Rozdział 21

20K 1K 143
                                    

Mówi się, że jest kilka podstawowych zasad, dzięki którym kobieta może uwieść i zatrzymać przy sobie faceta. Są to typowe zagrania – udawaj obojętną, nie zasypuj go wiadomościami, wzbudzaj zazdrość i wiele, wiele innych. Niestety tego dnia Carrie była daleka od stosowania jakiejkolwiek z nich. Oczywiście, plusem było to, że nie miała numeru Zayna i nie mogła do niego zadzwonić. Znaczy, w gwoli ścisłości, jedynie przez chwilę wydawało się to plusem, gdyż w miarę upływu czasu przekształciło się raczej w wadę. Carolyn bowiem stwierdziła, że najlepiej będzie, jak po prostu odwiedzi Malika w jego studiu tatuaży. Oczywiście, był to wspaniały plan, jednak nie mogła ot tak, po prostu, wejść do niego i powiedzieć, że zgłasza się po wspomniany przez Mulata „następny raz”. Miała przecież w sobie trochę dumy!

Ale istniała również druga strona medalu.

Intencje Zayna były oczywiste. Chłopak chciał spędzić z nią noc i zapewne na tym to właśnie miało się zakończyć. Był jednak mały problem. Carolyn nie należała do dziewczyn, które przygodnie całują się z mężczyznami na imprezach. Lucas był dotąd jej pierwszym chłopakiem, a przez miesięczny związek zdołali zaliczyć tylko pierwszą bazę – całowanie. Czy była więc gotowa pójść z Zaynem na całość? Ale jeśli nie – czy kiedykolwiek będzie?

Całą noc intensywnie zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić. Przez większość czasu nie zmrużyła oka, niepewna czy to wszystko ma w ogóle sens. Nie znała dobrze Malika, a już rozmyślała na temat ich intymnego zbliżenia, podczas gdy będąc z Lucasem nie dopuszczała do siebie nawet takiej myśli. Ale może właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Luck nie był dla niej odpowiedni, przecież koniec końców się z nim rozstała. Zayn natomiast…

- Harry, pośpiesz się, nie mamy całego dnia!

Carrie gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej, odrzucając kołdrę na bok. Do tej pory była pewna, że jest jedyną osobą, znajdującą się w domu. Tymczasem, niewątpliwie ktoś kręcił się po piętrze. Dodatkowo, tym kimś była dziewczyna, gdyż głos, który zwracał się do Harrego niezaprzeczalnie był damski. I dziwnie znajomy.

Blake,  niczym najlepszy detektyw, wstała z łóżka i na palcach podeszła do okna. Wyglądając za szybę, dostrzegła zaparkowany samochód Harrego, więc mogła być już pewna, iż głos, który usłyszała nie był tylko i wyłącznie wytworem jej wyobraźni. To jednak jej nie wystarczyło. Ciekawość wzięła górę, dlatego zaledwie kilka sekund później Carrie starała w progu swojego pokoju, wyglądając na korytarz.

I oto odnalazła właścicielkę tego damskiego, podejrzanie znajomego głosu. Co prawda, osoba stała w progu pokoju Harrego, co było równoznaczne z tym, że była zwrócona do Carolyn tyłem, jednak to w niczym nie przeszkadzało.

- Maxie?

Szatynka błyskawicznie odwróciła się, spoglądając zaskoczona na dawną przyjaciółkę.

- Cześć – odpowiedziała zmieszana. Najwyraźniej była nieco zdezorientowana obecnością jasnowłosej. Co było dość dziwne, biorąc pod uwagę, że Carrie nie należała do osób, które mogłyby w jakimś stopniu ją oceniać. Przyjaźniły się przecież.

- Jak udała się impreza? – zapytała Ellis, szybko odnajdując w głowie pierwsze lepsze pytanie.

Na szczęście, nie dane było Carrie odpowiedzieć, gdyż ze swojego pokoju wyszedł Harry. Poprzecierane dżinsy, czarna koszulka i nieco zniszczone, męskie sztyblety. Dzisiaj nie miał na głowie tego specyficznego kawałka materiału, który zwykł robić za przepaskę odgarniającą jego niesforne loki. Tyle że w tej całej sytuacji nie wygląd Stylesa był najważniejszy. Liczyło się to, że tuż obok niego, bez najmniejszego skrępowania obecnością chłopaka, stała Maxie.

You're ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz