Rozdział 34

7.8K 330 151
                                    

Mam 10 nieodebranych połączeń od mamy oraz Mai. Nic dziwnego, bo od kilku godzin idę ulicą i ryczę jak dziecko, zamiast wrócić do domu. Nie wiem co ja teraz powiem mamie... przecież ona się załamie. Straciła tatę, a teraz straci mnie. Dlaczego Bóg mi to robi? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Niby to nie jest przesądzone... będę miała różne terapie... chemioterapie. To będzie najgorszy okres w moim życiu. Chciałam wszystko naprawić,  ale w ciągu jednej sekundy wszystko runeło, a ja nic nie mogę na to poradzić. Nawet jak bardzo bym chciała, nie da się.

***

W końcu wróciłam do domu, ale najchętniej uciekłabym na koniec świata.

-Wiktoria?!- pyta z nadzieją mama idąc do mnie. -gdzieś ty była!!! -pyta gdy mnie widzi. -dzwoniłam z milion razy... martwiłam się!

-Dziesięć. -mówię cicho wieszając kurtkę.

-Słucham?

-Dzwoniłaś dziesięć razy.

-Ech...t-ty płakałaś? -pyta mama widząc pewnie mój rozmazany tusz.

-Tak wyszło. -mówię.

-Coś się stało? -pyta podchodząc do mnie bliżej.

-Stało...

-Co takiego?

-Mamo ja...ja. -nie mogę tego z siebie wydusić.

-Ty co? -pyta naciskając na słowa.

-Ja...cholera, nie mogę nie potrafię. -mówię zakrywając swój smutek rękami.

-Mów! Co się stało! -naciska na mnie.

-Ja...

-Co do cholery!?!

-Mam raka! -krzyknęłam. Mama stanęła jak wryta, a jej oczy zrobiły się szkliste. Ona wie... wie, że to droga w jedną stronę.

-Przejdziemy przez to. -mówi i z całej siły mnie przytula przez co wybucham płaczem.

-Ja nie chcę cierpieć... mamo pomóż mi. -szlocham.

-Będziemy walczyć rozumiesz! Wygrasz tą walkę!! -mówi patrząc mi teraz w oczy.

-To dlaczego płaczesz? -pytam widząc jej zapłakane oczy.

-Ja... po prostu...

-Mam tylko trzydzieści procent szansy, że mi się uda.

-Cii. -mówi.- uda ci się, będę przy tobie. Nawet nie masz prawa myśleć inaczej rozumiesz!

-Tata walczył do końca... kosztowało go tyle cierpienia i co? -pytam odsuwając się od mamy. -nie ma go tutaj z nami. Nie żyje, a ja będę następna!! -krzyczę.

-Nie mogę cię stracić... -mówi łamiącym się głosem.- nie mogę.- mówi i teraz to ona wybucha płaczem.

Serce mi się kroi i od razu pożałowałam swoich słów.

-Teraz wszystko w rękach Boga. -mówię do siebie.-musimy się wspierać nawzajem. -mówię do mamy. - Idź się położyć.

Nagle dostałam sms-a jak się okazało od Mai

Maja💞

Chris jest w mieście. Mam jego adres. Odezwij się! 

Ja

Dziękuję za pomoc, ale zmieniłam zdanie. Nie chcę do niego wracać.

-Załatwie ci najlepszych lekarzy, najlepszy szpital.-zaczyna mówić nerwowo mama.

-Okej mamo. Jutro o tym pogadamy. Za dużo na dziś, powinnaś się położyć.-mówię.

-Masz rację, ale ty również.-powiedziała wycierając łzy.

-Wyleżę się w szpitalu.-zażartowałam, ale chyba słaby żart.- zaraz pójdę.-mówię.

-Dobrze. -powiedziała i udała się do pokoju na górę.

Maja💞

Co ty? Dlaczego, co się stało? Przecież jeszcze dzisiaj mówiłaś coś innego...

Ja

Wiem, ale tak będzie lepiej uwierz mi. Ale mimo wszystko dziękuję za pomoc.

Maja💞

Nie ma za co, zawsze możesz na mnie liczyć.

Ja

Wiem.

***
Trzy tygodnie później.

-Proszę się nie dziwić jeśli będą wypadać pani włosy. Jest to normalnie przy chemii. -mówi mój doktor.

-No dobrze, może potem odrosną mi takie grube i gęste jak te pana wąsy.-mówię lekko się uśmiechając.

-Oj moje dziecko kochanie. Nie goliłem tych wąsów od dobrych 15 lat może i lepiej. Dbam o nie jak o własne dzieci. -mówi również się uśmiechając.

-To może zawrzyjmy pewien układ. -mówię nagle.

-Hmm? Jaki? -pyta marszcząc brwi.

-Jeśli doktor mnie wyleczy nadal będzie mógł hodować te piękne gęste wąsy, ale jeśli... doktorowi się nie uda zgoli je Pan! -przez chwilę zapadła cisza widać, że moja propozycja była zaskoczeniem i to wielkim.

-Zgoda.-mówi nagle.

***

2 miesiące później.

-Przepraszam, że nie pozwoliłam ci przyjść z Olivierem, ale wiesz, że nie chcę żeby ktokolwiek z chłopców się dowiedział, że tu leżę i jestem chora... -mówię.

-Tak tak wiem, wszystko rozumiem. Nie martw się.-mówi, ale widzę, że coś jest nie tak.

-Mów o co chodzi.-powiedziałam.

-Wiesz, bo ja... jestem w ciąży. -mówi szczęśliwa.

-O jej, ale się cieszę. -mówię uśmiechając się.- ale wiadomo dziewczynka czy chłopiec? -pytam.

-Chłopiec i masz być matką chrzestną... więc musisz wyzdrowieć.

Bardzo bym chciała, ale od pewnego czasu czuję się jeszcze gorzej... ale oczywiście nie mogę ci tego powiedzieć.

Niespodziewanie przy drzwiach pojawia się doktor, niby nic takiego gdyby nie fakt, że nie ma wąsów.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Wybrałam Ciebie ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz