00

18.3K 721 59
                                    

Sami. Całkiem sami, pozbawieni sensu. Wciąż próbujemy żyć, tak naprawdę wciąż leżąc. Nawet, jeśli chcemy żyć to nie umiemy. Błądzimy gubiąc się na znanych ścieżkach. Cierpimy w miejscach, w których byliśmy szczęśliwi. Płaczemy zapominając o uśmiechu. Szukamy tak naprawdę nie wiedząc, czego. Patrzymy przed siebie pustym spojrzeniem widząc świat pozbawiony sensu. Zamykamy powieki pragnąć zobaczyć coś innego, inne miejsce. Lecz gdy otwieramy wciąż widzimy ten sam pozbawiony świat. Bez żadnych zmian. Kolejna łza spływa po bladym poliku, kolejna łza naszej bezradności. Chcemy coś zmienić, ale nie wiemy jak. Wyciągamy rękę przed siebie, a wszystko, co wpada w nasze dłonie to kolejne rozczarowanie. Odwracamy się plecami do ciemności i wracamy w myślach do życia, które mieliśmy jeszcze kilka minut temu i wszystko, co wiemy to to, że ten świat jest już tylko wyłącznie wspomnieniem. Gdy my leżymy w mroku, czując jak wszystko w nas umiera. Gdy tak naprawdę, śmierć jest bardzo daleko.

Umierasz, lecz wciąż oddychasz. Oddychasz, choć leżysz pokonany. Poddajesz się, lecz koniec nie nadchodzi. I zadajesz pytanie, co masz dalej robić?

- Przykro mi, Holly. – Kolejną dłoń poczułam na swoim ramieniu. Gówno prawda. Nikomu nie było przykro. Wszyscy na drugi dzień zaczną dalej żyć swoim życiem i zapomną o moim całym życiu, które zostało zakopane pod ziemią. O moim słońcu, które zostało przygaszone ciemną ziemią. O moim spojrzeniu na piękny świat, które zostało zamknięte pod jego przymkniętymi powiekami już na zawsze. O moim sensie, którego już nigdy miałam nie zobaczyć.

- Musimy wracać do domu, Holly. – Łagodny głos zabrzmiał za moimi plecami.

- Nie. – Szepnęłam – To jeszcze nie czas.

Słyszałam coraz cichsze kroki, nie musiałam spojrzeć za siebie, by wiedzieć, że zostawili mnie samą. Sama. Byłam sama i nie czułam się tak tylko w tym miejscu. Czułam się sama w tym wielkim świecie, które zaczynało mnie przerażać. Zostawił mnie w nim samą. Całkiem samą i nie nauczył jak żyć bez niego.

- Boli, prawda?- Obcy głos dotarł do moich uszu, między ciągłym szlochem. Pustym wzrokiem dalej wpatrywałam się w zdjęcie na nagrobku, przed którym siedziałam już kilka godzin. To nie był ten czas, aby się pożegnać i wrócić do domu.

- Bardziej nie może. – Odpowiedziałam. Nie spojrzałam na nieznajomego. Patrzyłam na jego zdjęcie z nadzieją, że mnie usłyszy i zrozumie, że to ten czas, gdy powinien wrócić do mnie i zabrać wszystkie podłe uczucia, które zaczynały mnie niszczyć. Wróć proszę, nie wiem jak zacząć żyć bez ciebie, wróć proszę.

- Będzie. – Usłyszałam. Zdezorientowana spojrzałam w bok na nieznajomego rozmówce. Był to młody chłopak. Siedział w tej samej pozycji na trawie patrząc na grób przed sobą. Musiał wyczuć moje spojrzenie, ponieważ powoli spojrzał w moją stronę, mówiąc dalej. – Mówiłem to samo dwa lata temu, gdy siedziałem tu po raz pierwszy. Myślałem, że umieram w dniu pogrzebu i nie mogłem poczuć gorszego bólu, ale czułem. Każdy następny dzień bez niej bolał coraz bardziej.

Przełknęłam głośno ślinę widząc jego oczy przepełnione łzami. Szybko wrócił spojrzeniem na nagrobek. Otworzyłam usta, za chwilę je zamykając. Nie znałam właściwych słów. Odwróciłam od niego wzrok na napisy na grobie, które wyryły w moim sercu wiecznie bolesny ślad.

- Czy nadal boli? – Szepnęłam, a beznadziejna nadzieja przebiła się w moim głosie. Choć sama nie wierzyłam już nic w lepszego. Nic nie mogło być lepsze bez niego.

- To jest tak samo z pytaniem, czy przestaniesz kochać osobę po jej śmierci? – Czułam jego spojrzenie na sobie, lecz nie odwzajemniłam go.

- Nigdy. – Łzy ponownie zaatakowały i jak przez mgłę widziałam jego zdjęcie, na którym się uśmiechał. Już nigdy nie miałam zobaczyć jego uśmiechu. Miałam ochotę krzyczeć z rozpaczy.

- Więc, nigdy nie przestanie boleć. 


Stand by me | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz