Rozdział 10

18.1K 1K 62
                                    

Pierwszy dzień festiwalu mijał Carrie wprost cudownie. Wydawało się, że każdy z jej znajomych zapomniał już o wydarzeniach z dnia wczorajszego, zamiast tego skupiając się na licznych koncertach. Na scenie występował właśnie trzeci zespół i Carolyn nie mogła wyjść z podziwu dla całego festiwalu. Znacznie różnił się od wszystkich innych, na których bywała, jednak nie brała tego za coś złego. Wręcz przeciwnie.

Scena znajdowała się w znacznej odległości od pola namiotowego, które, jak się okazało, było oddzielone ogrodzeniem i jeśli ktoś chciał się tam dostać musiał mieć upoważniającą do tego przepustkę.

Jasnowłosa bawiąc się plakietką, wiszącą na jej szyi, śmiała się głośno z kawałów Dannego. Po raz pierwszy wśród znajomych Harrego poczuła się swobodnie. Być może, dlatego, że Stylesa nie było w pobliżu. Zniknął gdzieś z Louisem i Teddy, oddzielając się od grupy. I zapewne, nawet gdyby chcieli teraz wrócić, nie udałoby im się znaleźć przyjaciół wśród tego tłumu. Pod sceną znajdowało się bowiem niewyobrażalnie dużo ludzi, którzy podskakiwali w rytmie muzyki, śpiewając refreny, a czasem całe zwrotki piosenek. Carolyn od razu spodobała się cała ta atmosfera, dlatego dobry humor jej nie opuszczał. Szczególnie, że odnalazła wspólny język (przede wszystkim) z Liamem, który okazał się fanem dokładnie tych samych zespołów, co ona.

Maxie trzymała się blisko Nialla, wydając się dobrze bawić. Nie tajemnicą jednak był fakt, że unikała Harrego. Tak samo zresztą, jak Styles jej. Wydarzenia wczorajszego dnia zupełnie minęły, a ta dwójka powróciła do dawnych zasad, które najwyraźniej głosiły, że nie zwracają na siebie najmniejszej uwagi.

Erin wciąż kręciła się wokół Zayna, który wpatrzony w scenę wydawał się zupełnie jej nie zauważać. Nic dziwnego, to był w końcu Malik.

Wraz z pojawieniem się kolejnych zespołów zaczynało się ściemniać. Aż w końcu zrobiło się na tyle ciemno, że jedyne światło w okolicy padało tylko ze sceny. To jednak nie przeszkadzało ludziom, którzy z piosenki na piosenkę zaczynali bawić się coraz lepiej.

Niespodziewanie Carrie poczuła, jak jej komórka wibruje. Szybko wyjęła telefon z małej torebeczki, spostrzegając, jak imię jej chłopaka mruga na ekranie.

- Zaraz wracam! – zawołała do znajomych, próbując przekrzyczeć muzykę.

Nie znajdowali się jakoś szczególnie blisko sceny, bowiem jak to wcześniej określił Dan – żaden ścisk nie był im potrzebny. Z daleka równie dobrze było słychać muzykę, a dodatkowo niektórzy z nich mogli rozsiąść się wygodnie na trawie. Skorzystała z tego, co prawda, tylko Erin i jakaś nieznana Carrie dziewczyna, z która panna Kolorowe Pasemka zapoznała się całkiem niedawno. Zdaje się, że zaraz po tym, gdy pogodziła się z faktem, iż Zayn w dniu dzisiejszym jest poza jej zasięgiem.

Carrie odeszła trochę od grupy, odbierając telefon. Szybko zasłoniła drugie ucho dłonią, mając nadzieję, że to pomoże jej lepiej usłyszeć słowa chłopaka.

- Lucas?! – zawołała, starając się przekrzyczeć muzykę.

- Boże, Carrie, gdzie ty jesteś? Strasznie dudni – powiedział z wyraźnym niezadowoleniem. – Dzwoniłaś wczoraj. Coś się stało?

Carolyn prychnęła.

- To mogę dzwonić do ciebie tylko wtedy, gdy coś się stanie?

- Nie, dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Słuchaj, Carrie, ledwo cię słyszę. Ta rozmowa chyba nie ma sensu…

Zdaje się, że w tym momencie Lucas nieświadomie przekroczył jakąś granicę.

- Wiesz co? Najwyraźniej już nic między nami nie ma sensu!

You're ToxicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz