07

5K 365 36
                                    


Biegłam przez las manewrując między drzewami. Śmiech, to co słyszałam za sobą to głośny śmiech. Moje serce biło szalenie przez coraz większe zmęczenie i nowe dotąd nieznane uczucia. Moje oczy błyszczały iskierkami radości, świat na chwilę zatrzymał się i zabrał ze sobą wszelkie złe chwilę. Moje bose stopy dotykały ściółki, gdy uciekałam przed roześmianym brunetem. Szyszki wbijały mi się w skórę, ale nie obchodziło mnie to. Mogłam tylko skupić się na radosnym śmiechu bruneta, który odbijał się echem w rozświetlonym lasku i zarażał moje usta zmuszając je do tego samego.

Zakręciłam się wokół drzewa i schowałam za nim. Wychyliłam głowę zza kory, Harry zatrzymał się kilka kroków dalej cały zdyszany. Pomimo zmęczenia uśmiechał się szeroko i to był pierwszy raz kiedy widziałam jak jego oczy lśniły szczęściem.

- Stop – podniosłam palce w górę – Zmęczyłam się.

Harry zamiast odpowiedzieć zagryzł dolną wargę, wzięłam to za znak i szybko zerwałam się z miejsca zostawiając za sobą głośny śmiech. Mijałam kolejne drzewa, a Harry deptał mi po piętach i nie pozwolił moim stopom na przyjemną ulgę, gdy wbiegliśmy na małą polanę pośrodku lasu. Złapał mnie w biodrach i uniósł. Zaczął kręcić nas dookoła. Podkurczyłam nogi, gdy plecami przyciskał mnie do swojej klatki piersiowej wibrującej od śmiechu, a swoimi mniejszymi dłońmi zakryłam Harry'ego na swoich biodrach.

Zatrzymał się i za nim zdążyłam się ruszyć, obrócił mnie w swoich ramionach. Nasze śmiechy rozeszły się echem, gdy oczy wzajemnie badały nasze twarze. Z trudem łapałam oddech, ale tym razem to nie było zmęczenie. Tym razem moje serce biło na jego dotyk, na jego oddech na moich rozchylonych ustach, na jego oczy patrzące w moje. Popatrzył na moje rozchylone usta nawilżając swoją dolną wargę. Śledziłam każdy jego ruch wargami, przełykając głośno ślinę. Niespodziewanie rozciągnął je w szerokim uśmiechu i mimowolnie uniosłam kąciki ust do góry.

- Mógłbym pokochać twój uśmiech – Moje serce zamarło z nadchodzącego strachu. Nie byłam pewna czy będąc tym kim byłam mogłam kogoś uszczęśliwiać. Pragnęłam Harry'ego, ale wszystko co mogłam mu dać,to resztki pozbawionego sensu świata i resztki mnie.

- Nie rób tego – wyswobodziłam się z jego ramion i podeszłam do naszykowanego ogniska na środku polany. Moje oczy zakłuły od łez na samą myśl, co dla mnie zrobił. Wokół koła odgrodzonego małymi kamieniami leżały rozłożone koce i mały plecak.

- Czego się boisz, Holly? – spytał za mną. Przełknęłam głośno ślinę. Czego się bałam? Bałam się wszystkiego. Tego jak okrutny może być świat. Tego jak wszystko może po prostu jednego dnia przepaść. Jak po prostu jednego dnia możemy zostać sami. – Osobę za którą się uważasz widzisz tylko Ty. – odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę. – Nie jesteś zniszczona. Twoje serce jest naruszone, ale wciąż potrafi kochać, czuć, pragnąć. Uciekasz od wszystkich bo wmawiasz sobie, że nie potrafisz ich uszczęśliwić. Jedynie ranisz ich swoimi ucieczkami. Boisz się kochać i być kochaną, bo wiemy, że to ma koniec i zawsze ktoś będzie od nas odchodził. To jest chyba jedyny sposób na przetrwanie. Kochać i być kochanym.

- Dlaczego mi to mówisz, Harry?

- Sam nie umiałem kochać i uciekłem od bycia kochanym. Wydawało się to rozsądnym wyjściem. Odszedłem, więc nie mogłem więcej zranić bliskich. Odszedłem i nie miałem już nikogo, kto mógłby mnie zostawić. Uciekłem i nie tylko siebie zniszczyłem. Zniszczyłem osoby, które kochałem. Wszystko stało się gorszym cierpieniem. Mówię Ci to, bo wybrałaś tą samą drogę. Przestań uciekać, Holly. Przestań, jeśli chcesz żyć.

- Haaaaary! – krzyknęłam spanikowana. Wybiegłam z lasku na polane, oświetloną przez małe ognisko. Kucał obok niego, dorzucając kawałki drzewa. Usłyszał mój krzyk i szybko wstał na równe nogi. Dobiegłam do niego cała zdyszana i schowałam za jego ciałem.

Stand by me | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz