę to robić.
Głośne kroki wyrwały mnie ze wspomnień. Odwróciłam się w stronę wyjścia i zobaczyłam w drzwiach blond chłopaka.
— Co robisz, że te dzieci tak cię kochają? — Luke wszedł do środka, uśmiechając się niewinnie. Przyglądał mi się, gdy krzątałam się po sali. Uśmiechnęłam się do niego i ubrałam za dużą bluzę, która kiedyś należała do niego. Jakiś czas temu dał mi ją, gdy marzłam na spacerze, na który mnie wyciągnął. Zawsze zapominałam mu ją oddać.
— Nie wiem — powiedziałam szczerze i wzruszyłam ramionami. — Zapytaj im się.
— Pytałem — powiedział i podszedł bliżej. Uniosłam brwi.
— I?
— Tylko powiedzieli, że jesteś najlepsza i nie chcą z nikim innym zajęć.
— Zazdrosny jesteś? — zapytałam, podśmiewając się.
Prychnął i zbliżył się. Był zdecydowanie za blisko mnie. Położył swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie nachylił się, dotykając wargami mojej szyi.
— O ciebie? — szepnął, przygryzając płatek mojego ucha. — Zawsze.
— Luke. — Odepchnęłam go od siebie, czując że zaraz zwymiotuję.
— Oh, daj spokój Valerie, nie pamiętasz tego co między nami było?
Pamiętam bardzo dobrze.
— Pamiętam tylko jak mnie zdradziłeś, a później wystawiłeś na konkursie.
Kilka miesięcy wcześniej z blondynem łączyło mnie coś więcej niż taniec i wspólne treningi, był moim chłopakiem, ale on postanowił zabawić się moimi uczuciami. Ufałam mu, bardzo mu ufałam, a on złamał moje serce. Sprawił, że przestałam się uśmiechać tak jak dawniej, a moje serce nie biło z radości. To było do czasu spotkania Harry'ego. To przez niego nieomal serducho nie wypadło mi z piersi.
— Przepraszałem Cię z milion raz, a ty nadal mi to wspominasz. Przepraszam, że Cię wtedy zraniłem, nie byłem świadomy tego co robię, babka wsypała mi jakieś proszki i sama wskoczyła do łóżka.
Jego entuzjazm wyraźnie przygasł, a głowa opadła w dół. Zrobiło mi się smutno. Pamiętałam też dobre chwile i tylko takie pragnęłam zachować, jednak nic nie mogło wytłumaczyć jego zdrady. Luke nie tylko był świetnym tancerzem, ale kłamcą również. Nie jeden raz mnie zawiódł, ale i uratował.
Kłóciłam się sama ze sobą i nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony chciałam wrócić do niego, ale z drugiej nie chciałam być znów zraniona i wciąż gdzieś z tyłu głowy wirował mi Harry.
— Zaczniemy od początku? — zapytał. Słyszałam nadzieję w jego głosie.
— Ja, ja nie wiem Luke, to trudne. Zraniłeś mnie. A żeby to wybaczyć, musiałbyś się bardzo starać.
— Zaufaj mi, proszę. Zrobię wszystko. Wszystko, rozumiesz?
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego błękitne oczy. Każdy kto je widział mógł się w nich zatracić. Nie chciałam przyznać, ale nadal go kochałam i to bolało najbardziej.
— Możemy spróbować — Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam, ale było już za późno. Marzyłam, by tym razem nam wyszło. Nie potrafiłam uleczyć się z niego i odepchnąć kilkuletnią miłość.
Luke ujął moją twarz w dłonie i zachłannie pocałował mnie w usta. Jego pocałunek był gwałtowny, ale przecież on nigdy nie słynął z delikatności. Jednak poddałam się i oddawałam pocałunek z taką samą siłą.
— Ok, a teraz spadaj, bo chciałabym iść do domu, a ty pewnie jeszcze masz jakąś lekcję — powiedziałam, uśmiechając się do niego.
— Dokładnie tak, moja dziewczyno.
Dziewczyna. To słowo tkwiło w moich myślach do końca dnia. Co jeśli Luke znowu "przez przypadek" mnie skrzywdzi? Chciałam, żeby tak się nie stało.
YOU ARE READING
Dotyk || h.s.
FanfictionOpowiadanie było w trakcie poprawiania, czy poprawię je do końca? Nie wiem, zbyt mało czasu, za dużo do zrobienia, jednak nie chcę zabierać wam zakończenia historii, więc publikuję tak, jak jest. Nie bądźcie zdziwieni m, że wszystko zmieniło się z r...