12

2.8K 265 7
                                    

- Co ty tutaj robisz? - słyszę zaraz po tym jak przekraczam próg kuchni. Patrzę zdziwiona na rudowłosą dziewczynę. Siedzi z telefonem w ręce i przygląda mi się ze zdumieniem. Urządzenie brzęczy, spuszcza głowę i szybko stuka w ekran komórki po czym odkłada ją i mierzy mnie groźnym spojrzeniem. Już zamierzam jej coś odpowiedzieć, gdy do kuchni wchodzi starsza pani. Uśmiecha się w moją stronę i podchodzi do garnka z zupą.

- Czy panicz Harry zjadł już swoją zupę? - śmieje się w duchu z jej określenia.
- Nie wiem - odpowiada Margaret, a ja podchodzę bliżej do kobiety.
- Właściwie to przyszłam po zupę dla niego.
- O to wspaniale - kleszcze w dłonie i wyciąga miskę po czym nalewa do niej rosołu. - Jak udało Ci się go namówić? - pyta i podaje mi miskę.
- Mały szantażyk - śmieje się i wkłada łyżeczkę. Zaczynam czuć ciepło pod palcami, dlatego odwracam się dziękując. Zamierzam odejść, ale na mojej drodze stoi Margaret. Unoszą brwi kiedy dotyka naczynia.
- Ja mu to zaniosę, a ty możesz iść już do domu. - Próbuje mi ją wyrwać.
- Niedoczekanie twoje - mruczę i przyciągam ją do siebie.
- On cię nie potrzebuje - prawie krzyczy, a ja śmieje się cicho.
- Muszę cię zmartwić kochana. Potrzebuje mnie bardziej niż ciebie.
- Właśnie , że nie!
- Gdyby mnie nie potrzebował to nie został by u mnie na noc. - mruczę zadowolona, a ona ciska we mnie piorunami - gdyby ciebie potrzebował, zadzwoniłby, żebyś po niego przyjechała.
Ruda staje jak słup, a w jej oczach widnieje furia. No pięknie.
- No co się tak gapisz? Przesuń się, muszę iść do Harry'ego.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Syczy.

Dłońmi przechyla miseczkę, a jej zawartość ładuje na moich dłoniach i udach. Cholera jasna! Gorąca zupa parzy moje ręce. Odskakuję od niej, a ona zaczyna się śmiać.
- Ale z ciebie niezdara.
- Boże Margaret. Czyś ty oszalała.
Krzyk kobiety roznosi się po kuchni. Szybko chwyta moje dłonie i wsadza pod zimną wodę. Dłonie pieką mnie niesamowicie, nie wspominając już o udach. Stoję jak wryta, gdy przestraszona kobieta odpina moje spodnie i z łatwością ściąga je do kostek. Śmieje się w duchu z obecnej sytuacji, ale czuje też zażenowanie.
- Podnieś nogę - nakazuje, a ja posłusznie wykonuję jej polecenie. - Naprawdę zgłupiałaś Margaret. Najlepiej by było, gdybyś poszła już do domu. Twoja zazdrość odbiera ci rozum, czy co?
- Ale to ona zaczęła - wrogi ton rude dobiega do moich uszu.
- Chyba dobrze mnie nie zrozumiałaś młoda damo. Ja zaopiekuje się Harry'm, a ty możesz iść odpocząć.

Rudowłosa wściekła opuszcza kuchnię. Słychać głośne kroki i trzask drzwiami i po chwili zapada cisza.

- Przepraszam za nią. Ona nigdy się tak nie zachowywała. Myślę, że jest trochę zazdrosna.
- Zna ją pani?
- Całe życie. To moja wnuczka.

Moje oczy rozszerzają się do rozmiaru piłeczki do ping ponga lub księżyca, zależy jak kto woli to nazwać. Margaret jest wnuczką tej kobiety? Matko, współczucia. Zabieram ręce z pod wody, a ona wyciąga kolejną miskę i napełnia ja zupą. Patrzę na swoje czerwone uda. Troszkę pieką, ale nie tak bardzo jak bolały mnie ręce.

- Wypiorę ci te spodnie.
- Nie trzeba. - mówię pospiesznie i uśmiech się szeroko.
- Trzeba, trzeba. Zaniosę zupę paniczowi, a ty tutaj poczekaj. Poszukam jakiś spodni Margaret.
- Naprawdę nie trzeba. Wypiorę je sama, a spodnie pożyczę od Gemmy. Zupę też zaniosę, chciałabym spędzić trochę czasu z Harry'm zanim pójdę do domu. - Kobieta wzdycha i uśmiecha się lekko.
- Możesz iść, ale spodnie i tak zabieram.
- Dziękuję - biorę miskę i ostrożnie kieruje się do pokoju chłopaka.
- Zakochani. - Słyszę jak mruczy i uśmiecham się delikatnie, zastanawiając się, czy faktycznie zakochałam się w Harry'm. Nie czuję motylków, gdy go widzę, ale stado słoni urządzające fiestę w moim środku. Uwielbiam jego oczy i pełne usta. Uwielbiam, gdy do mnie mówi. Uwielbiam go całego. Uwielbiam to, że jest niewidomy, bo jest wyjątkowy. A ja chcę, żeby tak się czuł. Wchodząc po schodach dochodzę do wniosku, że że zatracam się w nim.
Wpadłam, kurwa wpadłam.

__________________________________

Co do tego, że kończą mi się pomysły i się pożegnamy to..
.
.
.
.
.
.
.
Prima Aprilis!!! 

Jeszcze nie kończę xD

Dotyk || h.s.Where stories live. Discover now