Rozdział 15

1.3K 63 3
                                    

Ostatnimi czasy moim największym przyjacielem stała się kanapa. Zaraz po niej był pilot do telewizora. Jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo nie zbliżyłam się do tej dwójki. Spędzaliśmy razem naprawdę dużo czasu. Staliśmy się niemalże trójkątem miłosnym. Jakkolwiek żałośnie to brzmi.

Nie byłam w stanie wychodzić z domu. I nie chodziło tylko o to, że wszystko mnie bolało. Po prostu wyglądałam fatalnie i dobrze wiedziałam, że straszenie ludzi siniakami na twarzy i reszcie ciała nie było najlepszym rozwiązaniem. Skupiłam się, więc na tym, co umiałam robić najlepiej. Leżałam.

Szkoda tylko, że oglądanie telewizji wcale nie było tak ekscytującym zajęciem. Co więcej, było cholernie nudne. Zdołałam nawet przez ten czas nauczyć się wielu reklam na pamięć. Głupie melodyjki śpiewałam razem z nędznymi aktorami, a bzdurną piosenkę reklamującą proszek do prania nuciłam częściej niżbym tego chciała.

W całej tej sytuacji pocieszająca była tylko Evelyn, która odwiedzała mnie naprawdę często. Przychodziła do mnie kilka razy dziennie i opowiadała o wszelkich bezsensownych rzeczach. Zdradzała najświeższe plotki ze świata i komentowała zachowania moich sąsiadów. Z przerażeniem musiałam przyznać, że z powodu tej otaczającej mnie nudy, nawet to wydawało się ekscytujące.

Z westchnieniem przełączyłam na następny kanał, modląc się, by i tym razem nie uraczono mnie jakąś powtórką. Jakaż to była radość, gdy na ekranie ujrzałam zupełnie nieznane mi show. I gdy już miałam rozkoszować się swoim szczęściem, doszło mnie stukanie do drzwi.

- Po co pukasz, Evelyn? – Krzyknęłam, domyślając się, kto jest moim gościem. Jakby nie patrzeć, dziewczyna była moim jedynym przyjacielem i tylko ona przejmowała się moim losem. W żadnym przecież wypadku nie zamierzałam informować mojej mamy, że coś mi się stało. – Chyba nie myślisz, że wstanę i ci otworzę te cholerne drzwi?

W odpowiedzi jednak rozległo się kolejne pukanie.

- Do diabła z tobą! – Warknęłam, podnosząc się z kanapy. Oczywiście, w akompaniamencie niezliczonych jęków. Póki nie było dziewczyny w środku mogłam sobie pozwolić na uzewnętrznienie bólu. Nie chciałam jej pokazywać, co naprawdę czułam. Musiało jej wystarczyć już samo patrzenie na moją posiniaczoną twarz. – Jeśli zgubiłaś swój komplet kluczy, to następny wyrabiamy już na twój koszt – dodałam, nie szczędząc sobie narzekania na jej niezdarność.

Gdy w końcu podeszłam do drzwi, przekręciłam szybko zamek i otworzyłam je szeroko. Na mojej twarzy widniał grymas, ale był on wynikiem raczej gry aktorskiej, niżeli rzeczywistej złości. Nie potrafiłam naprawdę gniewać się na Ev. Jednak, co istotne, ów grymas nie zniknął, gdy zobaczyłam, kto stoi po drugiej stronie.

- Co ty, do cholery, tu robisz? – Warknęłam.

Jeżeli kiedykolwiek mama uczyła mnie zasad dobrego wychowania i tego, jak powinno się witać gości, w tym momencie zupełnie o tym zapomniałam. Ale proszę, nie bądźcie dla mnie surowi. Myślę, że wiele kobiet zachowałoby się tak, gdyby w zbliżonej sytuacji w progu swojego mieszkania zobaczyły podobną postać.

Podczas gdy ja nie miałam na sobie ani grama makijażu, zakrywającego moje siniaki i ubrana byłam w znoszone i może nawet poplamione dresy, mój gość wyglądał perfekcyjnie. Stał, jedną dłonią oparty o framugę drzwi, przyglądając mi się uważnie. Jego włosy zakrywała szara, materiałowa czapka, ale mogłabym przysiąc, że nawet gdyby ją teraz zdjął, ułożyłby się doskonale. Lekki, kilkudniowy zarost dodawał jego twarzy ostrości, którą w jakiś magiczny sposób łagodziły jego oczy.

- Mój Boże, Phoebe…

Z początku nie był w stanie nic więcej powiedzieć. Jedną z dłoni, którą wcześniej trzymał w kieszeni jeansowych spodni, przyłożył do swoich ust, tym samym wyrażając swoje niedowierzanie. Po chwili i drugą rękę uniósł do twarzy, wciąż mi się po prostu przyglądając.

The HookerWhere stories live. Discover now