9

18 1 1
                                    

Pędzili jak szaleni, wszędzie było pełno szarego dymu z rur wydechowych samochodów. Nie dość, że mam problemy ze zdrowiem to jeszcze będzie przyprowadzał mnie tu żebym nabawiła się choroby płuc. Spojrzałam na Beck'a, patrzył z niewzruszonym wyrazem twarzy na znikające za rogiem maszyny.

-Gdzie pojechali ? - zapytałam

-Spójrz. - wskazał palcem średniej wielkości telebimy na których pokazany był wyścig, jak mogłam ich wcześniej nie zauważyć ? Już ślepne ?- Aaron i John szli łeb w łeb, ich samochody  wściekle hałasowały. Po 15 minutach wyścigu  czarne BMW Aaron'a wyprzedzało drugi samochód o parę metrów, zostało im niecałe pół kilometra do mety. Nagle czerwony samochód uderzył w BMW i zepchnął je na opony ustawione wzdłuż drogi i tym samym wyprzedził go. Ten nieczysty ruch wywołał u publiczności niezadowolenie, czarnowłosy nie poddał się, szybko wycofał i zaczął gonić John'a. Tamten jednak nie dał się tak szybko prześcignąć i zagradzał drogę Aaronowi za każdym razem gdy ten chciał się z nim zrównać. Nagle usłyszałam policyjne syreny. Wszyscy zaczęli uciekać we wszystkie możliwe strony świata, śmiejąc się lub panikując. Nie wiedziałam co zrobić i zapewne gdyby nie Beck, który pociągnął mnie za rękę i wyprowadził jak najdalej, stałabym tam do czasu aż zgarną mnie gliny. Biegliśmy wzdłuż uliczki między budynkami.
-Haha, niezła akcja. Gdyby nie psy to było by piękne zwycięstwo Aarona.- zaśmiał się.
-Aarona? Chyba nie oglądałeś tego wyścigu. Definitywnie by przegrał, przecież ten cały John nie dawał mu szans na chodźbym wyrównanie się z nim.- patrzyłam na niego jak na głupka.
-Nie znasz umiejętność swojego chłopaka, kochana. - spojrzał na mnie z tajemniczym błyskiem w oku. Nawet nie byłam w stanie zaprzeczyć stwierdzeniu Beck'a, że Aaron jest moim chłopakiem. Wybiegliśmy na poboczną drogę, przed sobą zobaczyłam światła samochodu, pędził prosto na nas.
-Beck uważaj ! - krzyknęłam ale on nie ruszył się z miejsca i z uśmiechem na twarzy wpatrywał się w auto. Czy on jest chory ? Chcę się zabić i przy okazji mnie? Byłam tak oszołomiona i przestraszona, że nawet nie drgnełam. Maszyna była już parę metrów od nas, gdy nagle usłyszałam pisk opon i zobaczyłam jak obraca się ona o 180° i zatrzymuje centralnie obok nas. Mogłabym w tej chwili po prostu wyciągnąć rękę, otworzyć drzwi i wejść do środka. W tym momencie szyba się odsuwa
-Siema, stary - powiedział Beck.
I właśnie zauważam, że to nie kto inny jak Aaron siedzi za kierownicą samochodu.
-Wsiadajcie bo nas złapią. - powiedział.
I tak zrobiliśmy.

                              *
Odwiózł Beck'a do domu i kierował się ku naszej ulicy.
-Podobało się ?
-Zwariowałeś? O mało zawału przy tym wszystkim nie dostałam.
-Oj nie przesadzaj to tylko nielegalne wyścigi i prawie policja nas złapała, nic wielkiego. - śmiał się a ja razem z nim.
Zaparkował obok swojego domu. Wysiedliśmy, była jakaś 1 w nocy, tylko się modle by mama się nie obudziła. Miałabym przesrane.
-Także, dziękuję za mile spędzony wieczór - uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, jeszcze cię kiedyś zabiorę. - odwzajemnił uśmiech.
-Dobranoc- podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek.
-Y..ym tak dobranoc- odpowiedział.



Dziękuję za komentarze :* przepraszam, że tyle mnie nie było 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 01, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miłość to najsilniejsze lekarstwo / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz