Rozdział I

5K 186 188
                                    

Otworzyłam oczy. Ze snu, wyrwało mnie głośne skrzypienie. Po chwili dotarło do mnie, że z zawrotną szybkością jadę w górę. Musiałam być w jakiejś windzie, ale jak to się stało? Nie miałam pojęcia. Dałabym sobie rękę uciąć, że jeszcze kilka godzin wcześniej siedziałam w laboratorium, testując nowe specyfiki. Zaraz... w jakim laboratorium? I dlaczego te niejasne przebłyski to jedyna rzecz, którą jestem w stanie sobie przypomnieć? Dlaczego ktoś umieścił mnie w tej przeklętej windzie? Jaki miał cel? Usiadłam opierając się plecami o jedną ze ścian. Winda wciąż jechała w górę. Czułam, że robi mi się słabo. Nienawidziłam małych pomieszczeń.  Czułam się przytłoczona. Chciałam, żeby winda już stanęła. Może na miejscu okaże się co się właściwie ze mną stało. Jak to możliwe, że kompletnie nic nie pamiętam? Wszystkie wspomnienia są rozmazane. Nie wiem nawet jak się nazywam i ile mam lat. To jakiś żart. To musi być kiepski żart.

- To nie jest śmieszne! - krzyknęłam.

W tym samym momencie winda gwałtownie się zatrzymała. Próba podniesienia się, zakończyła się upadkiem. Ponownie usiadłam pod ścianą. Słyszałam jakieś głosy. Z całą pewnością ktoś był na górze. Nie miałam pojęcia czy mogę im zaufać, dlatego postanowiłam siedzieć cicho. Przynajmniej na razie. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Po jakimś czasie ktoś otworzył windę od góry. Promienie słońca przez chwilę skutecznie uniemożliwiły mi, ewentualne rozpoznanie tej osoby.

- Kolejna dziewczyna! - krzyknął chłopak, a zewsząd rozległy się gwizdy i śmiechy.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że obok windy zgromadził się spory tłum. Głównie chłopcy, którzy patrzyli na mnie z wyraźnym zainteresowaniem. Spuściłam wzrok. Nienawidziłam takich sytuacji, nie znosiłam tych nielicznych chwil gdy znajdowałam się w centrum uwagi. Blondyn musiał zdać sobie sprawę z tego, że czuje się nie komfortowo, gdyż chwilę po tym rozgonił gapiów. Został tylko on i dwóch chłopaków: Azjata i dziwnie znajomy brunet, który wpatrywał się we mnie z niesamowitą intensywnością.

- Tommy, coś tu nie gra. Już ta cała Teresa była sporym problemem, ale kolejna dziewczyna dwa dni później... - mruknął blondyn i kucnął tuż obok mnie.

Podniosłam wzrok i zamarłam. W jednej chwili przed oczami mignęło mi kilkanaście obrazów. Wszystkie dotyczyły chłopaka. Jeden z nich był dość wyraźny. Siedzieliśmy w laboratorium, albo sali szpitalnej. Wszystko było tak przeraźliwie białe, stąd te podejrzenia. Trzymałam w dłoni strzykawkę, a następnie pobrałam mu krew. Później szliśmy korytarzem, intensywnie nad czymś dyskutując.

- Hej, jesteś tu? - Blondyn machnął mi dłonią przed oczami.

- Newt - szepnęłam pod nosem.

Chłopak zmrużył powieki. Wyglądał na zaskoczonego. W sumie też nic z tego nie rozumiałam. Nie miałam pojęcia jak się nazywam. Nic o sobie nie wiedziałam, a pamiętałam właśnie jego. W zasadzie tylko jego.

- Skąd znasz moje imię? Pamiętasz coś? - Newt był wyraźnie zdumiony, jednak w jego głosie dało się wyczuć nutkę nadziei.

- Thomas, Newt. Pięknie. Dlaczego nikt nigdy nie powie Minho? Czuje się pominięty - Azjata teatralnie wywrócił oczami i skrzyżował ręce na piersiach.

- Zamknij się Minho, to nie jest śmieszne! - warknął Newt i ponownie spojrzał na mnie.

- Nie wiele, w zasadzie to, tyle co nic. Mam jakieś przebłyski, nawet nie pamiętam swojego imienia - westchnęłam cicho i przygryzłam wargę.

Czułam na sobie czyjś wzrok. Gdy tylko spojrzałam w prawo, zdałam sobie sprawę z tego, że chłopak, którego Newt nazwał 'Tommy' wciąż mi się przygląda. Tym razem nie spuściłam wzroku. Może to i dziwne uczucie, ale wydał mi się znajomy. Próbowałam sobie coś przypomnieć. Jego imię brzmiało znajomo, jednak nie odnalazłam w głowie żadnego wspomnienia w którym by występował.

I always remember you || The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz