5

78 2 0
                                    

O 13 byliśmy umówieni z Blanc'ami na zwiedzanie Londynu, spotkaliśmy się przed naszymi domami i pojechaliśmy autem Aarona, do centrum miasta mieliśmy nie całe 5 minut. Zaparkowaliśmy niedaleko parku, pierwszym miejscem do którego mieliśmy się udać był oczywiście Big Ben.

Po 2 godzinach zwiedzania gdzie odwiedziliśmy : London Eye, Buckingham Palace, Tower Bridge i Londyńskie muzeum postanowiliśmy udać się do parku rozrywki.

Przez całą drogę rozmawiałam z Sheilą, nasze mamy ze sobą a Aaron trzymał się z tyłu. Nagle odezwał się telefon mojej mamy

-Halo....tak.....rozumiem, będę jak najszybciej się da.

-Co się stało ? - zapytałam

-Do szpitala przywieźli mężczyznę po wypadku samochodowym muszę natychmiast być w szpitalu

-Zawiozę cię Anne, wezmę twoje auto Aaron - zaproponowała pani Blanc

-Dobrze, dzieci zostaniecie ?

-Jasne - odparła Sheila z uśmiechem

- Jedźmy - odpowiedziała Pani Katherine i po minucie już ich nie widziałam.

-Idę na rollercoaster kto ze mną ? - uradowała się Sheila

-Wiesz mam lęk wysokości - zmieszałam się, dziwnie się czułam przy Aaronie

-Ja pasuje - odparł Aaron

-Sami tchórze na tym świecie - prychneła zrezygnowana

-Jeśli chcesz to idź, tylko się nie zgub - powiedział Aaron

-Nie jestem małym dzieckiem braciszku - uśmiechnęła się i powędrowała w stronę tych ogromnych kolejek a ja właśnie zdałam sobie sprawę że zostałam sama z Aaronem

-Chodź - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę stoisk z grami gdzie można wygrać misie. Byłam tak zdezoriętowana że nie zdążyłam nawet odpowiedzieć. Chłopak zapłacił za 1 strzał, zasady były takie że jeśli trafi piłeczką w kręgiel wygrywa pluszaka.

Mój towarzysz zamachnął się i za pierwszym razem trafił w wyznaczony punkt. Sprzedawca z uśmiechem podarował mu białego króliczka. Z rozbawieniem przyglądałam się całej tej sytuacji.

-Z czego się śmiejesz - uśmiechnął się chłopak podchodząc do mnie

-Z niczego - odwzajemniłam uśmiech -Proszę, to dla ciebie - wręczył mi króliczka

-Dziękuję - wziełam pluszaka cały czas się uśmiechając

-Wiesz, nie ładnie tak podglądać pół nagich ludzi przez okno o 23 - cwaniacko się uśmiechnął a na mojej twarzy pojawił się rumieniec, jednak mnie widział

-Nie podglądałam cię, po prostu zobaczyłam że w twoim domu święci się światło i cię zobaczyłam - powiedziałam całkowicie szczerze

-Powiedzmy że ci wierzę , to czym się interesujesz ? - zaczął gdy udaliśmy się w stronę rollercoaster'ów by wrócić po Sheile.

Nie wiedziałam co powiedzieć ale zdecydowałam się na prawdę

-Kocham taniec

-Ooo bardzo ciekawy sposób na wyładowanie energii - uśmiechnął się szczerze

-Nie tylko, a twoje pasje ? - zapytałam z ciekawości

-Hmm... motoryzacja i boks

-Bardzo lubię twoje pasje

-Kręcą cię motory i poobijane buźki ? - zaśmiał się

-Tak - odparłam poważnie a potem wybuchneliśmy śmiechem

-Masz najlepsze pasje jakie dziewczyna mogłaby mieć

- znów obdarował mnie swoim przepięknym uśmiechem. Dotarliśmy do kolejek a Sheila kończyła swój zjazd. Wyszła z wagonika cała roześmiana i chwiejnym krokiem podeszła do nas.

-Boże było cudownie, w życiu się tak nie bawiłam - cały cas układała włosy które nieznośnie sterczały.

-Wracamy ? - zapytał Aaron

-Jasne - odparłyśmy w tym samym czasie i się zaśmiałyśmy, nagle poczułam ból pod żebrami. Skrzywiłam się i chwyciłam za brzuch

-Wszystko w porządku ? - zapytał Aaron, kładąc rękę na moim ramieniu

-Tak, tak już przeszło, to nic

-Jeśli chcesz pojedziemy do lekarza

-Nie , nie ma potrzeby - lekko się uśmiechnęłam dając znak że wszystko w porządku, na szczęście ból powoli mijał.

Po 30 minutach byliśmy na naszej ulicy, szliśmy na piechotę więc trochę nam to zajęło, ból już minął. Po drodze śmialiśmy się i wygłupialiśmy, naprawdę nie chcę się do nich przywiązywać, są jedynymi znajomymi jakich mam od 2 lat, od tej cholernej diagnozy. Ale jestem pewna że gdy dowiedzą się o mojej chorobie zrobią to samo co tamci, odwrócą się ode mnie, a gdy ich naprawdę polubię nie pozbieram się...

Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do naszych domów, gdy weszłam do kuchni mama właśnie przyjechała ze szpitala

-I jak ? - zapytałam

-W porządku, pacjent w normie, ooo a to od kogo ? - wskazała na pluszaka -Aaron go wygrał i podarował mi - mama się uśmiechnęła , już wiedziałam co jej chodzi po głowie.

Miłość to najsilniejsze lekarstwo / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz