Ćwiczenie Pierwsze - Jej bitwa - Risanna

22 3 0
                                    

Staliśmy naprzeciw siebie, wpatrzeni, rządni krwi. Patrzył się na mnie. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna wykonał pierwszy ruch. Jego generałowie stojąc na zewnątrz wielkiego koła które utworzyli, przyglądali się jak zamachuje się mieczem w moją stronę.toczyliśmy pojedynek o moje życie. Byłam szybsza. Wykonałam, szybki ruch i zgrabny zamach. Trafiłam w pachę. Cięcie było płytkie, ale wystarczyło aby Książę Mrocznych Elfów stracił trochę siły w swojej prawej ręce. Triumfowałam trafienie, moja głupota mnie zgubiła. Ataki magiczne są zdecydowanie szybsze, pnącze rośliny świsnęło niczym ostrze. Ból przeszył mój bok, upadłam na kolano trzymając jedną ręką ranę. Łzy pociekły z moich suchych oczu. Ale nie mogę przegrać, nie mogę się oddać jego woli. Złapałam miecz aby obronić się przed następnym atakiem. Dwa miecze szczęknęły w moich uszach. Ostrza zaiskrzyły a my patrzyliśmy sobie w oczy. – Twoja magia o której od tak dawna marzę będzie moja. To ja zabiłem twoją rodzinę. Patrzyłem jak każdy po kolei się wykrwawia, jak z każdego gardła wypływa czerwona życiodajna ciecz. To ja rozciąłem każde po kolei. A wiesz kto krzyczał najgłośniej? Ta mała blond dziewczynka. Słuchanie jej krzyku i dławienia się krwią były muzyką dla moich uszu. – Te słowa wywołały we mnie furię. Ból przestał mieć znaczenie. Jeśli przegram, stanę się jego zabawką która pozbawi magii a potem będzie torturował do powolnej śmierci. Nie mogę na to pozwolić. Z wściekłością w sercu mocniej chwyciłam rękojeść miecza i rzuciłam się na mojego oprawce. Albo on, albo ja. Nie ma innej możliwości. Wzięłam zamach z lewej, jednak on się tego spodziewał. Byłam dla niego zbyt przewidywalna. Jego kontratak Nadszedł od dołu. W ostatniej chwili obroniłam się mieczem. Usłyszałam tylko dzwięk zwiastujący przegraną, po moim policzku popłynęła stróżka krwi. Miecz pękł rozcinając mi prawą stronę twarzy. Król stanął nade mną z triumfalnym uśmiechem na twarzy. W tej chwili poczułam tylko bezradność i strach. Już nic nie mogę zrobić. Wycofać sie, spróbować uciec, poddać się, zabić? Tak dużo myśli przepłynęło przez mój umysł w kilka sekund. Ostatnia sekunda wystarczyła żeby znaleźć złamane ostrze mojego miecza w czasie gdy król triumfował swoje zwycięstwo. Chwyciłam odłamaną część miecza nie zwracając uwagi na głębokie rany które sobie zadałam. Ruszyłam na wroga z przerażającym uśmiechem na zakrwawionej twarzy. Zaskoczyłam go. To wystarczyło abym wbiła ostrze prosto w jego gardło. Rozcięłam je najmocniej jak potrafiłam. Ale coś jest nie tak. Dlaczego on się uśmiecha. Poczułam pieczenie w okolicach brzucha i coś ciepłego spływającego po moich nogach. Król padł na kolana i w konwulsjach wykrwawiał się z przerażającym uśmiechem. Spojrzałam w dół. W moim brzuchu tkwił jego miecz. Czyli jednak taki będzie mój koniec. Generałowie wzięli ciało swojego Króla i odeszli. Zostałam sama oparta o skałę. Krew sączyła się leniwie z rany. Ile czasu minęło? Nogi odmówiły posłuszeństwa, nic już nie widziałam a ból prawie znikł. Jest mi zimno, chce mi się spać.

- Iss? To ty? Mama mówiła ze masz nie wracać do nas tak szybko. – otworzyłam oczy. Przede mną stała mała dziewczynka. Skądś ją poznaję. Blond włosy, biała sukienka i czarne oczy. To ta dziewczynka z mojego snu. Moja siostra. Dlaczego wcześniej jej nie poznałam. – Chodź, mama już czeka z całą rodziną. Zostałam tu specjalne dla ciebie. – Chwyciłam ją za jej małą rączkę i razem poszłyśmy tam, gdzie czekała rodzina.

Pisz...Where stories live. Discover now