22.

1.1K 55 6
                                    


Przepraszamy! To jedyne słowo, które możemy tutaj umieścić. Trochę nam zeszło, ale wspólne pisanie i znalezienie wolnego czasu jednocześnie było dość trudne. Mamy nadzieję, że nie jesteśmy na Waszych celownikach, bo nie chcemy zostać odstrzelone. Wybaczcie nam i powiedzcie co sądzicie o rozdziale.

Wasze, G i Ch. xx

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wracając do domu wstąpiłam do apteki, aby kupić test ciążowy. Pierwszy raz przy tak trywialnej czynności towarzyszyło mi tyle emocji. Byłam zestresowana, zdenerwowana, roztrzęsiona, smutna i przygnębiona. Musiałam też kryć się przed ciekawskimi spojrzeniami potencjalnych fanek i dziennikarzy, którzy mogli wyskoczyć zza rogu w każdej chwili. Chodzili za mną dosłownie wszędzie, zagadywali, nieraz obrażali. Liam wciąż powtarzał żebym niczym się nie przejmowała, a ja udawałam, że mnie to nie rusza.

W rzeczywistości okazało się, że z osobowości twardej Lolly, która miała wszystko gdzieś, praktycznie nic nie zostało. Wrażliwa Phoebe została odsłonięta niemal w całości i obelgi mocno w nią uderzały. Paradoksalnie nie chciałam utożsamiać się z samą sobą. Pragnęłam być kimś innym, dziewczyną, której nie dręczą obcy ludzie za to, że związała się z członkiem boysbandu.

Pomijając to niezdrowe zainteresowanie mediów moim życiem, sen z powiek spędzała mi myśl o tym, że mogę być w ciąży. Panicznie się tego bałam, dlatego z duszą na ramieniu weszłam do domu mojego chłopaka. Dzięki niepozornemu strojowi zwyczajnej Brytyjki, nie skupiałam zbyt wiele uwagi i udało mi się uchronić od ataków i śledzenia, co sprawiło, że dotarłam do posiadłości znacznie szybciej. Ulgę po wizycie w ośrodku, zastąpiła obawa o to, co będzie.

Nie zdążyłam jednak zrobić nic w kierunku odkrycia powodów mojego kiepskiego samopoczucia, bo nagle mój telefon tkwiący w torebce rozbrzmiał stłumionym dźwiękiem. Odnalazłam go pośród szpargałów i odebrałam połączenie, chociaż numer był mi nieznany.

- Halo?

- Cześć, Phoebe. Tu Zayn. - Niepewny głos przyjaciela Payne'a zszokował mnie podwójnie. Po pierwsze w życiu bym nie pomyślała, że do mnie zadzwoni, a po drugie nie spodziewałam się po nim tak łagodnego tonu i jąkania.

- Cześć – odparłam krótko, nie mogąc wyjść ze zdziwienia.

- Dzwonię, bo... - zaczął, a ja przeszłam przez fazę nagłego olśnienia. Skoro mój największy przeciwnik odważył się na wykonanie takiego kroku, to znaczy, że coś musiało się stać.

- Coś nie tak z Liamem? - odezwałam się szybko, czując narastającą panikę i ścisk w żołądku.

- Za dużo tłumaczenia. Po prostu przyjedź do szpitala St. Thomasa. Chciałby cię zobaczyć – odpowiedział napiętym tonem.

Serce podeszło mi do gardła.

- W porządku. Niedługo będę. - Szybko zakończyłam rozmowę, wrzuciłam swój zakup do szuflady w łazience i zamawiając taksówkę, z powrotem wyszłam na alejkę prowadzącą do bramy willi.

W głowie kotłowało mi się milion myśli dotyczących tego, co mogło się stać Paynowi. Jeszcze tego mi brakowało. W ciągu pół godziny dojechałam na miejsce. Nie wiem, jak do tego doszło, ale przed wejściem głównym znajdował się już tłum paparazzi, a fanki zaczęły się zbierać. Niestety weszłam w sam środek tego szaleństwa i posypały się kretyńskie, wścibskie pytania. Ledwo przepchnęłam się na korytarz. Tam poprosiłam jedną z pielęgniarek o przekierowanie do chłopaków. Całe szczęście, że ten szpital należał do najlepszych placówek w Londynie, więc personel był pozytywnie nastawiony i niezwykle uprzejmy. Innych tutaj nie zatrudniają. Dzięki temu bez problemu dostałam się na trzecie piętro budynku, gdzie znalazłam nie do końca trzeźwych kolegów Liama.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 05, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The HookerWhere stories live. Discover now