Ćwiczenie Pierwsze - ZOMBIE! - Yumi Mizuno

27 3 0
                                    

-W LEWO! - krzyczał Fell skręcając w jedną z bocznych uliczek. Biegłaś za nim, pod pachą z całej siły trzymając torbę wypełnioną lekarstwami. Upał lejący się z nieba i brudne, zapiaszczone ulice nie pomagały przemieszczać się. Tym bardziej, że byliście ... ścigani. Nie. Waszym wrogiem nie był człowiek, nie był też potwór. O wiele straszniejsza plaga nawiedziła Ziemię. Były nią zombie. Efekt tego, co się stanie gdy ludzie za bardzo zaczną eksperymentować z duszą i ciałem człowieka.

Wasze zadanie wydawało się proste i łatwe jeszcze kilka godzin temu, kiedy siedząc w swoim podrasowanym lexusie obmyślaliście go z Redem i Edge. Wślizgnąć się do jednej z aptek niewielkiej mieściny, ukraść tyle leków ile będzie się dało, wymknąć się i wrócić. Tak.

-Stój! Tam jest ślepa uliczka! - krzyknęłaś do ognistego, który tylko zerknął na Ciebie przez ramię, stanął natychmiast i poczekał, aż przebiegniesz za niego. Zombie może i były wolniejsze od samochodów... to nadal bardzo dobrze biegały. Dyszałaś, on też. Za wami mur, przed wami... no cóż... Ciężko w piękny i poetycki sposób opisać kilkanaście żywych trupów spragnionych Twojego ciała i duszy potwora. Prawda? No. Jesteście ich smakołykami. Przekąskami. Różnica jest taka, że Ty, po nadgryzieniu zamienisz się w to. Grillby, już nie.

Ale nie, nie jesteś bezbronną i spłoszoną dziewczyną. Nie możesz taką być. Jesteś kierowcą tej niewielkiej drużyny, często wcielasz się w rolę przywódcy, choć nie macie żadnego ustalonego lidera.

...

Znaczy się Papyrus uważa się za takiego.

...

Niech się uważa...

...

...

ZOMBIE!

Fell odrzucił swoją czarną, ćwiekowaną kurtkę na bok. Poszarzały podkoszulek opinał się na jego umięśnionych plecach. Rozłożone na boki ramiona zaczynały tracić swoje kształty. Płomienie z każdą chwilą zbierały się, gromadziły, wzrastały, gdy był już gotowy, znów zerknął na Ciebie przez ramię. Przytaknęłaś i w tej chwili rozpoczął się atak. Burza fioletowych płomieni wystrzeliła z jego rąk wprost w stronę nadbiegających Zombie. Te zajęły się ogniem i po krótkiej chwili panicznych skowytów, krzyków, charchów niepodobnych do żadnego innego stworzenia jakiego znasz - pierwsza fala leżała spopielała na ziemi, a ramiona potwora znów przypominały kształtem bardziej ludzkie. Nie spalił jednak wszystkich. W czasie, gdy on atakował, Ty sięgnęłaś po swój naładowany rewolwer, stojąc w lekkim rozkroku wymierzyłaś i zaczęłaś strzelać w pozostałe. Pozbyłaś się niedobitków tracąc sześć kul. Nie ma czasu na przeładowanie. Schowałaś swojego przyjaciela do torby i korzystając z wolnej drogi, pościg rozpoczął się od nowa. Ledwo wybiegliście z uliczki, a z prawej kolejna fala nadciągała. Na całe szczęście, z lewej usłyszałaś silnik. Lexus pędził wam na spotkanie. Z piskiem opon, wykręcił stając do was drzwiami, które niemal natychmiast same się otworzyły. Nie trzeba było powtarzać dwa razy. Oboje wskoczyliście do środka. Edge siedział ze sterami, podczas kiedy Red materializował nad waszym pojazdem Gaster Blastera, który zaczął strzelać strumieniami czerwonego światła w zbliżające się Zombie.

-Jazda! Jazda! JAZDA! - krzyczałaś ile miałaś sił. Młodszy z braci gwałtownie nacisnął na pedał gazu i ruszyliście pozostawiając w oddali czołgające się i pełznące maszkary. Miasteczko udało wam się opuścić nie tylko z łupem, ale i bezpiecznie. Gdy tylko byliście na tyle daleko, że już wiedzieliście iż nic nie jest wam straszne, żaden żywy trup nie wyskoczy nie wiadomo skąd, zaczęliście się śmiać.

-tylko tyle? - bąknął Red, gdy zatrzymaliście się na pustkowiu. Ty oglądałaś auto, sprawdzałaś koła i silnik. Zawsze to robiłaś, kiedy oddawałaś kluczyki do swojego maleństwa komuś innemu. Byłaś bardzo zżyta ze swoim pojazdem.

Pisz...Where stories live. Discover now